Wprowadzenie nowych przepisów (tzw. pakietu mobilności), które zakładają m.in objęcie przewoźników drogowych regulacjami w sprawie delegowania pracowników, zaproponowała Komisja Europejska. Są one niekorzystne dla firm z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym z Polski, która ma jedną z największych flot transportowych w Unii Europejskiej. Według przeciwników tych propozycji są one protekcjonistyczne, bo wypychają te przedsiębiorstwa z rynków krajów Europy Zachodniej.
W czwartek w komisji transportu PE głosowano nad projektami sprawozdań do projektu nowych przepisów. Te sprawozdania miały być podstawą do dalszych prac nad ostatecznym kształtem nowych regulacji – negocjacji z Radą UE (krajami członkowskimi).
Co ważne, w czwartek odrzucono najważniejsze z tych sprawozdań autorstwa europosłanki Merji Kyllonen. Zakładało ono wyłączenie z przepisów o delegowaniu tzw. przewozów bilateralnych (z kraju, w którym mieści się siedziba firmy do innego państwa). Dla polskich przewoźników ważna była jednak przede wszystkim zawarta w tym sprawozdaniu propozycja objęcie delegowaniem transportu międzynarodowego, czyli między dwoma krajami, w których nie znajduje się siedziba firmy transportowej. Na tym europejskim rynku aktywnie działają polskie firmy. Komisja transportu odrzuciła jednak te niekorzystne dla Polski przepisy.
Wynikiem tego głosowania usatysfakcjonowany jest minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. „Wynik dzisiejszych głosowań (...) jest korzystniejszy, aniżeli jeszcze przewidywaliśmy to wczoraj. Dzięki ciężkiej pracy europarlamentarzystów, dzięki ciężkiej pracy branży transportu międzynarodowego, dzięki także wysiłkom ministrów transportu na poziomie politycznym, udało się doprowadzić do tego, że po dzisiejszym głosowaniu transport międzynarodowy nie jest objęty delegowaniem” – oświadczył Adamczyk na spotkaniu z dziennikarzami w Brukseli.
Minister podkreślił jednak, że głosowanie jest tylko pewnym etapem i nie kończy prac nad ostatecznym kształtem przepisów. „Będziemy podejmowali wszelkie możliwe wysiłki, aby uchronić branżę transportową. (...) Będziemy robili wszystko, aby te niekorzystne przepisy zablokować” – wskazał minister.
Z wyniku głosownia usatysfakcjonowani są także polscy europosłowie z PiS i PO.
Kosma Złotowski (PiS) zaznaczył, że propozycje poddane pod głosowanie były dla Polski skrajnie niekorzystne, ale udało się ich część odrzucić. „Bardzo dobrze się stało. (...) Od samego początku mówiliśmy, że cały pakiet mobilności powinien być odsunięty na następną kadencję PE. Jest i będzie przez najbliższy czas tak, jak było, jeśli chodzi o prawa przewoźników. To dobrze dla Europy Wschodniej, to dobrze dla Polski” - powiedział Złotowski po głosowaniu.
Również europosłanka Elżbieta Łukacijewska (PO) podkreśliła, że w głosowaniu udało się odrzucić propozycje niekorzystne dla firm transportowych z Polski i Europy Wschodniej.
„Odrzuciliśmy sprawozdanie poseł Kyllonen, które nie było dobre dla firm transportowych z Polski, z Europy Wschodniej, ale też dla wszystkich firm transportowych w Europie. Ten raport popierali mocno Francuzi i Niemcy. Nie składamy broni, będziemy dalej walczyli, chociaż do końca nie wiemy, jak będzie wyglądało dalsze postępowanie (w PE w sprawie propozycji nowych przepisów - PAP)” – powiedziała Łukacijewska dziennikarzom na briefingu.
Adamczyk zaznaczył, że europosłowie z komisji przyjęli co prawda negatywne zapisy dotyczące kabotażu, ale ciągle jest szansa na to, że zostaną one odrzucone przez cały PE.
Kwestia kabotażu, czyli przewozu ładunków wewnątrz kraju, w którym przewoźnik nie ma swojej siedziby, znalazła się w przyjętym w czwartek sprawozdaniu europosła Ismaila Ertuga. Zaproponował on ograniczenie okresu kabotażu do trzech dni, po którym ma następować 60-godzinny tzw. okres cooling-off (zamrożenia działalności). Dodatkowo postulował obowiązek powrotu samochodu do bazy raz na cztery tygodnie. Podobny pomysł pojawił się podczas negocjacji w Radzie, ale wówczas upadł. Ten zapis był szczególnie krytykowany przez przewoźników.
Rada UE przyjęła natomiast w grudniu ub.r. mandat zakładający utrzymanie obecnych zasad, dopuszczających po zakończeniu operacji w transporcie międzynarodowym wykonanie trzech przewozów kabotażowych w ciągu siedmiu dni. Aby zapobiec systematycznemu kabotażowi, wprowadzony miałby być 5-dniowy okres cooling-off, zanim dalsze operacje kabotażowe będą mogły być przeprowadzone w tym samym kraju i tym samym pojazdem. Taki scenariusz byłby korzystniejszy dla polskich przewoźników.
W czwartek odrzucone zostało natomiast sprawozdanie holenderskiego posła Wima van de Campa dotyczące kwestii powrotu kierowców do domu oraz odpoczynku poza kabiną.
Zgodnie z propozycją Rady UE z grudnia przewoźnik musiałby organizować pracę kierowcy w taki sposób, aby ten mógł (choć nie musiał) wrócić do domu przynajmniej raz na cztery tygodnie. Jeśli kierowca zdecydowałby się na dwa skrócone odpoczynki tygodniowe, powrót do domu następowałby po trzech tygodniach podróży. Regularny tygodniowy odpoczynek (co najmniej 45 godzin) musiałby być spędzony poza kabiną tira.
Tymczasem van de Camp proponował utrzymanie zasad dotyczących odpoczynków tygodniowych, czyli brak możliwości odbioru dwóch skróconych odpoczynków pod rząd, na co zgodziła się Rada, dzięki czemu kierowcy „zaoszczędzony” czas mogliby spędzać w domu z rodziną, a nie w drodze. Komisja transportu nie poparła jednak tej propozycji.
Europosłowie polscy wskazują, że po głosowaniu nie wiadomo, jaki będzie dalszy plan procedowania nad propozycjami przepisów dot. przewoźników, skoro sprawozdanie Ertuga zostało zaakceptowane. Nie wykluczają scenariusza, że zajmie się już nimi nowy Parlament Europejski, który ma być wybrany w tegorocznych wyborach zaplanowanych na maj.
Dziennikarze w Brukseli rozmawiali też po głosowaniach z przewoźnikami drogowymi, którzy przyjechali do Brukseli, by protestować przeciwko głosowanym sprawozdaniom. Po głosowaniu, mimo że wyrazili zadowolenie z jego wyniku, skarżyli się na niepewność prawną co do prowadzonych przez nich przedsiębiorstw.
„Wygraliśmy bitwę, ale wojna trwa. Myślę, że można spodziewać się po tym głosowaniu jakiegoś odwetu ze strony Niemiec i Francji. Będziemy bardziej przyciskani przez kontrole niemieckie i francuskie, bo głosowanie nie poszło po ich myśli” – powiedział dziennikarzom Jerzy Szepietowski, przewoźnik ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce (ZMPD).