Brak zainteresowania to główny powód, dlaczego samorządy nie uruchamiają placówek przeznaczonych tylko dla małych uchodźców. Zajmują oni miejsca w tych już działających.

Od połowy marca obowiązują specjalne przepisy, które mają ułatwiać tworzenie żłobków i klubów dziecięcych oraz zwiększanie miejsc w tych istniejących po to, aby zapewnić w nich opiekę dzieciom ukraińskim. Z informacji uzyskanych przez DGP w gminach wynika jednak, że na razie są one wykorzystywane w małym stopniu. Rzadko sięgają po nie również podmioty prywatne.
Mało chętnych
Jednym z takich rozwiązań wprowadzonych przez ustawę z 12 marca 2022 r. o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa (Dz.U. poz. 583 ze zm.) jest umożliwienie otwierania nowych żłobków i klubów dziecięcych w budynkach niespełniających standardów sanitarnych i lokalowych. Miasta jednak na razie nie decydują się na taki krok. - Ta decyzja jest podyktowana przeprowadzonym rozeznaniem w zakresie potrzeb ukraińskich mam, które mają dzieci w wieku żłobkowym - mówi Patryk Pulikowski z Urzędu Miasta Olsztyna.
Również Warszawa i Kraków nie planują uruchamiać nowych placówek na podstawie przepisów specustawy. Dariusz Nowak, kierownik biura prasowego krakowskiego magistratu, wyjaśnia, że jesienią otwarty zostanie nowy żłobek, do którego będą mogły uczęszczać dzieci z polskich i ukraińskich rodzin. Dodaje też, że obecnie w miejskich żłobkach i klubach dziecięcych jest ponad 11 tys. miejsc, z czego 1,8 tys. jest wolnych.
Brak zwiększonego zainteresowania opieką żłobkową powoduje, że gminy przyjmują ukraińskie dzieci na wolne miejsca w istniejących placówkach na ogólnie obowiązujących zasadach. Przykładowo do Zespołu Żłobków Miejskich w Bydgoszczy przyjęto do tej pory jedno dziecko obywatela Ukrainy, w placówkach prowadzonych przez Lublin jest siedmioro takich maluchów, w Gdańsku - 54, a w Łodzi - 106.
Inne udogodnienie, które jest przewidziane w specustawie, dotyczy funkcjonujących żłobków i klubów dziecięcych. Dopuszcza niestosowanie w stosunku do nich niektórych przepisów ustawy z 4 lutego 2011 r. o opiece nad dziećmi w wieku do lat trzech (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 75 ze zm.). Chodzi m.in. o zwiększenie liczby maluchów, którymi może zajmować się jeden opiekun, oraz przekroczenie maksymalnej liczby miejsc w klubie dziecięcym, jeśli ma to na celu objęcie opieką dzieci z Ukrainy. Samorządy zapewniają jednak, że w związku z tym, iż zajmują one wolne miejsca, nie było potrzeby odchodzenia od obowiązujących limitów. Wyjątek stanowi Wrocław, w którym postanowiono, że w każdej placówce powstanie jedno dodatkowe miejsce na opiekuna, właśnie dla dzieci uchodźców. - W ten sposób powstało 289 miejsc, na które dotychczas zapisano 50 dzieci obywateli Ukrainy - informuje Agata Dzikowska z UM Wrocławia.
Potrzebna zgoda
Ze wspomnianych ułatwień mogą korzystać nie tylko samorządy, lecz także podmioty prywatne. Co ważne, w ich przypadku specustawa wymaga uzyskania zgody wójta, burmistrza lub prezydenta miasta - zarówno na otworzenie placówki w lokalu, który nie spełnia standardów, jak i na zwolnienie z przestrzegania któregoś z wymogów w tych już funkcjonujących. Okazuje się, że do tej pory m.in. w Krakowie, Poznaniu, Toruniu, Gdańsku, Łodzi i Lublinie nie wpłynął żaden taki wniosek. W Warszawie był jeden - w sprawie uruchomienia żłobka, ale został wycofany. Podobnie było w Olsztynie, gdzie wnioskodawca wprost wskazał, że było to spowodowane małym zainteresowaniem, i zrezygnował z otwierania placówki. Jeden wniosek o wyrażenie zgody na utworzenie liczącego 30 miejsc klubu dziecięcego wpłynął do UM Wrocławia i została ona udzielona.
- Mieliśmy do tej pory jeden wniosek od podmiotu, który chciał otworzyć dwa żłobki na łączną liczbę 54 miejsc. Po wizytacji obu lokali przez pracowników uzyskał na to zgodę - wskazuje Marta Stachowiak, rzeczniczka prezydenta Bydgoszczy.
Z kolei w Opolu dwa podmioty prowadzące żłobki wystąpiły o zgodę na odstąpienie od przestrzegania limitu dzieci, ale ich wnioski są jeszcze rozpatrywane.
Babcia opiekunka
To, że przepisy specustawy dotyczące opieki żłobkowej są w praktyce rzadko stosowane, zaskoczyło ekspertów. - Wydaje się, że może to być rezultat przyzwyczajenia i podejścia sprowadzającego się do tego, że matka powinna być z dzieckiem w domu przez pierwszy okres jego życia - zauważa prof. Piotr Szukalski z Uniwersytetu Warszawskiego.
Dodaje, że wpływ może mieć też to, że nie wszystkie matki małych dzieci zaczęły pracować. - Trzeba też pamiętać, że w innej sytuacji są kobiety, które przyjechały do Polski z dziećmi np. do pracującego tu męża, bo taka rodzina ma źródło utrzymania, więc przymus ekonomiczny podjęcia zatrudnienia jest w ich przypadku mniejszy niż u pań, które tutaj nikogo nie mają i nie mogą liczyć na wsparcie męża czy rodziny, która została w Ukrainie - podkreśla prof. Szukalski.
Natomiast Beata Tomaszewska-Sobieraj, prezes Stowarzyszenia Żłobków Niepublicznych ProRodzina, zwraca uwagę, że często w skład rodzin, które przyjechały do Polski, wchodzą matka, jej dzieci i ich babcia. W efekcie jeśli matka pójdzie do pracy, to wtedy babcia może zająć się wnukami.
- Musi jeszcze upłynąć trochę czasu, aby wysnuwać jakieś wnioski związane z wprowadzonymi przepisami. Wciąż jesteśmy na etapie dostosowywania się obywateli Ukrainy do funkcjonowania w nowych realiach. Zapotrzebowanie na miejsca opieki będzie się zwiększać - podsumowuje prof. Irena Kotowska z SGH.
Opieka nad dziećmi / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe