Narodowy Spis Powszechny (NSP), który rusza 1 kwietnia, nie został dostosowany do potrzeb osób niesłyszących – alarmują parlamentarzyści i rzecznik praw obywatelskich.

Główną formą jego przeprowadzania będzie samospis internetowy, co oznacza, że wymagane dane i informacje będziemy przekazywać za pomocą interaktywnej aplikacji dostępnej na stronie GUS. W przypadku braku możliwości spisania się w ten sposób obywatel będzie miał obowiązek zgłosić ten fakt na specjalną infolinię. Wtedy spis przeprowadzi rachmistrz w wywiadzie bezpośrednim lub przez telefon. W przypadku osób niesłyszących ten wymóg jest nie do zrealizowania.
– Osoby głuche i głuchonieme nie są w stanie porozmawiać przez telefon ani bezpośrednio z rachmistrzem, jeżeli nie posługuje się on językiem migowym. Wielu z nich nie przeczyta ze zrozumieniem pytań w kwestionariuszu, bo posługują się polskim językiem migowym (PJM), który znacząco różni się od języka polskiego – alarmuje Paulina Matysiak, posłanka Lewicy.
Posłowie Lewicy skierowali interpelację do premiera. Zapytali m.in., czy GUS planuje powołanie rachmistrzów posługujących się PJM.
RPO zwraca z kolei uwagę, że w ankiecie znajduje się pytanie o to, jakiego języka używa ankietowany w kontaktach domowych. Rzecznik chciałby, aby była możliwość wskazania w odpowiedzi, że jest nim polski język migowy.
– Miałoby to istotne znaczenie nie tylko dla środowiska osób głuchych. Brakuje bowiem wiarygodnych statystyk dotyczących tego, ile osób faktycznie posługuje się tym językiem, co utrudnia działania na ich rzecz. Możliwość wskazania PJM umożliwiłaby zgromadzenie danych pomocnych w zagwarantowaniu realizacji potrzeb tej grupy obywateli – uważa Adam Bodnar.
RPO zwraca uwagę, że środowisko osób głuchych od dawna występuje o uznanie PJM za język obcy. Niesłyszący postrzegają siebie bowiem nie jako osoby z niepełnosprawnością, lecz jako mniejszość językowo-kulturową.
500 tys. liczba osób głuchych w Polsce
900 tys. osób ma poważny uszczerbek słuchu