Pomysły na zrekompensowanie samorządom przez rząd utraconych dochodów w postaci dotacji lub zapewnienia udziału w VAT sformułowali we wtorek samorządowcy, którzy spotkali się w Chorzowie, aby rozmawiać o niekorzystnych dla nich zmianach w przepisach podatkowych.
Spotkanie zgromadziło kilkudziesięciu samorządowców z miast i gmin woj. śląskiego i innych części południowej Polski, np. Wałbrzycha. Jak wyjaśniał na poprzedzającym je briefingu gospodarz, prezydent Chorzowa Andrzej Kotala (PO), chodzi m.in. o mające wejść w życie w II poł. br. zmiany w przepisach, za sprawą których znacząco zmniejszą się wpływy do budżetów miast i gmin, wśród nich zmiany w podatku PIT.
"Chcemy bić na alarm, że zgodnie z tym, co obliczył Związek Miast Polskich, w przyszłym roku samorządom zabraknie ponad 7 mld zł. W przypadku Chorzowa jest to kwota ok. 20 mln zł, która wynika tylko z propozycji związanych z podatkiem PIT: zwolnienia z niego osób do 26. roku życia, podwojenie kosztów uzyskania przychodów i obniżenie podatku z 18 proc. do 17 proc." - mówił Kotala.
Wraz z podwyżkami pensji nauczycieli, za którymi nie poszło zwiększenie subwencji oświatowej, a także wobec podwyżek cen energii i podwyżek minimalnej pensji, chorzowski samorząd wyliczył, że wpływ tych zmian na budżet miasta sięgnie łącznie ok. 30 mln zł. Dla porównania Kotala wskazał we wtorek, że budżety miejskich instytucji kultury sięgają kilku milionów złotych, a składka tego miasta na finansowanie komunikacji publicznej (do Zarządu Transportu Metropolitalnego) - 21 mln zł.
"Oczywiście możemy wyciąć wszystkie inwestycje: remonty przedszkoli, remonty dróg, a na ten i przyszły rok mamy zaplanowane remonty trzech głównych arterii, gdzie przebiega również torowisko tramwajowe: to jest ul. Powstańców, ul. Hajducka i ul. 3 Maja..." - sygnalizował Kotala.
Wskazał jednocześnie, że Chorzów ma dzisiaj nadwyżkę finansową, dzięki której realizuje inwestycje, na poziomie 35 mln zł.
"Po tych wszystkich zmianach spodziewamy się, że będą to już tylko 2 mln zł, ale są miasta, które będą już na stracie: minus 16 mln zł, jak Ruda Śląska, minus 8 mln zł, jak Świętochłowice i minus ponad 20 mln zł, jak Zabrze. Są także miasta, które mimo dodatkowego obciążenia będą nadal w dobrej sytuacji finansowej, jak Gliwice, Katowice, Tychy" - wymieniał prezydent Chorzowa.
"Nie możemy jako samorządy ponosić odpowiedzialności za kolejne propozycje dzisiaj rządzących, zmierzające do pozyskiwania sobie kolejnych grup społecznych pod kątem chociażby zbliżających się wyborów" - ocenił Kotala.
"Tu nie chodzi o politykowanie, tylko to jest dramatyczne wołanie o pomoc, o rozwiązanie tego problemu, ponieważ – jak zapewnia Europejska Karta Samorządu Lokalnego - państwo ma zagwarantować niezależność finansową samorządu, aby mieszkańcy mogli sami decydować, co, jakie inwestycje, chcą u siebie mieć" - dodał.
Pytany o pomysły na rozwiązanie problemu, prezydent Chorzowa wymienił dwa. "Jeżeli rząd finansuje z własnego budżetu kolejne programy 500 plus, 300 plus, 13. pensję dla emerytów, to również może w swoim budżecie przewidzieć dotację dla gmin, która zwraca im utracone środki finansowe, które wynikają z ich pomysłów" - powiedział.
"Kolejna propozycja może być taka, że również miasta i gminy będą miały udział w podatku VAT, co jest dla nas na razie niedostępne, bo w przypadku VAT wpływy trafiają głównie do budżetu państwa. Myślę, że takich propozycji może być więcej" - ocenił Kotala.
Pytana przez PAP o ocenę wpływu rządowych zmian na sytuację finansową Wałbrzycha wiceprezydent tego miasta Sylwia Bielawska zastrzegła, że tamtejsi samorządowcy jeszcze nie mają końcowych wyliczeń. "Liczymy, że są to straty w wysokości ok. 15-17 mln zł, czyli bardzo duże. Jeżeli do tego doliczymy straty wynikające z niedoszacowanej subwencji oświatowej, zaczynamy się zastanawiać, który remont drogi wstrzymać, które mieszkania przestać remontować lub czy rozpoczniemy budowę basenu, o który proszą mieszkańcy" - wyjaśniła.
Oceniła również, że współdziałanie samorządów odnośnie takich wyzwań – nie tylko w ramach samorządowych organizacji – jest celowe. "Chociażby wobec ostatniej zmiany dotyczącej dzielenia subwencji oświatowej, dzięki temu że zaczęliśmy mówić jednym głosem, że te koszty są niedoszacowane (...), sprawiło to, że nagle znalazły się dodatkowe 400 mln zł, a z części pomysłów zaczęto się wycofywać" - zaznaczyła wiceprezydent Wałbrzycha.
Chorzów to kolejne miasto w woj. śląskim, którego władze w ostatnich dniach wyraziły obawy o budżet w związku z nowymi rozwiązaniami podatkowymi. Podczas ubiegłotygodniowej konferencji prasowej w Częstochowie prezydent Krzysztof Matyjaszczyk (SLD) sygnalizował, że w budżecie tego miasta w efekcie "polityki rządu PiS" zabranie ponad 125 mln zł.