Nie tylko instalacje należące do samorządów zostaną objęte prewencyjnymi, niższymi stawkami obowiązkowych kaucji gwarancyjnych.
To najważniejsza zmiana w trzecim już projekcie aktu wykonawczego do ostatniej noweli ustawy o odpadach (Dz.U. z 2018 r. poz. 992 ze zm.), która była odpowiedzią rządu na fale pożarów składowisk i magazynów. Uzdrowić śmieciową patologię polegającą m.in. na wyrzucaniu odpadów do lasów czy puszczaniu ich z dymem miały obowiązkowe gwarancje finansowe, które uiszczałyby firmy i spółki komunalne. Byłyby one zabezpieczeniem dla gmin na wypadek, gdyby na skutek przestępczej działalności przyszło im sprzątać teren ekologicznej katastrofy na własny rachunek, co w przypadku np. toksycznych odpadów potrafiło kosztować samorządy fortunę.
Po tym, jak ministerstwo wypracowało kompromis z przedstawicielami różnych branż co do tego, jak dużo powinni oni płacić zależnie od rodzaju odpadu (np. złomu, makulatury czy beczek z chemikaliami), spór przeniósł się na zupełnie inną płaszczyznę. W ostatnim projekcie resort chciał bowiem wyjść naprzeciw spółkom samorządowym i zaproponował, by płaciły one tylko 35 proc. tego co firmy prywatne. Spotkało się to z oburzeniem tych ostatnich.
W podobnie krytycznym duchu o tej propozycji wypowiedziały się trzy ministerstwa i Rządowe Centrum Legislacji. Wspólnym mianownikiem były dwa zarzuty. Pierwszy, że zaproponowane rozwiązanie wykracza poza delegację ustawową, zgodnie z którą minister może różnicować stawki zależnie od rodzaju odpadów (przedmiotowo), a nie podmiotowo. Drugi, że prowadzi to do nierównego traktowania przedsiębiorców prywatnych i spółek komunalnych.
Ostatecznie Ministerstwo Środowiska postanowiło zmienić brzmienie projektowanego przepisu. Nie wycofało się przy tym zupełnie z pomysłu różnicowania stawek. Preferencja wciąż przysługiwałaby bowiem m.in. regionalnym i ponadregionalnym instalacjom przetwarzania odpadów komunalnych (tzw. RIPOK), a także punktom selektywnej zbiórki odpadów (tzw. PSZOK). Co więc się zmienia? – Wykreślony został krytykowany przez nas przepis przyznający preferencyjną stawkę wyłącznie instalacjom prowadzonym przez jednostki samorządu terytorialnego lub przez spółki prawa handlowego, w których 100 proc. akcji albo udziałów należy do JST – wskazuje Dariusz Matlak, prezes Polskiej Izby Gospodarki Odpadami.
Zdaniem Macieja Kiełbusa, partnera w Kancelarii Prawnej Dr Krystian Ziemski & Partners w Poznaniu, chociaż nowe brzmienie słusznie zrównuje wymogi względem firm prywatnych i spółek samorządowych, to wciąż nierozwiązany jest problem systemowy. Ekspert zwraca uwagę, że oprócz RIPOK-ów na rynku funkcjonują też inne instalacje bez tego statusu.
– Jeżeli przepisy miały zabezpieczać gminy przed skutkami usuwania strat w środowisku, np. z powodu niewłaściwej utylizacji odpadów niebezpiecznych, to czy zasadne jest, by w instalacji niebędącej RIPOK-iem trzeba było płacić 1,5 tys. zł zabezpieczenia za tonę takich odpadów, a w RIPOK-u już tylko jedną trzecią tego? – zastanawia się. I dodaje, że chociaż prawdopodobieństwo wystąpienia ekologicznej katastrofy jest w tym drugim przypadku mniejsze, to już koszty posprzątania w obu będą takie same.
Branża ma też nadzieję, że przedstawiony projekt będzie ostatnią wersją, bo czas jest dziś na wagę złota. Przepisy nowelizacji ustawy o odpadach weszły w życie 5 września, a rozporządzeń regulujących szczegóły nowych obowiązków firm i gmin wciąż nie ma. Oznacza to paraliż administracyjny.
– Przedsiębiorca ubiegający się o nową decyzję na gospodarowanie odpadami lub jej zmianę musi załączyć do wniosku informacje o wysokości i formie zabezpieczenia roszczeń. Póki co organy wstrzymują się jednak z wydawaniem decyzji, powołując się na brak przepisów wykonawczych – mówi Adam Małyszko, prezes Stowarzyszenia Forum Recyklingu Samochodów FORS.
Etap legislacyjny
Projekt w trakcie konsultacji