Nawet trzykrotnie wyższe opłaty za postój w centrum. To nowy pomysł rządu na odkorkowanie ulic. Samorządy są na tak, ale do rewolucji na swoim terenie podchodzą z rezerwą
Ile wpłynęło do budżetu wybranych miast z tytułu opłaty parkingowej / Dziennik Gazeta Prawna
Mowa o nowych regulacjach zaproponowanych w projekcie nowelizacji ustawy o partnerstwie publiczno-prywatnym, który zakłada zmiany również w przepisach ustawy o drogach publicznych.
To odpowiedź na wielokrotnie zgłaszane postulaty samorządowców, którzy utyskują na brak prawnych narzędzi, by zrobić porządek z nadmiarem aut blokujących chodniki czy korkujących reprezentacyjne ulice w centrach miast.
Nowa metoda
Zgodnie z projektem, miasta miałyby większą swobodę przy kształtowaniu stawek za parkowanie na obszarach zabudowy śródmiejskiej. Urzędnicy mogliby ustalać je odrębnie zależnie od lokalizacji, godzin i dnia tygodnia. Mieliby też większe pole manewru, określając ich wysokość. Obecnie maksymalna stawka jest bowiem sztywno zapisana w ustawie i wynosi 3 zł za pierwszą godzinę postoju. A to zdecydowanie za mało, by skutecznie zniechęcić kierowców do wjeżdżania pojazdami do centrum.
– Limit ustalony został kilkanaście lat temu. W żadnym stopniu nie uwzględniał wzrostu dostępności samochodów, inflacji i przede wszystkim zróżnicowania warunków lokalnych, które są zupełnie inne np. w Jeleniej Górze, a inne w Krakowie – mówi Tomasz Stefanicki z Biura Zrównoważonej Mobilności w UM Wrocławia.
Problem pogłębiającej się nieadekwatności opłat do zarobków zauważyło też Ministerstwo Rozwoju. Proponuje więc nową metodę ustalania maksymalnej wysokości stawek. Byłaby ona powiązana z kwotą minimalnego wynagrodzenia.
W zwykłej strefie płatnego parkowania opłata za pierwszą godzinę nie mogłaby więc przekroczyć 0,15 proc. minimalnego wynagrodzenia, a w śródmiejskiej SPP – 0,45 proc. płacy minimalnej. W praktyce oznacza to, że w ścisłym centrum gminy mogłyby inkasować maksymalnie 9 zł za pierwszą godzinę.
Miasta chwalą...
Samorządy od dawna czekały na takie regulacje i chwalą proponowany kierunek zmian.
– Gradacja stawek za parkowanie w zależności od lokalizacji czy możliwość nakładania opłat również w weekendy to wartościowe rozwiązania, o które samorządy walczyły od lat – mówi Alicja Bittner z referatu prasowego w UM w Gdańsku.
Wtóruje jej Tomasz Stefanicki z wrocławskiego magistratu. Dodaje, że mieszkańcy stolicy Dolnego Śląska też mogliby skorzystać na zaproponowanych zmianach.
– Problem przepełnienia we Wrocławiu dotyczy przede wszystkim ścisłego centrum, czyli strefy A. Tu ewidentnie jest przestrzeń do podniesienia cen – mówi.
Zaznacza, że taki wzrost powinien mieć jednak charakter stopniowy. – Należałoby zacząć od podwyżki bliższej obecnej górnej granicy, czyli 3 zł – twierdzi.
Również Mirosław Kruszyna, kierownik Wydziału Strefy Płatnego Parkowania w Kielcach, uważa, że propozycje resortu to krok w dobrą stronę. – Podwyższenie cen za parkowanie usprawni rotację samochodów, dlatego rozważamy takie rozwiązanie w naszym mieście – potwierdza.
...ale wolą poczekać
Podwyżkami, jak na razie jedynie hipotetycznymi, nie jest natomiast zainteresowana m.in. Łódź.
– W tym roku rozpoczynamy duży projekt rewitalizacji Śródmieścia, co mocno utrudni życie mieszkańcom i nie chcemy im fundować dodatkowych utrudnień – mówi Piotr Wasiak, rzecznik Zarządu Inwestycji Miejskich w Łodzi.
Samorządowcy zwracają też uwagę, że nie wszystkie problematyczne kwestie zostały poruszone w projekcie.
Przykładowo projektowana nowelizacja nie zmienia zasad ustalania opłat za kolejne godziny postoju. Obecnie druga godzina nie może być droższa od pierwszej o więcej niż 20 proc. Podobnie opłata za trzecią godzinę nie może być wyższa od drugiej (też o 20 proc.). Natomiast opłata za czwartą i kolejne godziny nie może być już wyższa niż pierwsza godzina.
Jak wynika z projektu, ministerstwo nie zamierza z tej łamigłówki rezygnować. A jak zwracają uwagę samorządowcy, taki sposób obliczania prowadzi do patologii.
– Skoro cena czwartej i kolejnych godzin nie może być wyższa niż cena za pierwsze 60 minut, to takie rozwiązanie de facto tylko zachęca do długiego parkowania – uważa Rafał Grzegorzewski, zastępca dyrektora ds. transportu ZDMiKP w Bydgoszczy.
Włodarze nie kryją też, że na snucie planów o wznieceniu parkingowej rewolucji w centrach miast jest jeszcze za wcześnie. Bo chociaż zmiany uelastyczniające opłaty za parkowanie były w ostatnich latach zapowiadane wielokrotnie, to jednak nigdy nie nastąpiły.
– Dopóki nowe regulacje nie wejdą w życie, trudno mówić o planowaniu. Nie mamy zatem gotowych uchwał, które czekają w szufladach – kwituje Tomasz Stefanicki.
Żeby było na parkingi
Resort chce też pomóc samorządom odkorkować zatłoczone ulice innymi metodami. Planuje wprowadzić ograniczenie, jak pieniądze z opłaty postojowej mogłyby być wydatkowane.
Zgodnie z projektem samorządy będą mogły przeznaczyć 65 proc. wpływów z opłat wyłącznie na poprawę publicznego transportu zbiorowego, uporządkowanie przestrzeni miejskiej w celu większego wykorzystania ekologicznych środków transportu, w tym budowę infrastruktury pieszej lub rowerowej, a także na zieleń i zadrzewienia w gminie.
Resort liczy też, że wraz z przewidywanym wzrostem opłat parkingowych więcej firm będzie chciało inwestować w budowę dużych parkingów kubaturowych, które wiele miast (np. Warszawa i Łódź) chętnie by postawiło, tylko że brakuje im na to pieniędzy. Takie obiekty mogłyby więc powstać właśnie w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego – przekonuje ministerstwo.
Pojawiają się jednak głosy, że takie rozwiązanie zamiast odkorkować miasta tylko zachęci kierowców do siadania za kółkiem.
– Nie znamy przypadków dużych europejskich miast, w których udało się poprawić sytuację transportu, zapewniając dużą liczbę bezpłatnych lub tanich miejsc postojowych w centrum – zwraca uwagę Tomasz Stefanicki z UM Wrocławia.
I podkreśla, że skuteczna jest raczej odwrotna tendencja, czyli ograniczenie dostępności miejsc parkingowych w ścisłym centrum, wraz z rozwojem komunikacji miejskiej.
Etap legislacyjny
Projekt czeka na I czytanie w Sejmie