Jacek Protas: Utrudnieniem w wydatkowaniu pieniędzy z UE jest m.in. obecna procedura przetargowa. Nie zmniejsza się dysproporcja między regionami lepiej i gorzej rozwiniętymi
Jacek Protas, marszałek województwa warmińsko-mazurskiego, prezes Związku Województw / Dziennik Gazeta Prawna

Czy uważa pan, że system janosikowego, czyli przekazywania pieniędzy przez bogatsze samorządy do tych biedniejszych, jest dobry, czy też można by znaleźć inne rozwiązania, a jeśli tak, to jakie?

Województwa dzięki wsparciu Unii Europejskiej systematycznie zmniejszają dystans do regionów europejskich, jednak ta konwergencja nie następuje wewnątrz kraju. Regiony Polski wschodniej, Pomorze Zachodnie czy Lubuskie rozwijają się wolniej od województw tradycyjnie mocniejszych gospodarczo. Musimy kreować skutecznie wewnętrzną politykę spójności wykorzystując zarówno środki krajowe, jak i europejskie. System janosikowego nie jest skonstruowany w sposób doskonały, ale jest niezbędny do realizowania solidarnej, konsekwentnej polityki rozwoju państwa.

Jaka część budżetu województwa warmińsko-mazurskiego pochodzi z janosikowego?

Te środki ujęte są w naszym budżecie jako subwencja regionalna i wynoszą ponad 63 mln zł, czyli ponad 5 proc. całości.

Co by pan zrobił, gdyby nie napływały te pieniądze?

Brak środków z tego źródła oznacza dla nas albo ograniczenie inwestycji, a przez to słabsze wykorzystanie funduszy europejskich, albo konieczność sięgania po większe kredyty, czyli zadłużenie. Obydwa te rozwiązania ograniczają nam możliwości rozwojowe. Realizowanie krajowej polityki spójności bez tego instrumentu nie jest możliwe.

Podsumujmy stan wdrażania regionalnych programów operacyjnych: wszystkie województwa zatwierdziły do realizacji 30,2 tys. wniosków na 63,4 mld zł. To 87,9 proc. alokacji, ale w wielu regionach, w tym w pańskim, nadal nie zagospodarowano jeszcze 20 proc. pieniędzy. Dużo.

Na Warmii i Mazurach, jak w wielu innych regionach, zakończył się proces kontraktowania środków dla przedsiębiorców. W nielicznych województwach podpisywane są ostatnie umowy. My zostawiliśmy sobie jeszcze pulę środków na kontynuację inwestycji infrastrukturalnych, czyli budowę dróg i lotniska. Z tą ostatnią inwestycją mieliśmy opóźnienia, bo wcześniej chcieliśmy ją realizować w partnerstwie publiczno-prywatnym, lecz nasz ówczesny partner okazał się nierzetelny. Teraz realizuje ją powołana samorządowa spółka, która zebrała potrzebną dokumentację, uzyskała decyzję środowiskową, rozpoczęła przetargi. Na uruchomienie regionalnego portu lotniczego zarezerwowaliśmy 37 mln euro. Jednocześnie modernizujemy 350 km dróg regionalnych, co również musi potrwać, ponieważ blisko połowa naszego województwa jest objęta jakąś formą ochrony przyrodniczej, przede wszystkim programem Natura 2000. Jednak prawie wszystkie odcinki tej sieci są już realizowane. Jestem przekonany, że zdążymy z rozliczeniem naszego RPO w całości.

Z czego wynika opieszałość w innych regionach? Do tej pory 40 proc. inwestycji w 16 RPO nie zostało rozliczonych.

W Polsce przyzwyczailiśmy się do wyścigu, kto najszybciej wyda środki europejskie, bo zwycięzcy dostawali dodatkową pulę z krajowej rezerwy wykonania. Ale spokojnie, zdążymy, mamy czas na rozliczenia do końca 2015 r. Oczywiście szybciej wydaje się środki na konkursy dla przedsiębiorców niż na inwestowanie w drogi, bo ono obejmuje cały proces – przygotowanie dokumentacji, czekanie na decyzje środowiskowe, problemy z wyłonieniem rzetelnych wykonawców. Wiele samorządów jest jednak zdeterminowanych, aby inwestować także w infrastrukturę drogową i kolejową, bo wykluczenie komunikacyjne i konieczność łatania luki cywilizacyjnej to problem nie tylko Warmii i Mazur.

To łatanie nie idzie zbyt dobrze. W 16 województwach miało być 18,9 tys. km internetu szerokopasmowego, są 423 km. Resort rozwoju regionalnego wpisał projekt na listę zagrożonych. Co się stało?

Nie wiem, co dzieje się w innych regionach. My kilka miesięcy temu podpisaliśmy umowę z konsorcjum Hawe, wykonawcą projektu na Warmii i Mazurach. Będzie on realizowany w systemie zaprojektuj – wybuduj – zarządzaj. Nie jesteśmy jedynym samorządem, który się zdecydował na takie rozwiązanie, bo daje ono pewność, że partner będzie dbać o jakość wykonania i zarządzać siecią. Dodam, że województwa Polski wschodniej dostały propozycję przejęcia projektu od MRR dopiero w 2011 r., kiedy był on już zagrożony i wiadomo było, że przygotowanie dokumentacji nie przebiega zgodnie z planem.

I w nieco ponad dwa lata uda się wybudować ponad 18 tys. km?

Nie mogę odpowiadać za wszystkich. U nas plan zostanie wykonany.

I inwestycje na kolei też? W całej Polsce przebudowano mniej niż jedną trzecią z zaplanowanych linii, zakupiono mniej niż jedną trzecią taboru. Z budową i modernizacją sieci wodnej i kanalizacji jest tylko trochę lepiej.

To prawda, są zapóźnienia. Myślę, że PLK nie przygotowały się należycie do realizacji takich wielkich przedsięwzięć. Jednak Komisja Europejska stoi na stanowisku, z czym się w pełni zgadzam, że część środków na infrastrukturę komunikacyjną musi zostać zainwestowana w kolej. I te inwestycje, choć z dużym opóźnieniem, ruszyły. Na zakontraktowanych odcinkach teraz praca wre, choćby u nas – na trasie Warszawa – Gdynia czy Olsztyn – Szczytno, do samego lotniska w Szymanach. Dużo jednak słyszę o problemach z wykonawcami, którzy w przetargach zaniżali ceny, a potem nie mogli się wywiązać z umów. Inny problem to trudności w porozumieniu z konserwatorami przyrody czy zabytków.

Wspominał pan o przedsiębiorcach zaniżających ceny, ale ktoś wybierał ich oferty. Oceniający nie widzą, że ceny są dumpingowe?

Odrzucamy rażąco niskie oferty, jednak wtedy wykonawcy zgłaszają się do Krajowej Izby Odwoławczej, która przyjmuje takie odwołania. W tym zakresie konieczna jest zmiana prawa. Cieszę się, że ustawa regulująca system przetargowy zostanie zmodyfikowana w taki sposób, aby przy wyborze oferty cena nie była jedynym decydującym kryterium.

Dopytuję o to, czy regiony potrafią wykorzystywać przydzielone im pieniądze, bo w nowej perspektywie finansowej dostaną ok. 28 mld euro, czyli niemal 120 mld zł. To prawie 40 proc. więcej, niż obecnie. Dojdą też nowe zadania. Czy województwa są na to przygotowane?

Przez lata inwestowania środków europejskich zdobyliśmy doświadczenie, wiemy, jak ustrzegać się błędów i jesteśmy przygotowani do nowej perspektywy. Od 2015 r. ponad połowa środków musi zostać przeznaczona na projekt Europa 2020, czyli na strategię na rzecz inteligentnego i zrównoważonego rozwoju, sprzyjającemu włączeniu społecznemu. Mamy świadomość zagrożeń. Obawiamy się, czy w dobie spowolnienia gospodarczego samorządy, instytucje i przedsiębiorstwa znajdą środki na wkład własny do inwestycji.

Dostęp do kapitału będzie największym wyzwaniem?

Tak. Dlatego rozmawiamy z panem premierem o stanie finansów samorządowych i o pomocy oczekiwanej ze strony rządu. Dostaliśmy obietnicę, że kredyty zaciągane na pokrycie wkładu własnego do inwestycji z programów europejskich będą wyłączone z procedury ograniczania nadmiernego deficytu.

Ale zadłużenie samorządów wpływa na poziom zadłużenia państwa.

Jednak to my najwięcej inwestujemy w rozwój. To sprawa proporcji – chcemy, by więcej długu mogły generować samorządy, a mniej sam rząd. Poluzowanie barier pozwoli na lepsze wykorzystanie środków europejskich, wpompowanie ich w rynek, a co za tym idzie – na pobudzenie gospodarki i modernizację państwa.

Jakie będą priorytety inwestycyjne w nowej perspektywie?

Likwidacja dysproporcji między najbiedniejszymi województwami w Polsce i regionami europejskimi postępuje bardzo szybko. Natomiast nie następuje ona między mocnymi a słabszymi regionami w kraju. To konsekwencja braku inwestycji centralnych w biedniejszych częściach Polski. Wystarczy spojrzeć choćby na mapę autostrad. Nie ma ich na Podlasiu, na Pomorzu Zachodnim, nie ma także na Warmii i Mazurach. Zwracamy uwagę rządu na to, jak ważne są inwestycje w infrastrukturę transportową czy system energetyki. Dlatego trzeba również inwestować w linie przesyłowe czy niskiego napięcia, biogazowanie, elektrownie na biomasę, fermy solarne, w końcu małe, przydomowe elektrownie wiatrowe.

I to ma zachęcić przedsiębiorców, by inwestowali w słabiej rozwiniętych regionach?

Wiemy, że trudno inwestować tam, dokąd nie można dojechać. Dlatego samorządy, zwłaszcza z regionów słabo rozwiniętych, znaczną część środków przeznaczyły na infrastrukturę. Dojazd do nas będzie coraz krótszy i łatwiejszy. Budujemy parki technologiczne i rozwijamy strefy ekonomiczne. Przygotowujemy się na silne wsparcie projektów innowacyjnych. Wystąpimy do MRR, by większość pomocy dla regionów słabo rozwiniętych była bezzwrotna. Współczynniki wzrostu produkcji i zatrudnienia są bowiem wyższe tam, gdzie przedsiębiorstwa nie musiały oddawać pieniędzy.