W urzędach wojewódzkich i ministerstwach chętniej przyznawane są dodatki zadaniowe niż nagrody. Co więcej, ten pierwszy bonus może być wypłacany przez wiele miesięcy, a nagrody zdecydowanie rzadziej i w dużo niższej kwocie. W efekcie wybrani
urzędnicy zarabiają znacznie więcej, niż wynika to z zapisów ich umów o pracę. Problem jednak w tym, że ideą dodatku zadaniowego jest przyznawanie go za wykonanie zadania ekstra, np. udział w specjalnym zespole lub świadczenie dodatkowych obowiązków.
DGP zapytał dyrektorów generalnych z urzędów administracji rządowej o to, jak często sięgają po to szczególne świadczenie i w jakiej wysokości wypłacają je swoim urzędnikom. Okazuje się, że w poszczególnych urzędach liczba pracowników, którzy otrzymują ekstra
pieniądze, liczona jest w setkach.
W Kujawsko-Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim można liczyć na dodatek od 200 zł do 1,5 tys. zł miesięcznie. W ubiegłym roku z tego świadczenia skorzystało 150 osób. Na ten cel z funduszu
wynagrodzenia wydano ponad 658 tys. zł.
– Dodatki zadaniowe przyznawane są pracownikom członkom korpusu służby cywilnej za wykonywanie dodatkowych zadań wykraczających poza zakres obowiązków, za zadania występujące okresowo i incydentalnie – przekonuje Adrian Mól, rzecznik prasowy wojewody kujawsko-pomorskiego.
W większości urzędów, jak np. w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim, liczba osób z przyznanym dodatkiem rośnie z roku na rok. Tam w 2019 r. dla 352 urzędników na dodatek zadaniowy przeznaczono 1,35 mln zł, z czego najniższy wynosił 100 zł, a najwyższy 2 tys. zł. Rok później kwota ta wzrosła o blisko 0,5 mln zł, a najwyższe dodatki urosły do 3 tys. zł. Co więcej, w tym roku świadczeniem tym już objęto 220 osób. Kto najczęściej dostaje tam taki dodatek? – Członkowie korpusu służby cywilnej zatrudnieni na stanowiskach samodzielnych, tj. inspektora i starszego inspektora wojewódzkiego – wylicza Agnieszka Strzępka, rzecznik prasowy wojewody lubelskiego.
Wydatki i liczba uprawnionych do dodatku zadaniowego w latach 2019–2020 rosły też w Świętokrzyskim Urzędzie Wojewódzkim. Podobnie w Warmińsko-Mazurskim Urzędzie Wojewódzkim, gdzie w 2019 r. dodatek wypłacono 228 pracownikom, a rok później dodatkowym 192 urzędnikom. Z kolei w Wielkopolskim Urzędzie Wojewódzkim liczba korzystających z dodatku waha się od 511 w 2019 r. do 452 w 2020 r. Mimo niewielkiego spadku liczby uprawnionych na wypłatę dodatku wydano więcej pieniędzy (wzrost z 1,225 mln zł do 1,272 mln zł).
– Dodatki zadaniowe przyznawane są pracownikom okresowo (od 1 miesiąca do 6 miesięcy) za wykonywanie dodatkowych zadań na stanowisku pracy, w tym np. za koordynowanie spraw lub za przejęcie do realizacji zadań w czasie nieobecności pracowników z danej komórki organizacyjnej albo za zwiększoną liczbę prowadzonych spraw np. w czasie epidemii. Są one przyznawane za realizację określonych spraw, a nie są determinowane zajmowanym stanowiskiem – mówi Tomasz Stube, rzecznik prasowy wojewody wielkopolskiego.
Dodatki chętnie przyznają też urzędy centralne. W Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi w 2019 r. zostały one wypłacone 187 członkom korpusy służby cywilnej, a rok później – 655. Resort tłumaczy ten wzrost przejęciem części obowiązków z innego urzędu.
Z kolei kancelaria premiera przekonuje, że w latach 2019–2021 dodatki były najczęściej przyznawane pracownikom zatrudnionym na samodzielnych stanowiskach pracy. W 2019 r. z tytułu dodatków zadaniowych wypłacono pracownikom ogółem 360,9 tys. zł. W 2020 r. już 990 tys. zł. Jak tłumaczy urząd – to skutek przejęcia w tym okresie przez KPRM zadań i pracowników pionu unijnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i byłego Ministerstwa Cyfryzacji. Z kolei z danych uzyskanych z resortu spraw zagranicznych wynika, że co roku na ponad 500 osób otrzymujących dodatek zadaniowy przeznaczanych jest od 5,4 mln zł do 6 mln zł rocznie.
Łatwiej, bo brak związków
– W większości urzędów nie ma związków zawodowych i tam panuje pełna swoboda przy przyznawaniu dodatków – mówi Robert Barabasz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim. I dodaje, że u niego w urzędzie bonus może maksymalnie wynieść do 2 tys. zł miesięcznie. – Takich regulaminów nie ma w innych urzędach – precyzuje Barabasz.
Eksperci podkreślają szczególny charakter dodatku zdaniowego. Ale od razu dodają.
– Jeśli w poszczególnych urzędach jest tych dodatków kilkaset na około tysiąc pracowników, to śmiało można powiedzieć, że to
świadczenie jest rekompensatą za brak podwyżek dla swoich i nie ma już wyjątkowego charakteru, tylko jest częścią pensji – uważa Jolanta Itrich-Drabarek z Uniwersytetu Warszawskiego, były członek Rady Służby Cywilnej.
Według niej takie
świadczenia powinny dotyczyć członków specjalnego zespołu, który jest powoływany do realizacji określonego zadania. Zaznacza, że w urzędach brakuje transparentności przy wypłacie bonusów.
Większość urzędów podkreśla, że dodatek trafia do tych urzędników, którzy pracują za innego pracownika, gdy ten przebywa na długotrwałym zwolnieniu. – Urzędom opłaca się dać np. tysiąc lub dwa tysiące miesięcznie, aby urzędnik pracował za dwóch. Dodatkowo w służbie cywilnej, aby zatrudnić na zastępstwo, trzeba rozpisać konkurs. Już przy wolnych etatach są trudności ze znalezieniem odpowiedniego kandydata, a co dopiero przy zastępstwie – mówi Robert Barabasz.
Doktor Jakub Szmit z Uniwersytetu Gdańskiego, ekspert ds. administracji publicznej, podkreśla, że jeśli jeden inspektor wykonuje dodatkową pracę za innego, to powinien otrzymywać wynagrodzenie z tytułu nadgodzin, a nie dodatek zadaniowy. – Jeśli ktoś pracuje przy obsłudze z klientami i jest narażony na zarażenie się COVID-19, to powinien liczyć co najwyżej na nagrodę, a nie dodatek zadaniowy – dodaje.
Dyrektorzy generalni za każdym razem podkreślają, że dodatek zadaniowy jest przyznawany za czynności ekstra. Nie precyzują jednak, jakie konkretnie działania mają na myśli. ©℗