Czy nowy państwowy moloch opóźni inwestycje w Polsce lokalnej? Takiego scenariusza obawiają się samorządowcy.
Dziś delegacja lokalnych włodarzy spotka się z kierownictwem Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Wskutek rekonstrukcji w rządzie to resort Marka Gróbarczyka przejął od resortu środowiska zagadnienia związane z gospodarką wodną.
– Projekt rozporządzenia dotyczący ustalania taryf za wodę i ścieki budzi kontrowersje – mówi nam jeden z samorządowców wybierających się na spotkanie. Przypomina, że teraz to nie radni będą zatwierdzać taryfy przedkładane przez przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne, tylko krajowy regulator, czyli Wody Polskie. W dodatku taryfy miałyby obowiązywać aż trzy lata, a czasu na ich ustalenie jest coraz mniej (do 12 marca).
Lokalnych włodarzy zaniepokoiło też pismo, jakie dostali od wiceprezesa Wód Polskich. Przypomniał, że teraz to z jego firmą należy uzgadniać wszelkie projekty planu zagospodarowania przestrzennego czy lokalizacji inwestycji publicznych.
– Wcześniej też trzeba było uzgadniać te plany z regionalnymi zarządami gospodarki wodnej, ale teraz Wody Polskie dopiero się organizują, a niektórzy pracownicy nie mają nawet biurek. Niektóre inwestycje mogą się przez to opóźnić nawet o pół roku – twierdzi jedna z osób wybierających się na spotkanie w resorcie.
Jeszcze w grudniu samorządowcy alarmowali, że Wody Polskie znalazły lokalizacje tylko dla ok. 70 proc. z 330 przewidywanych nadzorów wodnych (działających pod egidą Wód).
Jak sytuacja wygląda obecnie? Rzecznik Wód Polskich Daniel Kociołek konkretów nie podaje, ale zapewnia, że od zeszłego miesiąca sytuacja się poprawiła. – Tam, gdzie jest to konieczne, ostatnie umowy na wynajem siedzib są sukcesywnie zawierane. Dotyczy to przede wszystkim czterech regionalnych zarządów gospodarki wodnej, które są organizowane od podstaw. Większość nadzorów wodnych ma już swoje siedziby – informuje rzecznik.
Jak odpowiada na obawy samorządów dotyczące ewentualnych opóźnień w przyjmowaniu planów zagospodarowania i lokalizacji inwestycji? – Nie spodziewamy się takiego opóźnienia – mówi Kociołek. – Wody Polskie powstały 1 stycznia i z każdym tygodniem działają coraz sprawniej. Choć organizacja jest nowa, ludzie, którzy w niej pracują, to doświadczeni specjaliści z wieloletnim stażem. Dokładamy starań, by jak najszybciej odpowiadać na wszystkie kierowane do nas wnioski – dodaje.
Zresztą rząd ma też swoje zmartwienia. Na kilka dni przed rekonstrukcją do gmin pismo skierował wiceminister środowiska Mariusz Gajda. Przypomniał o nowym obowiązku wójtów dotyczącym ustalenia opłat za zmniejszenie naturalnej retencji terenowej (czyli gdy deszczówka się nie wchłania i musi być odprowadzona). Rząd ma w tym interes, bo tylko 10 proc. wpływów z opłat zostanie w gminach. Reszta trafi do Wód Polskich – a to nawet ok. 300–400 mln zł rocznie.
Na razie samorządy nie wiedzą, jak się zabrać do sprawy. – W Katowicach temat jest jeszcze w fazie wstępnej, żeby nie powiedzieć w lesie – przyznaje Krzysztof Kaczorowski z urzędu miasta. – Co prawda sposoby naliczania podatku zostały przedstawione w odpowiednim rozporządzeniu, ale szczegółowych rozliczeń jeszcze nie znamy, a praktyczne rozwiązania zastosujemy po konsultacjach z Wodami Polskimi – dodaje nasz rozmówca.
Przedstawiciele Wód Polskich wskazują, że gminy miały dużo czasu na przygotowanie się do naliczania i pobierania opłat za utraconą retencję. – Proszę też pamiętać, że okresem rozliczeniowym dla tej opłaty jest kwartał – zwraca uwagę Kociołek. Jeśli więc gminy zdwoją wysiłki, w najbliższych dwóch miesiącach mogą pojawić się pierwsze rachunki za deszczówkę.