Będą nowe boeingi, embraery i połączenia. Firma nie wyklucza, że teraz postawi też na Airbusa.
Flota narodowego przewoźnika / DGP
W tym tygodniu do Warszawy przeleci piąty z 12 zamówionych boeingów 737 MAX, a w przyszłym pierwsze dwa embraery E190 – dowiedział się DGP. W liniach lotniczych LOT potwierdzono te informacje.
MAX to lżejsza, cichsza i nieco dłuższa wersja najpopularniejszego na świecie modelu boeinga. Po dostarczeniu pierwszych egzemplarzy spółka mocno jednak narzekała na najnowszy produkt giganta z USA. Chodziło o fotele, które okazały się cięższe, niż zapowiadano, a jeszcze zaczęły pękać w nich podłokietniki. Większa waga elementów dla każdej linii ma spore znaczenie, bo przez to maszyna zużywa więcej paliwa. Prezes Rafał Milczarski nie wykluczał walki o odszkodowanie od producenta. Jak się dowiedzieliśmy, LOT doszedł do porozumienia z Boeingiem. Począwszy od siódmego MAX-a, w maszynie pojawią się inne, lżejsze i jednocześnie mocniejsze fotele. Będą one produkowane w Świebodzinie przez tamtejszy oddział niemieckiej firmy Recaro. Trwają rozmowy na temat wymiany foteli w pierwszych sześciu samolotach. MAX pozwoli rozwijać LOT-owi siatkę połączeń średniego zasięgu. Do końca 2019 r. będzie dostarczonych łącznie 12 takich maszyn, ale już wiadomo, że przewoźnik chce zamawiać kolejne.
W przyszłym tygodniu spółka chce z pompą powitać pierwsze dwa nowe embraery E190 (których producent łączy się właśnie z Boeingiem). To będzie nowość we flocie naszego narodowego przewoźnika. Zabierające 106 pasażerów maszyny wyróżniają się możliwością stromego podejścia do lądowania. Dzięki nim LOT już na początku stycznia będzie mógł zacząć latać na położone blisko centrum lotnisko London City. Bliskość zabudowy i krótki pas sprawiają, że z tego popularnego zwłaszcza wśród biznesmenów portu mogą korzystać tylko niektóre samoloty, w tym właśnie Embraer E190. LOT chce być najmocniejszym przewoźnikiem z Europy Środkowej, który będzie korzystać z tego lotniska, i dlatego będzie tam latać nie tylko z Warszawy, ale także z Budapesztu (od 18 lutego 2019 r.) i z Wilna (od 1 maja).
Do końca grudnia Embraer dostarczy łącznie cztery maszyny typu E190. Dzięki temu jego flota będzie liczyć 80 samolotów.
– Dla porównania w 2015 r. było ich 45. Od tego czasu liczba pasażerów wzrosła ponad dwukrotnie: do prawie 9 mln rocznie, a liczba połączeń zwiększyła się z 41 do 106. Barierą dla dalszego rozwoju jest kończąca się przepustowość Lotniska Chopina, dlatego z naszego punktu widzenia kluczowa dla sektora lotnictwa pasażerskiego w Polsce jest budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego – mówi Konrad Majszyk z biura prasowego LOT-u.
Dla przewoźnika problemem wciąż są silniki Rolls-Royce’a w dreamlinerach, czyli długodystansowych boeingach 787. Konieczność ich sprawdzania uziemia część maszyn. W niedzielę do obsługi regularnych połączeń powrócił jeden z trzech wyłączonych samolotów.
Tymczasem LOT wraz z tworzoną Polską Grupą Lotniczą stoi przed wyborem kolejnych maszyn, które mają być zakupione. Dzięki przekazanemu przez rząd miliardowi złotych PGL chce na początek nabyć kilka samolotów, które będą potem leasingowane innym liniom. To ma przynieść duże zyski, które pozwoliłyby spółce rosnąć. Rafał Milczarski, który jest jednocześnie prezesem PGL i LOT, nie wykluczał niedawno, że po latach współpracy z Boeingiem przewoźnik postawi na Airbusa, czyli europejskiego konkurenta firmy z USA. PGL jest w trakcie wyboru doradcy, który będzie rekomendował odpowiednią maszynę.
Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR zaznacza, że miliard złotych od rządu nie pozwoli na duże zakupy. A w takim przypadku nie ma co rezygnować ze współpracy z Boeingiem i stawiać na innego producenta. – Im mniej typów samolotów we flocie, tym lepiej dla przewoźnika. Jeśli LOT jest stałym klientem Boeinga, to może wynegocjować dobre ceny – mówi Furgalski.