Udostępniony właśnie do konsultacji projekt uchwały krajobrazowej dla Warszawy mówi „nie” dużej reklamie.
Absolutnie jestem za uregulowaniem kwestii reklam w przestrzeni miejskiej. Brak czytelnych i niesprzecznych ze sobą nawzajem przepisów prowadzi do niepewności prawa, a co za tym idzie – niestabilności warunków podejmowania decyzji biznesowych. Do tego dochodzą kontrowersje między ruchami miejskimi i firmami reklamowymi. Przy okazji wprowadzania zmian należy jednak spojrzeć na problem wieloaspektowo.
Projekt uchwały w sprawie zasad i warunków sytuowania obiektów małej architektury, tablic i urządzeń reklamowych oraz ogrodzeń w Warszawie, zwanej w skrócie uchwałą krajobrazową, został wyłożony do publicznego wglądu 26 października tego roku, zgodnie z art. 37b ust. 2 pkt 8 ustawy z 27 marca 2003 r. o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. To właśnie postanowienia tej ustawy dały prawo Radzie m.st. Warszawy do przyjęcia uchwały krajobrazowej. Zgodnie z art. 37a ust. 1 ustawy rada gminy może oprócz zasad i warunków sytuowania ustalać gabaryty, standardy jakościowe oraz rodzaje materiałów budowlanych, z których mają być wykonane nośniki reklamowe.
Projekt warszawski dzieli miasto na trzy części, wprowadza szczegółowe informacje określające, jakie reklamy są dozwolone, dodając do nich uszczegóławiające zakazy. Jeśli proponowane przepisy wejdą w życie, nośniki reklamowe będą mogły być umieszczane jedynie na ślepych ścianach budynków, siatki reklamowe przesłaniające okno można będzie zamieszczać tylko na rusztowaniach podczas remontu budynków, przez okres do dziewięciu miesięcy, nie częściej niż co pięć lat. Wprowadzono też daleko idące ograniczenia w zakresie sytuowania nośników wolno stojących. Reklamy i nośniki niespełniające wymogów uchwały, np. za duże, trzeba będzie usunąć w ciągu dwóch lat liczonych od dnia wejścia w życie uchwały, które nastąpi po 90 dniach od jej ogłoszenia w Dzienniku Urzędowym Województwa Mazowieckiego.
Gdy na zawieszenie dużych reklam zgadzają się właściciele nieruchomości, zabronienie im tego ograniczy ich prawo własności. Ci, którym zostanie odebrane prawo do prezentacji reklamy na swojej własności, będą mogli dochodzić swych praw na drodze cywilnej. Dotyczy to oczywiście nie tylko osób prywatnych. Wspólnoty mieszkaniowe, spółdzielnie, administratorzy budynków mieszkalnych i biurowych, centra handlowe i biznesowe chcą współpracować z branżą reklamową, gdyż czerpią z tego korzyści finansowe. Zbierają w ten sposób pieniądze na swoje administracyjne potrzeby. Nie można przy tym zapomnieć o samych handlowcach – jakie koszty poniosą, gdy dźwignia handlu, jaką jest reklama, zostanie nisko opuszczona?
Proces przygotowania reklam wielkoformatowych angażuje wiele warszawskich firm, niekoniecznie gigantów. Drobni przedsiębiorcy czy duże domy mediowe zatrudniają administratorów reklam, grafików, monterów, alpinistów – wszyscy oni mogą stracić pracę. Poza tym należy pamiętać o tym, że często dzięki reklamie mieszkańcy kamienic, nierzadko ludzie biedni, mają dodatkowy dochód. Z reklam finansowane są również remonty zniszczonych budynków, przez co poprawia się komfort życia, a przede wszystkim wygląd miasta.

Prawa słusznie nabyte

Nadanie uchwale reklamowej skutków retrospektywnych stawia na porządku dziennym kwestię, czy takie działanie nie prowadzi do naruszania zasady ochrony praw słusznie nabytych – m.in. właścicieli nieruchomości i nośników reklamowych. Nie budzi wątpliwości to, że uprawnienia wynikające z decyzji administracyjnych zaliczają się do kategorii praw słusznie nabytych i podlegają one ochronie wynikającej z art. 2 konstytucji. Nie oznacza to zakazu modyfikacji tych praw, a nawet ich odbierania przez prawodawcę, może to jednak nastąpić tylko w sytuacji, gdy istnieje wartość konstytucyjna przesądzająca o dopuszczalności ingerencji w prawa przysługujące jednostce, ponadto wartości tej w danym przypadku należałoby przypisać większe znaczenie niż konstytucyjnej zasadzie ochrony praw słusznie nabytych.
Ustrojodawca wyraźnie wskazuje na ochronę krajobrazu jako na taką wartość, ale konieczność jej ochrony nie jest tożsama z troską o subiektywnie pojmowane walory estetyczne krajobrazu. Stąd ingerencja w prawa własności i nabyte jest w tym przypadku moim zdaniem zbyt daleko idąca i niedopuszczalna.
Projekt warszawskiej uchwały krajobrazowej przewiduje, że największe nośniki reklamowe mają mieć powierzchnię 18 m kw. Większe jako niezgodne z uchwałą będą musiały zostać zdemontowane po dwóch latach od ogłoszenia uchwały. Przy czym muszą zostać usunięte najnowsze legalnie postawione nośniki, w które firmy reklamowe zainwestowały duże środki (te instalacje mogłyby jeszcze inwestorom posłużyć). Starszych, sprzed 1989 r., zgodnie z uchwałą nie trzeba będzie demontować. W tym kontekście warto podać pozytywny i respektujący zasadę praw słusznie nabytych przykład Szczecina, który w swoim projekcie uchwały pozwolił na pozostawienie nośników zamontowanych zgodnie z prawem.

Ochrona wolnej konkurencji

Kontrowersje może budzić również fakt, że w przypadku uniemożliwienia korzystania z reklamy wielkoformatowej budżety na nią przeznaczone mogą zostać przekazane na jeden z typów reklamy outdoorowej, który pozostanie dozwolony, czyli powierzchnie na przystankach autobusowych i tramwajowych oraz reklamy w metrze – należące w Warszawie w większości do jednej firmy. Trzeba uważać by w ten sposób nie doszło do monopolizacji rynku.
Kolejnym problemem jest to, że autorzy przedłożonego do konsultacji społecznych projektu nie patrzą w przyszłość i nie przewidują zastosowania nowych technologii w reklamie zewnętrznej. Wyświetlane mogą być jedynie nieruchome treści reklamowe, nie częściej niż co 10 sekund. Zakaz wyświetlania treści ruchomych jest zadziwiający w obecnych czasach, gdy coraz częściej mówi się o smart city.
Należy się też zastanowić, co jest gorsze pod względem estetycznym: duża, zaprojektowana przez profesjonalistów reklama czy drobnica wyklejana i montowana własnym sumptem przez drobnych przedsiębiorców. Efekt można zobaczyć, wjeżdżając do stolicy np. od strony Raszyna. Może jednak takie poczucie estetyki jest głównym problemem polskich miast, a nie duży format?
Wydaje się, że lepszym sposobem od eliminacji reklam wieloformatowych byłoby powołanie organu opiniodawczego złożonego z reprezentantów środowiska artystycznego, architektonicznego i reklamowego, który oceniałby projekt przed jego upublicznieniem, i w ten sposób tworzył spójny wizerunek miasta. Dałoby to szansę na ujednolicenie wzorów oraz ekspozycję sztuki na miejskich ulicach. Nie zapominajmy, że w branży reklamowej pracuje wielu absolwentów Akademii Sztuk Pięknych. Może sposobem na upiększenie naszych miast jest pogodzenie street artu z reklamą, między innymi poprzez wykorzystanie formy muralu? Na szczęście uchwała jej nie wyklucza. Dlaczego dobrze zaprojektowana siatka osłaniająca brzydki budynek miałaby być gorsza?
Zastanawiające jest też to, że mimo poprzednich konsultacji i czasu prezentacji pierwotnego projektu, w obecnym wprowadzono niewiele zmian. Warszawa nie sięga do doświadczenia innych polskich miast, w których przygotowano uchwały krajobrazowe, nie wyciąga wniosków z toczących się postępowań nadzorczych czy sądowo-administracyjnych. Przecież w nowych przepisach można wyeliminować błędy poprzedników. Chęć uporządkowania przestrzeni należy zdecydowanie zapisać na plus projektodawcom nowych przepisów. Czy jednak sprzątając bałagan, który istnieje, należy zapominać, że nie tylko małe jest piękne? Estetyczne duże formaty wprowadzają mniejszy chaos niż niepasujące do siebie szyldy.
Projekt uchwały krajobrazowej pozostanie wyłożony do wglądu do 19 listopada, do 3 grudnia zbierane będą uwagi. Następnie dokument zostanie przesłany do komisji. Po obradach i zaopiniowaniu uchwały zostanie ona przekazywana do rozpatrzenia Radzie Miasta.