Zazdrości pan trochę Sławomirowi Broniarzowi, prezesowi Związku Nauczycielstwa Polskiego, że zorganizował 1 września ogólnopolską manifestację niezadowolonych nauczycieli przed gmachem resortu edukacji?
Sławomir Wittkowicz, członek prezydium Forum Związków Zawodowych, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”
ikona lupy />
Sławomir Wittkowicz, członek prezydium Forum Związków Zawodowych, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata” / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

Nie zazdroszczę. Uważam, że manifestacja zorganizowana przez ZNP była dowodem na brak skuteczności związku w trwających rozmowach z kierownictwem MEN oraz efektem frustracji z powodu niespełnienia obietnic premiera wygłoszonych podczas ostatniego zjazdu ZNP.

A Forum Związków Zawodowych też zamierza wyrazić swoje niezadowolenie z decyzji rządu w sprawie podwyżek dla budżetówki proponowanych w przyszłym roku?

FZZ podejmie decyzję w sprawie ewentualnego ogłoszenia formy protestu podczas posiedzenia prezydium FZZ 22 września. Ewentualny protest nie będzie dotyczył tylko budżetówki, lecz także innych sektorów gospodarki.

Ale tak szczerze, bez straszenia. Czy w tym roku szkolnym może dojść do strajku generalnego, jak w 2019 r.?

Tak. Możliwość, że dojdzie do sporów zbiorowych w oświacie i ewentualnie do strajku ogólnopolskiego, jest jak najbardziej realna. Wymaga to jednak podjęcia współpracy wszystkich central związkowych. Uważam, że jest to możliwe. Do rozstrzygnięć powinno dojść w okresie październik–listopad.

Dlaczego trzy centrale związkowe, które mają wpływ na oświatę, nie potrafią się porozumieć i wspólnie zaprotestować przeciwko sytuacji płacowej nauczycieli?

To dobre pytanie. Uważam, że wchodzą w grę dwa podstawowe elementy: interesy polityczne (nie jest przecież tajemnicą, z jakimi partiami kojarzy się ZNP, a z jakimi Solidarność) oraz ambicje liderów (i to jest przykra konstatacja). Od lat twierdzę, że sukces możemy osiągnąć tylko wspólnie, a nie pojedynczo.

W ostatnim czasie porównuje się pensje nauczycieli początkujących z pensjami woźnych i sprzątaczek. Okazuje się, że ci pierwsi niewiele więcej zarabiają od tych drugich. Czy to znaczy, że obsłudze i pracownikom administracyjnym trzeba zamrażać płace, aby młodzi nauczyciele lepiej się czuli?

Zdecydowanie nie. Stwierdzamy tylko, że w interesie społecznym jest podniesienie wynagrodzeń nauczycieli. Edukacja – bezpłatna i wysokiej jakości – to przyszłość naszego rozwoju.

Jednocześnie nie macie na co narzekać, bo nauczyciele otrzymali wyższe odprawy emerytalno-rentowe, dodatkowe i wyższe nagrody jubileuszowe, skrócenie umowy okresowej dla nauczyciela początkującego, a także korzystne rozwiązania związane ze świadczeniami kompensacyjnymi i z naliczaniem godzin ponadwymiarowych. Czy takich rozwiązań właśnie oczekiwaliście, czy jednak coś powinno być inaczej uregulowane?

Należy podkreślić, że te wszystkie sprawy zostały wynegocjowane ze związkami zawodowymi. Niestety, przy okazji pozytywnych zmian w prawie rząd postanowił zaoszczędzić. Wyższe nagrody będą dotyczyły tylko tych nauczycieli, którzy nabędą stosowne uprawnienia po 1 stycznia 2026 r. – w sytuacji gdy prawie wszyscy nauczyciele zaczynają swoją pracę na przełomie sierpnia i września każdego roku. To powoduje pozbawienie kilkudziesięciu tysięcy nauczycieli tego uprawnienia. Traktujemy to jako skandal i dyskryminację.

A w sprawie uregulowania nadgodzin wciąż cisza…

Jeśli o to chodzi, nie ma żadnej potrzeby zmian ustawowych. Wystarczy ewidencjonować pracę nauczycieli – podkreślam, że jest to ustawowy obowiązek dyrektorów! Więc w czym problem? Chyba że samorządy chcą wymusić na MEN takie przepisy, że normy czasu pracy nie będą dotyczyć nauczycieli. Na to nie ma naszej zgody. Jednoznacznie stwierdziłem to podczas spotkania z minister Barbarą Nowacką w czerwcu tego roku.

Jak to jest rzeczywiście z tymi brakami nauczycieli? Jeszcze na początku sierpnia brakowało ponad 20 tys. osób, a tuż przed nowym rokiem szkolnym resort wskazywał, że niemal o połowę mniej?

Wystarczy przejrzeć strony szkół z przydziałami godzin dla poszczególnych nauczycieli. Dzisiejsza szkoła stoi godzinami ponadwymiarowymi, emerytami oraz pracą nauczycieli w więcej niż jednej szkole. To jest chora sytuacja.

Czy to oznacza, że dopóki sprawa nadgodzin nie będzie uregulowana, nauczyciele nie będą jeździć z dziećmi m.in. na zielone szkoły lub na kilkudniowe wycieczki?

Przecież mogą jeździć na wycieczki, zielone szkoły, zawody sportowe, wernisaże i plenery malarskie itp. Wystarczy tylko płacić za pracę w nadgodzinach.

Zmiany w tym roku szkolnym dotyczą m.in. religii. Jak słyszę, zdarza się, że księża, aby mieć pełen etat, zabierają godziny pozostałym katechetom. Dodatkowo lekcje z tego przedmiotu mają być na pierwszej lub ostatniej godzinie zajęć, chyba że cała klasa w nich uczestniczy. Czy to właściwe rozwiązanie pod względem prawnym?

Katecheci (duchowni i świeccy) są pełnoprawnymi nauczycielami. Zdecydowanie negatywnie oceniamy działania minister Barbary Nowackiej w sprawie organizacji lekcji religii. Zdaniem naszego związku ewidentnie naruszają one porządek prawny i międzynarodowe zobowiązania Polski (konkordat). Zachęcamy wszystkich katechetów, którzy utracili pracę, do składania pozwów do sądów pracy – z powołaniem się zarówno na konkordat, jak i na nieopublikowany wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Pomysł przymuszenia dyrektorów szkół do ustalania lekcji religii na pierwszej lub ostatniej lekcji oceniamy jako idiotyczny. Współczuję dyrektorom, którzy dostosowują się do tego rozporządzenia MEN.

Przemysław Czarnek odgraża się też dyrektorom, że ci, którzy zaplanowali jedną godzinę religii tygodniowo, będą za to odpowiadać prawnie, bo Trybunał Konstytucyjny orzekł o niezgodności z ustawą zasadniczą nowelizacji rozporządzenia Barbary Nowackiej dotyczącej zmiany w nauce religii i etyki. Czy dyrektorzy mają się czego bać?

Uważam, że mają. Minister Barbara Nowacka podjęła decyzję, ale konsekwencje jej stosowania spadają na dyrektorów szkół. Jeśli dojdzie do zmiany rządu w 2028 r., nie jest wykluczone zrealizowanie zapowiedzi byłego ministra Przemysława Czarnka.

Zamieszanie jest też z edukacją zdrowotną. Czy rzeczywiście rodzice powinni się bać tego przedmiotu i wypisywać z niego swoje dzieci?

Jedna sprawa to treść podstaw programowych, a druga to, w jaki sposób dany nauczyciel ją realizuje. Uważam, że wprowadzenie edukacji zdrowotnej powinno być poprzedzone rzeczywistymi konsultacjami i debatą społeczną, a nie przeforsowane z powodów ideologicznych. Dzisiejszy konflikt jest konsekwencją błędnych decyzji minister Barbary Nowackiej.

Na horyzoncie są kolejne zmiany – rady szkoły obowiązkowe w każdej placówce, rzecznicy praw ucznia itp. Czy tego powinniśmy teraz oczekiwać w polskiej oświacie?

Nie sądzę, żeby w najbliższych miesiącach ten projekt miał szanse się pojawić w Sejmie. Jest mocno krytykowany przez związki zawodowe i środowisko dyrektorów. Jeszcze raz powtórzę: polska szkoła potrzebuje spokoju i rzeczywistego dialogu, a nie kolejnych ideologicznych fajerwerków.

Na końcu chciałbym panu zadać moje ulubione pytanie – kiedy Karta nauczyciela zostanie zlikwidowana?

Muszę pana redaktora rozczarować – nie sądzę, żeby w dającej się przewidzieć przyszłości doczekał się pan realizacji tego postulatu. Karta nauczyciela stanowi zbiór praw i obowiązków nauczycieli oraz zawiera zapisy quasi-ponadzakładowego układu zbiorowego pracy. I tak zostanie. ©℗

Rozmawiał Artur Radwan