"To jest ewidentne zaprzeczenie jakimkolwiek zasadom demokracji" - uważa Łukasz Wróbel ze Stowarzyszenia Republikanie. Jego zdaniem, w wyniku wprowadzenia tego przepisu bezwzględna większość obywateli nie będzie mogła odwołać swojego burmistrza, prezydenta czy wójta. Wyjaśnił, że będzie to możliwe w sytuacji, gdy do wyborów pójdzie 52 procent obywateli, a do referendum w sprawie odwołania władz 51 procent.
Lech Królikowski, przewodniczący Rady dzielnicy Ursynów w Warszawie uważa, że propozycja prezydenta osłabia rady gmin i wzmacnia pozycję wójta , burmistrza i prezydenta miasta, co - w jego opinii - stanowi naruszenie zasady równowagi władz zapisanej w konstytucji.
Prezydencki projekt ustawy samorządowej poparł Andrzej Porawski, dyrektor Biura Związku Miast Polskich. W jego ocenie, propozycja podwyższenia progu frekwencji przy odwołaniu władz jest dobra i uczciwa. Porawski przypomniał, że w 2002 roku obniżono ten próg o czym nie mówią przeciwnicy prezydenckiej propozycji.
" Uważamy, że referendum odwoławcze bywa nadużywane przez partie polityczne" - dodał.Doradca Prezydenta RP, profesor Jerzy Regulski jest zdania, że odwołanie wójta, burmistrza czy prezydenta miasta powinno być trudniejsze, niż do tej pory. Wtedy zapobiegnie się sytuacji, gdy referenda będą wykorzystywane do prowadzenia długotrwałej kampanii wyborczej.
Jerzy Regulski powiedział IAR, że referenda odwoławcze nie służą temu, by coś naprawić, bo wybrane nowe władze w ciągu kilku miesięcy nic nie zrobią - odwrotnie spowodują blokadę różnych postępowań. W ocenie doradcy prezydenta chodzi w nich o zaistnienie kandydata, o zrobienie ruchu, żeby mieć lepszy punkt startowy w wyborach samorządowych.
Pierwsze czytanie prezydenckiego projektu ustawy o współdziałaniu w samorządzie terytorialnym na rzecz rozwoju lokalnego i regionalnego oraz o zmianie niektórych ustaw odbyło się w Sejmie pod koniec września.