Lotnisko Chopina proponuje: Damy wam 200 mln zł, ale chcemy przejąć kontrolę. Modlin odpowiada: Dziękujemy, wolimy pójść do banku.
Lotnisko w Modlinie, drugi port dla Warszawy i piąty pod względem liczby pasażerów w Polsce, dostał zielone światło, żeby negocjować z bankami warunki kredytu. Co potwierdza Leszek Chorzewski, prezes Lotniska Modlin: – Rada nadzorcza spółki Port Lotniczy Warszawa-Modlin upoważniła zarząd do zaciągnięcia zewnętrznego zobowiązania finansowego na rozbudowę terminalu pasażerskiego.
Jak ustaliliśmy, w ciągu dwóch miesięcy port chciałby pożyczyć 65 mln zł. W spłacie tego kredytu miałyby pomóc m.in. przychody z powierzchni komercyjnych w nowym terminalu (czynszu dzierżawnego i prowizji od obrotu). Bo dzięki rozbudowie powierzchnia pasażerska miałaby się zwiększyć z 12 tys. do 23 tys. mkw., a przepustowość lotniska wzrosnąć ponad dwukrotnie, do 6–7 mln pasażerów rocznie. Kredyt miałby pozwolić na kapitalny remont dwóch tras kołowania samolotów.
Modlin pilnie wymaga rozbudowy. W minionym roku obsłużył prawie 2,9 mln pasażerów, o ponad 10 proc. więcej niż rok wcześniej. Za sprawą Ryanaira lotnisko osiągnęło już prawie granice przepustowości. Tymczasem rząd chce, żeby Modlin wspomógł Lotnisko Chopina w obsłudze prognozowanego zwiększonego ruchu lotniczego do czasu wybudowania między Warszawą i Łodzią Centralnego Portu Lotniczego (CPL).
/>
Potrzeby inwestycyjne Modlina to docelowo 450 mln zł, m.in. na nowy pas i drogi kołowania oraz rozwój infrastruktury hangarowej i cargo. Tych inwestycji port nie jest w stanie zrealizować samodzielnie. Nie wystarczy mu też zdolności kredytowej, bo na działalności lotniczej z Ryanairem jako jedynym klientem trudno jest wyjść na swoje. Port wciąż przynosi straty. W przeciwieństwie do Przedsiębiorstwa Państwowego Porty Lotnicze (PPL), czyli zarządcy Lotniska Chopina, a jednocześnie jednego z czterech udziałowców Modlina (ma ponad 30 proc. jego akcji).
PPL zadeklarował gotowość zaangażowania w port w Modlinie 204 mln zł, czyli niemal równowartości wypracowanego przez siebie zysku netto za 2016 r. Co ciekawe, pomysł ten wywołuje opór. Po pierwsze, wewnątrz PPL. W tym miesiącu rada pracownicza spółki przyjęła uchwałę, w której sprzeciwia się pompowaniu pieniędzy w Modlin. Ta opinia to odprysk konfliktu zarządu PPL ze związkami zawodowymi, które domagają się podwyżek i gwarancji płac. Dyrektor PPL Mariusz Szpikowski może ją jednak zignorować.
Po drugie, władze Modlina wiedzą, że choć pieniądze są mu potrzebne jak powietrze, to Chopin nie wyłoży ich bezinteresownie. W zamian chce przejąć kontrolę nad podwarszawskim lotniskiem. PPL chciałby objąć akcje nowej emisji, zwiększając tym samym swój udział w Modlinie z 30 do ponad 50 proc. Udziały Mazowsza spadłyby wtedy z prawie jednej trzeciej do ok. 15 proc. Proporcjonalnie stopniałyby udziały pozostałych akcjonariuszy.
Zarządca Lotniska Chopina, przejmując kontrolę operacyjną nad Modlinem, zyskałby możliwość zarządzania opłatami lotniskowymi w dwóch warszawskich portach, które łącznie mają już prawie połowę krajowego rynku. Modlin zamieniłby się w trzeci pas Lotniska Chopina.
– Jesteśmy temu przeciwni. Znacząca obecność PPL w spółce Modlin jest wskazana, ale pod warunkiem że województwo mazowieckie utrzyma swoją pozycję i będzie współdecydować o losach portu – powiedział nam wczoraj Marek Miesztalski, przewodniczący rady nadzorczej Modlina.
Jak podkreślił, urząd marszałkowski powinien mieć takie prawo z uwagi na pieniądze zaangażowane w budowę lotniska (100 mln zł wkładu w gotówce i 160 mln zł dofinansowania unijnego). Miesztalski to skarbnik Mazowsza i człowiek z ekipy Adam Struzika z PSL, na którą rząd PiS nie ma wpływu. Jest więc klincz, bo PPL to jedyny udziałowiec Portu Modlin z grubym portfelem.
Wiceminister infrastruktury Jerzy Szmit powiedział, że do czasu powstania Centralnego Portu Lotniczego istotną sprawą jest zapewnienie przepustowości na Lotnisku Chopina i w Modlinie. Jego zdaniem te lotniska funkcjonują dziś według swoich planów „i to powinno się zmienić”. Dyrektor PPL Mariusz Szpikowski skomentował, że w przypadku Modlina do tanga trzeba czworga (tylu jest udziałowców, z których tańczyć nie chce Mazowsze).
Na połączeniu Chopina i Modlina pod jednym zarządcą najwięcej do stracenia ma Ryanair. Szef tej linii Michael O’Leary już nazywał tę koncepcję „głupim pomysłem”. Dzisiaj korzysta w Modlinie z preferencyjnych stawek, które po wejściu PPL uległyby zmianie. Docelowo PPL chciałby tak ustawić ceny opłat lotniskowych, żeby zostawić na Chopinie linie regularne (odblokowując przestrzeń dla LOT, który szybko się rozwija), a do Modlina przenieść tanie linie i czartery, ale wtedy Ryanair straciłby uprzywilejowaną pozycję.