Nie uda się szybko znaleźć nowych wykonawców na odcinki, z których wyrzucono firmy z Włoch i Hiszpanii. Budowlańcy chcą więcej niż zapisano w kosztorysach. Obiecywane przetargi się opóźniają.
Po rozwiązaniu tej wiosny aż dziewięciu kontraktów na budowę ważnych tras szybkiego ruchu, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad wraz z ministrem infrastruktury Andrzejem Adamczykiem zapowiadali, że szybko zostaną wybrani nowi wykonawcy, którzy dokończą inwestycje. Dwa tygodnie temu wiceszef GDDKiA Jacek Gryga obiecywał posłom z sejmowej komisji infrastruktury, że wszystkie brakujące przetargi – na budowę trzech odcinków trasy S5 koło Bydgoszczy czy dwóch fragmentów trasy S61 (Via Baltica) zostaną ogłoszone do końca lipca. Terminu nie uda się jednak dotrzymać. Rzecznik GDDKiA Jan Krynicki informuje teraz, że „przetargi mające wyłonić nowych wykonawców dla odcinków, gdzie odstąpiliśmy od umów z winy wykonawców, planujemy ogłosić w ciągu najbliższych kilku lub ewentualnie maksymalnie kilkunastu tygodni”.
Od przedstawicieli branży budowlanej słyszymy, że drogowej dyrekcji brakuje na razie pieniędzy na dokończenie inwestycji. Szuka ich wspólnie z resortem infrastruktury. Jeden z urzędników zaangażowanych w proces przygotowania inwestycji drogowych nieoficjalnie potwierdza nam, że „trwa jeszcze spinanie finansowania prac”.
GDDKiA ostatnio ma problem, bo w wielu postępowaniach zgłaszane kwoty przekraczają kosztorysy. Tak było np. w przypadku autostrady A1 w rejonie Częstochowy. Drogowcy zdecydowali, że wykonawcę będą wybierać w trybie negocjacji bez ogłoszenia. Najniższa oferta o ponad 200 mln zł przekraczała kosztorys. Ministerstwo Infrastruktury uznało, że trzeba dopłacić brakującą kwotę. Teraz liczy, że przejezdność na A1 koło Częstochowy uda się uzyskać pod koniec roku, ale według ekspertów będzie to trudne.
Z powodu znacznych przekroczeń kosztorysu GDDKiA unieważniła w tym roku kilka przetargów, np. na budowę trasy S16 na Mazurach – z Biskupca do Mrągowa, obwodnicy Ostrowca Świętokrzyskiego (droga nr 9), obwodnicy Zatoru (droga nr 28) czy obwodnicy Chełmca (droga nr 28). We wszystkich przypadkach drogowcy powtarzają przetargi.
– GDDKiA ma problem z brakiem pieniędzy. Każdy kontrakt będzie wymagał dołożenia środków. Nie da się jednocześnie ogłosić tylu przetargów. Zlecanie prac będzie rozciągnięte w czasie, bo trzeba zapewniać finansowanie – mówi Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. Przypomina, że aż rok GDDKiA czekała na ogłoszenie przetargu na dokończenie budowy obwodnicy podwarszawskich Marek (trasa S8), gdzie wiosną 2018 r. z placu budowy wyrzucono firmę Salini. Trzeba tam m.in. sfinalizować prace na trzech bezkolizyjnych węzłach. Obwodnica Marek miała być gotowa w połowie 2017 r. Teraz ma być skończona w 2021 r. Furgalski dodaje, że mimo opóźnień z inwestycjami drogowymi straszenie możliwą utratą pieniędzy unijnych na ten cel jest na razie na wyrost. Do końca 2023 r., do kiedy kontrakty trzeba skończyć i rozliczyć, zostało jeszcze trochę czasu.
Minister Andrzej Adamczyk niedawno zapewniał DGP, że nie brakuje pieniędzy na budowę dróg, a w czasie posiedzenia sejmowej komisji infrastruktury nie wykluczał, że wart 135 mld zł program budowy dróg krajowych za jakiś czas trzeba będzie aktualizować. Możliwe zatem, że rząd będzie musiał dosypać pieniędzy.
Spośród dziewięciu zatrzymanych w tym roku inwestycji drogowych GDDKiA ma na razie jedną podpisaną umowę na kontynuowanie robót. Chodzi o wspomnianą autostradową obwodnicę Częstochowy, gdzie prace wkrótce zacznie konsorcjum z firmą Strabag na czele. W trzech kolejnych przypadkach ogłoszono przetargi. Od czerwca GDDKiA szuka wykonawcy trasy S3 koło Lubina. Oferty mają być otwarte 6 sierpnia. Są szanse, że drogę uda się dokończyć przed upływem 2020 r. Kilka dni temu został zaś ogłoszony powtórny przetarg na budowę trasy S7 ze stolicy do podwarszawskiej Lesznowoli (wylotówka w stronę Radomia i Krakowa). GDDKiA chce pod koniec roku podpisać umowę z nowym wykonawcą. Droga będzie gotowa najwcześniej w połowie 2022 r.