Paweł Adamowicz: Znam mnóstwo ludzi, którzy mają pomysły na wydawanie pieniędzy. Ja tych pomysłów mam jeszcze więcej, bo trochę znam to miasto. Ale nie ma nikogo, kto wskazałby stronę dochodową
Wieloletni prezydent Gdańska, swoje urzędowanie rozpoczął w październiku 1998 r. Obecnie ubiega się o reelekcję (KW Platforma Obywatelska RP) / Dziennik Gazeta Prawna
Wybory samorządowe 2014
Warszawa ma II linię metra, Poznań buduje największą spalarnię śmieci, Wrocław otworzył afrykarium. Czym może się pochwalić Gdańsk?
Stadionem piłkarskim wybudowanym na czas i w zaplanowanym budżecie, bez większych kłopotów. Otworzyliśmy niedawno Europejskie Centrum Solidarności z arcyciekawą wystawą, wrażenie robi też Gdański Teatr Szekspirowski z otwieranym dachem. Mamy najdłuższy tunel pod rzeką, czyli pod Martwą Wisłą, który obecnie jest wykańczany i którym kierowcy pojadą w drugiej połowie przyszłego roku. Nasze lotnisko osiąga rekordy, jeżeli chodzi o liczbę obsłużonych pasażerów. Ten rok będzie pierwszym w jego historii, kiedy przekroczymy 3 mln obsłużonych pasażerów. Wymieniliśmy linie tramwajowe, mamy nowoczesny tabor autobusowy. Sama wymiana taboru na najnowocześniejszy w Polsce to wydatek rzędu 330 mln zł. Udało się też ukończyć ważną inwestycję w postaci ramy komunikacyjnej Trójmiasta [Trasa Sucharskiego, Obwodnica Zachodnia i Południowa oraz Trasa Słowackiego – red.]. Dzięki temu ruch tranzytowy przenoszony jest poza części śródmiejskie Gdańska.
Jako jedno ze swoich głównych niepowodzeń wymienił pan brak inwestorów na odnowionym niedawno za niemal 40 mln zł fragmencie Wyspy Spichrzów.
Co cztery lata w ramach kampanii wyborczej publikuję realistyczny program wyborczy i corocznie zdaję sprawę z postępów jego wykonania. Znalezienie inwestora na Wyspie Spichrzów było jednym z celów tej kadencji, byliśmy blisko sukcesu – podpisaliśmy umowę ze spółką giełdową Polnord, ale się wycofała. Północna część wyspy jest bardzo prestiżowym miejscem. Wydaje się, że jest to raczej problem gospodarczy sprowadzający się do znalezienia odpowiednio silnego partnera. Ale nie ustajemy w wysiłkach, by go znaleźć.
Jeden z pana kontrkandydatów, Waldemar Bartelik, twierdzi, że finanse miasta znajdują się w fatalnym stanie i wezwał pana do debaty na ten temat. Jak naprawdę wygląda sytuacja finansowa Gdańska? I czemu nie chciał pan o tym dyskutować?
Odmówiłem, bo nie zamierzam promować mojego kontrkandydata. Jest on mało znany i przyjmując jego zaproszenie, tylko bym go wypromował. Ale nie odmawiam udziału w debatach. Wziąłem już udział w debacie radiowej, w planach jest kolejna. Jeśli chodzi o finanse, wyglądamy bardzo przyzwoicie na tle innych miast w Polsce. Zadłużenie na koniec tego roku będzie obniżone o dodatkowe 180 mln zł, bo udało nam się sprzedać po dobrej cenie grunty pod budownictwo mieszkaniowe. Ale generalnie zadłużony nie jest ten, kto nie inwestuje. My nie zadłużamy się na konsumpcję i wydatki bieżące. Każda pożyczona złotówka jest przeznaczana na wkład własny przy projektach unijnych. Gdańsk jest pierwszym miastem spośród tych powyżej 200 tys. mieszkańców, jeśli chodzi o inwestycje w przeliczeniu na głowę mieszkańca. To 20 tys. zł. Na koniec roku 2014 dług będzie wynosił 1,19 mld zł. W długoterminowej perspektywie będziemy konsekwentnie ten dług optymalizować. Od 2001 r. regularnie podlegamy ocenie ratingowej agencji Fitch, ostatnia ocena jest na poziomie BBB+. W tej i poprzedniej kadencji staraliśmy się wcześniej spłacać kredyty droższe i wyżej oprocentowane. W wyniku działań RPP obniżyliśmy też koszty kredytu na budowę stadionu piłkarskiego.
W samorządach zapanowała moda na budżety obywatelskie. W Gdańsku nie wygląda to różowo. W tegorocznej edycji frekwencja w głosowaniu na projekty do realizacji była o 3 proc. mniejsza niż przed rokiem. Nie imponuje też kwota do podziału – mieszkańcy mieli do dyspozycji 11 mln zł. Łódź przeznaczyła na ten cel aż 40 mln zł, Warszawa ponad 26 mln, a Wrocław ponad 20 mln zł.
Budżet obywatelski nie jest jedynym instrumentem pobudzania aktywności obywatelskiej. Są jeszcze takie narzędzia, jak wolontariat czy obywatelska dobroczynność dla organizacji pozarządowych. Nie należy fetyszyzować budżetu obywatelskiego. Zwiększane wydatki bieżące, w tym budżetu obywatelskiego, będą zawężać pieniądze na inwestycje. Dlatego ci prezydenci miast, którzy poszli zbyt szeroko w kwestii budżetu partycypacyjnego, będą mieli kłopoty z dopięciem budżetu inwestycyjnego. Nie wykluczam, że w ciągu kolejnych 4 lat budżet obywatelski może wzrosnąć, ale nie obiecuję, że będzie rósł co roku. Pamiętajmy, że w tym samym czasie budżety miast muszą obsłużyć wzrastające regularnie wydatki na sferę społeczną. Gdańsk tylko wskutek nowelizacji ustawy o pieczy zastępczej musi wydawać dodatkowo 5–8 mln zł. Pytanie, skąd te pieniądze wziąć albo komu je zabrać. Znam mnóstwo ludzi, którzy mają pomysły na wydawanie pieniędzy. Ja tych pomysłów mam jeszcze więcej, bo trochę znam to miasto. Ale nie ma nikogo, kto wskazałby stronę dochodową. To samo dotyczy moich kontrkandydatów. Na przykład pan Jaworski, etnolog i były prezes Stoczni Gdańskiej, uważa, że w Gdańsku powinien być bezpłatny transport publiczny. A jak zapytałem, skąd wziąć na to pieniądze, to nie potrafił odpowiedzieć.
Pana zdaniem to chybiony pomysł?
Część domorosłych polityków lokalnych obiecuje gruszki na wierzbie. W Gdańsku darmowa komunikacja oznaczałaby spadek dochodów o 140 mln zł. A utrzymujemy zasadę 50:50. Dopłacamy do kosztów funkcjonowania transportu połowę, a drugą połowę mieszkańcy. Tej reguły przestrzegamy od kilkunastu lat i zamierzamy się tego trzymać. Nie sądzę, by miały nastąpić obniżki, ważniejsze, by nie było podwyżek. Na pewno będziemy preferować bilety miesięczne i wielokrotnego użytku. W kolejnych latach będziemy rozbudowywać linie tramwajowe, pojawią się też nowe linie autobusowe. Każdy taki przypadek to nowy wydatek. Dlatego stronę wydatkową trzeba równoważyć stroną dochodową. Tu nie ma miejsca na populistyczne fajerwerki.
Jednym z największych wyzwań, przed jakimi stoi Gdańsk, jest polityka prorodzinna. Miejsce w żłobku znajduje tylko co dwudzieste dziecko przed ukończeniem trzeciego roku życia. Co piąte dziecko w wieku 3–5 lat nie jest objęte publiczną opieką przedszkolną.
Budujemy nowe przedszkola, co roku oddajemy kolejne 2–3 obiekty. A mamy ich i tak dość dużo, bo 58 publicznych, 88 niepublicznych oraz 40 punktów przedszkolnych. I na każde dziecko w tych przedszkolach dopłacamy z miejskiej kasy. Szukamy też nowych sposobów prowadzenia takich inwestycji. Będziemy na przykład budować dom pomocy społecznej dla seniorów w tym samym budynku co przedszkole. Zamierzamy to zrobić w ramach partnerstwa publiczno-społecznego z protestancką organizacją charytatywną Diakonia. Niezależnie od tego trzeba przyznać, że z przedszkolami za chwilę nie będzie problemu, gdyż wzrasta liczba dzieci objętych obowiązkiem szkolnym. Dlatego musimy kontrolować plany rozbudowy przedszkoli, by nie mieć potem odwrotnego problemu. Jeśli chodzi o żłobki – co roku zwiększamy ich liczbę. W tej chwili mamy dziewięć żłobków publicznych, siedem niepublicznych i 15 klubów dziecięcych. Jeszcze w tym roku otwieramy nowy żłobek publiczny. Zwracam również uwagę, że od czterech lat mamy kartę wielkich rodzin. W Warszawie czy Gdyni podobne karty wydawane są rodzinom z czwórką dzieci, u nas – z trójką. To kosztuje nas kilkanaście milionów złotych rocznie.
Czy ponad dwa lata po Euro 2012 można powiedzieć, że Gdańsk wykorzystał tę szansę?
Z pewnością dzięki mistrzostwom Gdańsk otrzymał przyspieszenie inwestycyjne. Euro było świetnym pretekstem do pozyskiwania pieniędzy z Unii, zdecydowanie łatwiej było nam po nie sięgnąć. Osiągnęliśmy ogromne korzyści wizerunkowe, co przekłada się na rosnącą liczbę turystów. Rok 2013 był rekordowy pod tym względem. W sezonie odnotowano 3,36 mln gości, co w porównaniu z sezonem 2012 r., kiedy gościliśmy kibiców Euro, oznaczało 16-proc. wzrost. Wzrost liczby gości z zagranicy był jeszcze bardziej znaczący: ponad 200 procent! W okresie od lipca do września ubiegłego roku było ich 1,36 mln (w 2012 r. było ich 673 tys.). Zdaniem ankietowanych gości wszystko było na piątkę, a największym mankamentem były tłumy!
Trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jeden efekt, często niedoceniany, w postaci psychologii i kapitału społecznego. Gdańszczanie mają przekonanie, że turniej się udał i warto było przy nim pracować. Dziś często ta organizacja jest przywoływana przy kolejnych przedsięwzięciach. Dlatego bez wątpienia miasto wykorzystało daną mu szansę.
Pozostali kandydaci na prezydenta Gdańska:
Waldemar Franciszek Bartelik KWW Masz Wybór-Waldemar Bartelik, Andrzej Jaworski KW Prawo i Sprawiedliwość, Ewa Lieder KWW Gdańsk Obywatelski, Jarosław Szczukowski KKW SLD Lewica Razem, Zbigniew Maksymilian Wysocki KW Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikke