Chciałbym poznać ludzi, którzy wymyślają nazwy samochodów i paru z nich zapytać, jakie środki psychotropowe zażywają. Dotyczy to m.in. mercedesa, którego gama składa się z ok. 170 modeli. Nic dziwnego, że jakiś czas temu Niemcy stanęli przed koniecznością uporządkowania ich nazewnictwa. Polegało to na tym, że ktoś wrzucił wszystkie litery alfabetu, znane ludzkości cyfry i znaki do jednego worka, porządnie nim wstrząsnął, następnie wysypał na stół i resztę pozostawił ślepemu losowi. Raz ułożyły się tak: Mercedes-AMG GT 63 S 4matic+ 4doors Coupe.
Dawniej można było iść do salonu oznaczonego wielką gwiazdą, oznajmić, że widziało się na mieście fajne coupe i chce się takie kupić, a sprzedawca od razu wiedział, o który model chodzi. Dziś zadaje pytanie: „Ale ma pan na myśli C coupe, CLA coupe, CLS coupe, E coupe, GLC coupe, GLE coupe, S coupe czy może Mercedes-AMG Coupe?”. A wy zaczynacie zastanawiać się, w jakim języku ten człowiek do was mówi i postanawiacie natychmiast przenieść się do Audi, gdzie wszystko jest prostsze – zaczyna się od litery A, ewentualnie Q (jeśli to SUV) bądź S (wersje usportowione), a na końcu ma jedną cyfrę. I to wszystko. Problem zaczyna się przy wyborze wersji silnikowej. Bo ktoś, komu Niemcy płacą 20 tys. euro miesięcznie, doszedł do wniosku, że oznaczenie 1,5 TSI nikomu nic nie mówi i zamienił je na 35 TSI. Dlaczego akurat tak? Przysięgam wam, że nie wiedzą tego nawet ludzie z Audi, z którymi rozmawiałem. Ale ja mam podejrzenie graniczące z pewnością, że 35 to w tym wypadku oznaczenie poziomu IQ delikwenta, który wpadł na taki pomysł.
A teraz przenieśmy się do Japonii, w której powstał… nissan qashugqauiai. Albo jakoś tak. Choć auto jest na rynku od 12 lat, to wierzcie mi, ani razu nie udało mi się napisać jego nazwy bez błędu. Być może ktoś zamierzał zaproponować coś w stylu nissan QSH, ale przed spotkaniem zarządu nieźle się narąbał i wyszło qushqaiquasah. Albo jakoś tak. Swoją drogą, nazwy zawierające w sobie trzyliterowe skróty też nie są mocną stroną Japończyków. Weźmy mitsubishi ASX – przecież to równie dobrze mogła być nazwa wirusa przenoszonego drogą płciową. Co będzie następne? Van HPV?
Pozostało
76%
treści
Powiązane
Reklama