Pomijając inwestycje oddawane etapami, regułą jest płacenie wykonawcom dopiero po zakończeniu publicznego zlecenia.
Zazwyczaj nie jest to problem przy niedużych zakupach: firma dostarcza zamówiony towar, wystawia fakturę i otrzymuje zapłatę. Gorzej, gdy chodzi o usługi, a przede wszystkim roboty budowlane. W zasadzie całą inwestycję musi najpierw sfinansować przedsiębiorca. Dopiero po zakończeniu prac może liczyć na wynagrodzenie.

Martwe zaliczki

Aby nieco ulżyć przedsiębiorcom, ustawodawca ponad dwa lata temu zdecydował się wprowadzić do ustawy – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2010 r. nr 113, poz. 759 ze zm.) art. 151a umożliwiający zamawiającym wypłacanie zaliczek na poczet wykonania zamówienia.

0,4 proc. ogłoszeń o zamówieniach publicznych przewiduje wypłatę zaliczki

Tyle że urzędnicy nie chcą z tej możliwości korzystać. Jak wynika ze sprawozdania Urzędu Zamówień Publicznych za ubiegły rok, tylko w 690 przetargach przewidziano możliwość wypłaty zaliczki. Biorąc pod uwagę, że w tym czasie udzielono prawie 187 tys. zamówień, należy uznać, że przepis w praktyce pozostaje martwy.
– To szczególnie dotkliwe dla firm z sektora małych i średnich przedsiębiorstw. Nie mają one własnego kapitału, a więc najczęściej muszą się posiłkować kredytem. Tyle że jego zdobycie bywa trudne, a nawet gdy zostanie przez bank przyznany, to wiąże się z dodatkowymi kosztami – zwraca uwagę Anna Woźnica, ekspert Pracodawców RP.

Korzystna zwłoka

Skąd bierze się niechęć urzędników do udzielania zaliczek?
– Jeśli gmina zbliża się do granicy dopuszczalnego zadłużenia, to dla niej każdy miesiąc zwłoki w płatnościach jest korzystny. Gdy więc może opóźnić wydatki o rok, to oczywiste jest, że to wykorzysta – mówi pragnący zachować anonimowość urzędnik samorządowy odpowiedzialny za zamówienia publiczne.
– Nakłada się na to brak konsekwencji w innych przepisach, który sprawia, że wypłacenie zaliczki mogłoby zostać podważone w trakcie kontroli. W efekcie trudno się dziwić, że służby finansowe nie są skore do finansowania z wyprzedzeniem – dodaje Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich.

W przetargach samorządowych prawo pozwala wypłacać zaliczki bez żadnych ograniczeń.
Jeśli zamawiający przewiduje wypłatę kilku zaliczek, to każdą kolejną może uruchomić dopiero wtedy, gdy firma zrealizuje część zlecenia o wartości odpowiadającej poprzedniej zaliczce.

Dodatkowo zniechęcać mogą przypadki, o jakich głośno przy budowie autostrad, gdy okazuje się, że kolejna firma nie jest w stanie zrealizować inwestycji. Samorządowcy boją się, że – chociaż na mniejszą skalę – mogłoby to także ich spotkać. A to oznaczałoby utratę publicznych pieniędzy i nawet wieloletnie starania o ich odzyskanie.
Paradoksalnie, opóźnianie wypłat działa na niekorzyść samych urzędów. Przyznawanie zaliczek mogłoby bowiem prowadzić do oszczędności.
– Gdyby firmy nie musiały brać kredytów i płacić związanych z nimi kosztów, mogłyby proponować w swych ofertach korzystniejsze ceny – tłumaczy Woźnica.