W uzgodnieniach międzyresortowych znalazł się projekt ustawy o Przedsiębiorstwie Państwowym „Porty Lotnicze” (PPL). Nowe prawo miałoby wejść w życie w tym roku. Ma ograniczyć przywileje pracowników – dowiedział się DGP.
PPL to zarządca Lotniska Chopina i portu w Zielonej Górze (w największym i najmniejszym porcie w Polsce ma 100 proc. akcji), a także udziałowiec lotnisk w Katowicach, Krakowie, Gdańsku, we Wrocławiu, w Poznaniu, Rzeszowie, Szczecinie, Bydgoszczy i Szymanach. Przedsiębiorstwo funkcjonuje na podstawie ustawy z 23 października 1987 r. o Przedsiębiorstwie Państwowym „Porty Lotnicze” (Dz.U. nr 33, poz. 185 ze zm.). W art. 5 ustawy czytamy, że wykonuje zadania wynikające z przepisów o... powszechnym obowiązku obrony PRL.
– Za sprawą nowej ustawy zniknie relikt komunizmu. To kuriozum, że zarządca największego lotniska działa na podstawie ustawy z czasów gen. Wojciecha Jaruzelskiego – podkreśla Mariusz Szpikowski, naczelny dyrektor PPL.
Głównym celem zmian jest to, by przedsiębiorstwem było łatwiej zarządzać. Chodzi m.in. o zlikwidowanie rady pracowniczej, która dziś ma wiele uprawnień – np. opiniuje budżet PPL. Ma prawo kontroli całokształtu działalności PPL – z wyjątkiem spraw dotyczących obronności i bezpieczeństwa państwa. Radzie przysługuje prawo wstrzymania wykonania decyzji naczelnego dyrektora, jeżeli ta jest sprzeczna z uchwałą tego ciała, zdominowanego przez przedstawicieli trzech związków zawodowych skonfliktowanych z dyrekcją PPL.
Ostatnio rada sprzeciwiła się zaangażowaniu kapitałowemu Lotniska Chopina w Modlin w wysokości 204 mln zł, uzależniając je od podwyżek i gwarancji zatrudnienia dla załogi. A w PPL zarabia się nieźle: średnie wynagrodzenie zasadnicze wyniosło w 2016 r. ponad 5,3 tys. zł brutto, a z dodatkami o charakterze stałym – 9,2 tys. zł. Jedenastoosobową radę pracowniczą PPL wybiera na trzy lata w głosowaniu tajnym zebranie delegatów. To ostatnie liczy 28 członków i jest wybierane przez pracowników PPL w wyborach powszechnych i głosowaniu tajnym. – Rada pracownicza w PRL była kadłubowym przejawem samorządności. W gospodarce wolnorynkowej jej uprawnienia wzrosły, a teraz może spowalniać podejmowanie decyzji i działanie przedsiębiorstwa – taką opinię usłyszeliśmy od jednego z menedżerów w PPL.
Projekt zakłada, że w miejsce tej pracowniczej zostanie powołana rada nadzorcza obsadzana przez ministra infrastruktury, która będzie powoływać zarząd i go kontrolować. Jak potwierdziliśmy, pomysł zakłada, że nie będzie w niej przedstawicieli pracowników.
Czym różni się obecny projekt od rozważanej przed wyborami koncepcji komercjalizacji PPL? Głównie tym, że przedsiębiorstwo pozostanie w całości w rękach państwa. Komercjalizacja zakładała przekształcenie PPL w spółkę prawa handlowego, co miało być wstępem do prywatyzacji. W takim przypadku 15 proc. akcji trafiłoby w ręce pracowników. Według najnowszej koncepcji pracownicy na przekształceniach nie skorzystają.
A PPL to bogate przedsiębiorstwo. Jego wpływy to głównie opłaty pobierane od linii lotniczych oraz przychody od najemców lokali komercyjnych w terminalach. W 2016 r. firma wypracowała ponad 200 mln zł zysku netto – o 40 proc. więcej niż w 2015 r.
Czy za kilkanaście lat nowe-stare PPL będzie zarządzał Centralnym Portem Komunikacyjnym? Jak dowiedział się DGP, w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa rozważany jest pomysł powołania do tego celu całkiem nowego podmiotu, który byłby nieuwikłany w „zależności z przeszłości”. – Żadna decyzja nie zapadła. Ale docelowo nie możemy wykluczyć likwidacji PPL – przyznaje Mariusz Szpikowski.