Wymiana informacji o naruszeniach przepisów za granicą nie skutkuje masowym odbieraniem licencji.
Nowe wymogi / Dziennik Gazeta Prawna
Krajowy Elektroniczny Rejestr Przedsiębiorców Transportu Drogowego (KREPTD) prowadzony przez Główny Inspektorat Transportu Drogowego (GITD) funkcjonuje od roku. Baza zawiera nie tylko informacje o wszystkich przewoźnikach, którzy mają zezwolenia na wykonywanie transportu drogowego, ale też ewidencję poważnych naruszeń przepisów transportowych. Co więcej, stanowi też punkt kontaktowy służący do wymiany informacji między służbami kontrolnymi poszczególnych krajów członkowskich o stwierdzonych przewinieniach.

Gradacja naruszeń

Zasadą jest, że raportowaniu podlegają tylko poważne, bardzo poważne i najpoważniejsze naruszenia. Ich klasyfikacja została określona w rozporządzeniu Komisji Europejskiej (UE) 2016/403 uzupełniającym rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1071/2009 i jest wspólna dla wszystkich państw członkowskich. Innymi słowy takie samo przewinienie popełnione na Węgrzech i w Hiszpanii ma taką samą wagę.
Do tej pory zagraniczne służby kontrolne przekazały do GITD informacje o 937 poważnych naruszeniach, 931 bardzo poważnych i 863 najpoważniejszych popełnionych przez polskie firmy za granicą.
Co ciekawe, najwięcej informacji o naruszeniach nie pochodzi wcale z Francji, Niemiec czy Hiszpanii, ale z Wielkiej Brytanii.
– To ogromne zaskoczenie, bo tamtejsze organy kontrolne w przeciwieństwie do swoich odpowiedników w wielu krajów Europy kontynentalnej cieszą się wśród naszych przedsiębiorców bardzo dobrą opinią. Zwłaszcza z uwagi na bardzo racjonalne podejście do kontroli – nie kryje zaskoczenia Piotr Mikiel, dyrektor departamentu transportu ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych (ZMPD) w Polsce.

(Nie)straszne konsekwencje

Wystarczy informacja o jednej prawomocnie nałożonej karze za najpoważniejsze naruszenie, by organ, który wydał przewoźnikowi uprawnienia, wszczął postępowania w sprawie utraty dobrej reputacji. Jej posiadanie jest warunkiem sine qua non do posiadania licencji na wykonywanie zawodu przewoźnika drogowego.
Jako najpoważniejsze naruszenia sklasyfikowano, np. przekroczenie dopuszczalnych okresów prowadzenia pojazdów o co najmniej 25 proc. lub dziennego czasu pracy o 50 proc. Tak samo traktowane jest korzystanie z urządzeń zakłócających pracę tachografu, brak ogranicznika prędkości, wykonywanie przewozów niesprawnym pojazdem (z wadami układu kierowniczego, hamulcowego, kół, opon, zawieszenia etc.), przewożenie zbyt ciężkich ładunków i posługiwanie się przez szoferów sfałszowaną lub nie swoją kartą kierowcy. Także popełnienie kilku poważnych lub bardzo poważnych naruszeń może skutkować rozpoczęciem procedury badania utraty dobrej reputacji.
– Od września ubiegłego roku zostały wszczęte 184 postępowania w przedmiocie utraty dobrej reputacji. 96 z nich zostało już zakończonych – informuje Emilia Waleriańczyk-Kuźma, zastępca dyrektora biura ds. transportu międzynarodowego w GITD.
Jak się jednak okazuje, nie taki diabeł straszny, jak go przewoźnicy malowali. Aż w 89 przypadkach GITD wydał decyzje stwierdzające, że dobra reputacja pozostaje nienaruszona. Jej utratę organ stwierdził tylko w siedmiu przypadkach, a więc w co 13. postępowaniu. A w pozostałych sprawach przewoźnikom przysługuje prawo odwołania do sądu administracyjnego.

Ostrożny optymizm

– To pokazuje, że wprawdzie naruszenia się zdarzają, ale jednocześnie postępowania administracyjne prowadzone przez GITD w tym zakresie są zrównoważone. Ustawa o transporcie drogowym wymienia różne okoliczności, które trzeba wziąć pod uwagę, zanim podejmie się decyzję w przedmiocie utraty dobrej reputacji. Cieszy, że GITD podchodzi do tego tak racjonalnie, bo środowisko przewoźników najbardziej obawiało się właśnie tego, że za naruszenia, które popełniają kierowcy, konsekwencje poniosą oni jako przedsiębiorcy – komentuje Piotr Mikiel z ZMPD.
Prawnik zastrzega, że mała liczba negatywnych decyzji GITD nie oznacza, że przedsiębiorcy są bezkarni. – Informacje o naruszeniach popełnianych za granicą są konsekwentnie przekazywane, postępowania są wszczynane, więc przedsiębiorcy powinni dyscyplinować swoich kierowców i samych siebie, bo konsekwencje mogą być poważne – przestrzega Piotr Mikiel.
Maciej Wroński, prezes organizacji pracodawców Transport i Logistyka Polska, bardzo ostrożnie podchodzi do przytaczanych danych. Przede wszystkim zwraca uwagę, że 88 postępowań jeszcze nie zostało zakończonych.
– Nowe przepisy zostały wdrożone niedawno, więc po tak krótkim czasie za wcześnie na formułowanie jednoznacznych wniosków, czy będą dużym problemem dla przewoźników, czy nie. Mają one służyć m.in. zwiększeniu jakości wykonywanych usług przez eliminację nierzetelnych przedsiębiorców. Dopiero za dwa–trzy lata będzie można się przekonać, czy to dobra droga – ocenia ekspert.
Dodaje, że ma wątpliwości, czy zaostrzanie przepisów i mnożenie sankcji działają, bo nadal mamy do czynienia z bardzo dużą sferą nieuczciwej konkurencji.
– Na razie nie zauważyłem, by nowe przepisy jakoś wpłynęły na ograniczenie tego zjawiska – konkluduje Maciej Wroński.