Najwyższa Izba Kontroli w raporcie „Funkcjonowanie służby cywilnej oraz służby zagranicznej” z 2023 r. zwróciła uwagę na praktykę stosowaną w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i ministerstwach. Polega ona na zatrudnianiu „ekspertów” na podstawie ustawy z 16 września 1982 r. o pracownikach urzędów państwowych (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1917 ze zm.) i powierzaniu im tożsamych lub podobnych zakresów obowiązków do przypisanych zatrudnionym na stanowiskach urzędniczych na podstawie ustawy z 21 listopada 2008 r. o służbie cywilnej (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 409). Różnica? W drugim przypadku o zatrudnieniu na takich stanowiskach decyduje otwarty i konkurencyjny nabór.

Anita Noskowska-Piątkowska, szefowa służby cywilnej, blisko rok temu w wywiadzie dla DGP podkreślała, że w jej ocenie zadania urzędnicze muszą realizować osoby, które przystąpiły do otwartego naboru. Zapowiadała wtedy, że rozprawi się z urzędnikami, którzy pracują w administracji rządowej poza korpusem służby cywilnej. W pierwszej kolejności działania miały objąć ok. 1,5 tys. osób zatrudnionych na stanowiskach eksperckich.

Z opublikowanego właśnie raportu o stanie służby cywilnej i o realizacji zadań tej służby w 2024 r. wynika, że zatrudnienie na wszystkich stanowiskach niemnożnikowych wzrosło z 24 685 do 24 773 etatów. Z kolei liczbę stanowisk eksperckich, do których największe zastrzeżenia miał NIK, udało się zredukować zaledwie o 130 stanowisk.

– Ten przykład pokazuje, że nowy rząd nie uporał się ze stanowiskami eksperckimi, które są urzędniczymi – mówi prof. Krzysztof Kiciński, były przewodniczący Rady Służby Cywilnej. – W kolejnych latach dyrektorzy generalni powinni podjąć jeszcze większy wysiłek, aby wykluczyć te podwójne standardy, które w różnej i niesprawiedliwej formie pozwalają na zatrudnianie urzędników – postuluje profesor.

Poza korpusem

Problem z utrzymującymi się stanowiskami tzw. niemnożnikowymi poza korpusem nie jest jedynym niepokojącym sygnałem. Okazuje się, że drugi raz z rzędu zatrudnienie w służbie cywilnej uległo zwiększeniu. Za poprzednich rządów premiera Donalda Tuska administracja rządowa mocno spuchła – do tego stopnia, że nawet uchwalono ustawę o racjonalizacji zatrudnienia w budżetówce o co najmniej 10 proc. Ostatecznie nie weszła ona w życie, a problem pozostał. Kolejne rządy PiS pilnowały się, aby korpus służby cywilnej nie wzrastał. Przez osiem lat skurczył się o blisko 2 tys. etatów.

– Trzeba też zaznaczyć, że do takiego stanu doprowadziła sytuacja tworzenia właśnie różnych stanowisk eksperckich poza korpusem i wyłączenia części administracji rządowej spod stosowania pragmatyki urzędniczej, jak np. powstanie nowej instytucji Wody Polskie czy też administracja wojskowa – mówi prof. Stefan Płażek, adwokat i adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Według niego niezależnie od praktyk przy rozwoju informatyzacji administracja nie powinna się rozrastać. Tymczasem okazuje się, że w 2023 r. po raz pierwszy pojawił się wzrost zatrudnienia w służbie cywilnej o 2,1 tys. etatów, a w 2024 r. o blisko 2 tys.

A przecież Anita Noskowska-Piątkowska w ubiegłorocznym wywiadzie dla DGP przekonywała, że nie będzie dochodziło do rozrastania się administracji. Zaznaczyła, że może się to zmienić tylko wtedy, kiedy zdecydujemy się na rozszerzenie zakresu podmiotowego, ale wtedy będzie to oczywiste. W sprawozdaniu o stanie służby cywilnej za 2024 r. tłumaczy się tym, że w ministerstwach i KPRM wzrost zatrudnienia wynikał m.in. z realizacji nowych zadań związanych z przygotowaniem do sprawowania przez Polskę prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Z kolei w urzędach wojewódzkich jedną z przyczyn było zwiększenie zatrudnienia w wojewódzkich zespołach ds. orzekania o niepełnosprawności w związku z realizacją nowych zadań wynikających z ustawy o świadczeniach wspierających.

Okresowe zadania, etaty na stałe. Administracja się rozrasta

Eksperci zastanawiają się w takim razie, czy w czerwcu po zakończeniu prezydencji Polski w UE stan zatrudnienia w korpusie automatycznie spadnie.

– Trochę zbyt szybko administracja się rozrasta, a to pokazuje, że nikt nad tym nie ma kontroli i każdy, kto ma tylko odpowiednie środki, tworzy nowe etaty, w tym stanowiska dyrektorskie – mówi Tadeusz Woźniak, poseł PiS i były przewodniczący Rady Służby Publicznej.

Z najnowszego raportu wynika, że w 2024 r. było 3790 wyższych stanowisk w służbie cywilnej (czyli o 126 stanowisk dyrektorskich więcej niż jeszcze w 2023 r.). Zauważalna jest też tendencja spadkowa powoływanych na stanowiska dyrektorskie osób z korpusu służby cywilnej. Dla porównania w 2017 r. – 86 proc. stanowisk dyrektorskich było obsadzonych przez członków korpusu służby cywilnej, a w 2024 r. już tylko 62 proc.

– To pokazuje, że nowa władza sięga po osoby spoza korpusu służby cywilnej na stanowiska dyrektorskie. Prawo wciąż daje możliwość powoływania i odwoływania dyrektorów i zastępców bez konkursu oraz doświadczenia w administracji z tzw. rynku – zauważa prof. Stefan Płażek. – Niepokojąca jest również skala odwołań i powołań na stanowiska dyrektorów i zastępców, która objęła niemal połowę osób na tych stanowiskach. Ta sytuacja pokazuje, że korpus służby cywilnej nie gwarantuje stabilności i ciągłości zajmowania wyższych stanowisk z uwagi na zmianę władzy – dodaje.

O ile szanse członków korpusu służby cywilnej na awans na stanowiska dyrektorskie z roku na rok maleją, to pocieszające są zarobki. W ubiegłym roku, w porównaniu do 2023 r., średnie wynagrodzenie w korpusie zostało zwiększone o 2 tys. zł i wynosi już 11,4 tys. zł brutto, a dyrektorzy tam zatrudnieni zarabiają średnio 22,4 tys. zł brutto. ©℗

ikona lupy />
Zatrudnienie w urzędach rządowych / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe