Zakończyły się konsultacje kolejnego projektu nowelizacji Prawa oświatowego (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 737 ze zm.) przygotowanego przez resort edukacji. Na nowelizacji suchej nitki nie zostawili dyrektorzy szkół. Krytycznie do zaproponowanych rozwiązań odniosły się też organizacje związkowe. Stowarzyszenia rodziców popierają zaproponowane rozwiązania, ale pod warunkiem, że ich wpływ na szkoły będzie realny, a nie fasadowy.

Napisać od nowa

Zarzuty dotyczą niemal wszystkich zaproponowanych rozwiązań. Szefowie placówek obawiają się dalszej biurokratyzacji szkół, widzą też niepotrzebne przeregulowanie niektórych obszarów prawa oświatowego.

– Autorskie szkolne zasady, ustalane z uczniami, rodzicami i nauczycielami, stają się zbędne, bo powstaje „centralny regulamin ucznia” – oburza się Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Dodaje, że ze względu na liczne wady nowelizacji OSKKO wnioskuje o wycofanie projektu i ewentualne podjęcie prac na nowo.

Jedną z krytykowanych zmian jest zamiar uregulowania przez resort nieusprawiedliwionych nieobecności, których skala ma się zmniejszyć z 50 proc. do 25 proc. Szefowie placówek oświatowych mówią wprost, że szkoła nie może zakwestionować usprawiedliwienia przekazanego przez rodziców czy pełnoletniego ucznia, nawet jeśli posiada wiedzę, że powód nieobecności jest niezgodny z prawdą. Musiałyby powstać szczegółowy katalog powodów usprawiedliwienia oraz narzędzia weryfikacji, a to jeszcze bardziej skomplikowałoby przepisy.

Prawa i obowiązki uczniów

Duży opór dyrektorów budzi zaproponowany w ustawie katalog praw i obowiązków uczniów.

Dyrektorzy uważają, że ta zmiana doprowadzi do centralizacji zarządzania placówkami oświatowymi.

Jako przykład nadmiernej regulacji wskazują rozwiązanie, zgodnie z którym szkoła może ograniczyć do trzech miesięcy udział ukaranego ucznia w wydarzeniach szkolnych, w tym sportowych.

– Pojawia się pytanie, co w sytuacji, kiedy taka kara jest nałożona na tydzień przed końcem roku szkolnego – pyta Marek Pleśniar. – A już zupełnie niepotrzebny jest zapis, jak dyrektor szkoły ma rozstrzygać zdarzenia w szkole z winy uczniów. To banalne opisanie zwykłych czynności, niewymagających zapisu w ustawie – dodaje.

Nie wszyscy jednak krytycznie podchodzą do tego rozwiązania.

– Pozytywnie oceniamy ustalenie katalogu praw i obowiązków na poziomie ustawy. W projekcie powinny być też wskazane obowiązki wychowawcze rodziców, bo w przypadku niepełnoletnich uczniów to oni odpowiadają za wychowanie i realizację obowiązku szkolnego – mówi Sławomir Wittkowicz, członek prezydium Forum Związków Zawodowych, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”.

Rzecznik ucznia

MEN proponuje, by instytucja rzecznika praw ucznia powstała na poziomie krajowym, wojewódzkim i szkolnym. Ma jednak na to tylko częściową zgodę dyrektorów, którzy nie mają nic przeciw rzecznikom krajowym i wojewódzkim, ale w swoich szkołach taką funkcję widzą niechętnie. Ich zdaniem niezależność i obiektywizm szkolnego rzecznika będą wątpliwe, jeśli jego przełożonym ma być dyrektor szkoły, a przedmiotem oceny – zastrzeżenia wobec koleżanek i kolegów z jednego zespołu nauczycielskiego.

– Protestujemy zwłaszcza przeciwko wyposażeniu rzecznika w uprawnienia związane z postępowaniami dyscyplinarnymi nauczycieli – już teraz występują problemy z antynauczycielską postawą rzecznika praw dziecka – dodaje Sławomir Wittkowicz.

Dodatkowo pojawia się pytanie o zasadność rzecznika w małej szkole, w której problemy są wyjaśniane na bieżąco.

Pozytywnie oceniają to rozwiązanie rodzice, zwłaszcza jeśli nauczyciel pełniący tę funkcję będzie miał przyznaną pewną autonomię.

– Rzecznik praw ucznia jest potrzebny pod warunkiem, że będzie miał własny głos i możliwość wspierania dzieci i młodzieży. Obecnie taką rolę pełnią pedagodzy szkolni – uważa Elżbieta Piotrowska-Gromniak, prezes Stowarzyszenia Rodzice w Edukacji.

Rady szkoły

MEN chce doprowadzić do większego uspołecznienia systemu oświaty. Projekt przewiduje obowiązek tworzenia w każdej placówce rady szkoły – gremium składającego się w równej liczbie z nauczycieli, rodziców i uczniów. Obecnie jest taka możliwość, ale niewiele placówek z niej korzysta. Rada miałaby uprawnienia m.in. do uchwalania statutu szkoły, opiniowania planu jej pracy oraz występowania z wnioskami do dyrektora, rady pedagogicznej, organu prowadzącego szkołę oraz do wojewódzkiej rady oświatowej, w szczególności w sprawach organizacji zajęć.

– Wskutek proponowanych zmian rada szkoły będzie miała kompetencje do opiniowania nauczycieli, a przecież rodzice i uczniowie często nie mają odpowiedniej wiedzy i kwalifikacji do tego – obawia się Krzysztof Baszczyński ze Związku Nauczycielstwa Polskiego. Dodaje, że już 25 lat temu próbowano wpisać do prawa oświatowego obligatoryjne rady szkoły, których się nie udało powołać.

Sceptycy uważają, że rola rodziców we wspieraniu szkół po znowelizowaniu przepisów wcale nie wzrośnie.

– Tymi zmianami na siłę chce się ich uszczęśliwić. Gdzie tu jest miejsce na autonomię rodziców, uczniów oraz nauczycieli. Jak zaczynałam być dyrektorem, była możliwość tworzenia rad, tylko nie było chętnych do zasiadania w nich. Obawiam się, że obecnie mogłoby być podobnie – mówi Izabela Leśniewska, prezes OSKKO.

Jej zdaniem przepis o obligatoryjnych radach szkół będzie martwym prawem, podobnie jak w przypadku wojewódzkich rad rodziców, które w rzeczywistości nie powstają.

– Mam nadzieję, że resort edukacji zrezygnuje z tego rozwiązania – apeluje Izabela Leśniewska.

Organizacje związkowe również mocno wspierają w tym zagadnieniu dyrektorów.

– Jesteśmy przeciwko obligatoryjnemu powstawaniu rad szkół i placówek – to zawsze powinna być dobrowolna i wspólna inicjatywa głównych interesariuszy, a nie przymus ustawowy – uważa Sławomir Wittkowicz.

Zupełnie inaczej zapatrują się na to stowarzyszenia rodziców.

– Bez przygotowania szkół takie rady nie zadziałają. Aby je wprowadzić, trzeba dać większą autonomię szkole i rodzicom, a następnie je budować, co nie jest takie łatwe i oczywiste – mówi Elżbieta Piotrowska-Gromniak, prezes Stowarzyszenia Rodzice w Edukacji. Dodaje, że odbiera wiele telefonów od rad rodziców, którzy się żalą, że są bojkotowani i niewiele mogą zdziałać. ©℗

ikona lupy />
Prawa i kary dla uczniów po nowemu / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe