Powody do radości mają organizacje pozarządowe, ale czy urzędnicy udzielający informacji również? Niekoniecznie. Znając z praktyki problem z nadużyciami po stronie wnioskujących, dziwią się, że autorzy projektu tak szybko skapitulowali. Wygląda to tak, jakby w jednym momencie pamiętali o pracownikach różnych, nieraz bardzo małych instytucji, którzy na co dzień muszą mierzyć się z uciążliwymi, obraźliwymi czy bezsensownymi pytaniami i odpowiadać, przeznaczając na to czas potrzebny do wykonania innych obowiązków. A w drugim szybko o nich zapomnieli. Oparcie zmian na uporczywości było błędem, ale do poprawienia. Po części krytycy wykreślonego art. 21 ustawy mieli jednak rację. Przepis został sformułowany nieprecyzyjnie. – Za „uporczywie” składającą wnioski mogłaby być uznana właściwe każda osoba, która po raz drugi występowałaby o udostępnienie informacji w danym zakresie. W praktyce pytający mógłby uzyskać odpowiedź zdawkową, wymijającą czy nie na temat – wytyka błędy dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Ba, nawet część ministrów nie była przekonana, czy przepis jest prawidłowy. Ale to, że z artykułu zrezygnował rząd, martwi samorządowców. Oni woleliby, żeby nowe regulacje uwzględniały ich racje. Zwracają uwagę, że nie chodzi o samą uporczywość, a szerzej – o nadużycie prawa do informacji. O pytania obraźliwe albo tak skomplikowane, że urzędnicy mają wrażenie, iż ktoś ich rękami pisze doktorat. Doktor Agnieszka Piskorz-Ryń, z UKSW uważa, że trzeba przede wszystkim dać instytucjom możliwość odmowy udzielenia informacji nie tyle z powodu uciążliwości, ile „istotnego zakłócenia pracy podmiotu”. Wymaga to poważnego przewentylowania przepisów, a nie doraźnej zmiany jednego. Prace nad projektem trwają, moment na zmiany jest więc dobry, pytanie, czy zostanie wykorzystany. Kiedy, jak nie teraz?
ZAINTERESOWAŁ CIĘ NA TEN TEMAT? CZYTAJ WIĘCEJ W TYGODNIKU E-DGP >>