Konflikt między powiatami a aptekarzami nie słabnie, a resort zdrowia nie pomaga. Choć końca sporu nie widać, to są pomysły na jego złagodzenie – np. czuwanie na telefon.
Rozkład godzin pracy aptek ogólnodostępnych powinien być dostosowany do potrzeb ludności i zapewniać dostępność świadczeń również w porze nocnej, w niedziele i święta oraz inne dni wolne od pracy. Harmonogram ustalany jest w drodze uchwały przez radę powiatu, ale dopiero po zasięgnięciu opinii wójtów (burmistrzów, prezydentów miast) gmin z terenu powiatu oraz samorządu aptekarskiego. Tak wynika z art. 94 ustawy z 6 września 2001 r. – Prawo farmaceutyczne (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 2142 ze zm.). Okazuje się jednak, że konieczność zasięgnięcia opinii to jedynie wymóg formalny i w praktyce nie obliguje rady powiatu do zmiany swoich postanowień. Potwierdza to stanowisko Ministerstwa Zdrowia.
Opinia bez znaczenia
– Żadne przepisy nie regulują kwestii treści tych opinii, a zatem tego, czy muszą być one pozytywne, czy mogą być negatywne i czy są wówczas uwzględniane przez samorządowców. Z formalnego punktu widzenia i czysto hipotetycznie jest więc możliwe ustalenie rozkładu pracy aptek przez radę powiatu w sposób odmienny, niż wynika to z opinii organów wykonawczych gminy – wyjaśnia Danuta Jastrzębska, naczelnik wydziału obsługi mediów Ministerstwa Zdrowia. Podkreśla jednak, że w praktyce trudne do wyobrażenia jest stanowienie przepisów prawa miejscowego bez baczenia na rzeczone opinie, które w sprawie są kluczowe. – Treść uchwały rady powiatu powinna być ustalana przez wzgląd na realne uwarunkowania i ewentualne niedostatki w świadczeniu usług farmaceutycznych – podkreśla Danuta Jastrzębska.
Wtóruje jej mgr farm. Mariusz Politowicz, koordynator zespołu ds. dyżurów aptek ogólnodostępnych Naczelnej Rady Aptekarskiej. Ale to teoria.
– Powszechne ignorowanie ustawowo wymaganej opinii farmaceutów, wyrażonej uchwałą samorządu aptekarskiego, wskazuje na to, że dyżury nie są potrzebne pacjentom danego powiatu, lecz stanowią raczej wygodę dla nich. A przy okazji znaczące utrudnienie dla farmaceutów prowadzących apteki – uważa Mariusz Politowicz.
Tydzień za ladą
Rada powiatu powinna też podjąć próbę oceny (np. poprzez badania lub zasięgnięcie informacji od aptek) zapotrzebowania mieszkańców danego obszaru na apteki czynne przez całą dobę. Brak powyższych informacji niejednokrotnie bywa powodem uchylenia uchwały przez sądy administracyjne, które rozpatrują sprawy po skargach aptekarzy.
– Radni mają hipotetyczne prawo ustalania godzin i dni pracy aptek, czyli niezależnych firm, które nie są ich własnością. Oczekują ich pracy, za którą nie chcą zapłacić – uważa Mariusz Politowicz. Ekspert przypomina dane Głównego Urzędu Statystycznego, zgodnie z którymi przeciętnie w aptece pracuje 1,57 magistra farmacji. To znaczy, że w wielu aptekach jest tylko jedna osoba z odpowiednimi kwalifikacjami. Zgodnie z przepisami tylko magistrowie farmacji mają prawo samodzielnie wykonywać czynności w aptece.
– To stanowi problem, w szczególności gdy niektóre rady powiatu uchwalają, że apteki pełnią dyżury np. przez cały tydzień – wyjaśnia Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej. I tak 7 grudnia Wojewódzki Sąd Administracyjny w Poznaniu uchylił (sygn. akt IV SA/Po 412/16) uchwałę podjętą w Pleszewie. Sąd przyznał rację aptekarzom, którzy wskazywali, że samorządowcy przy ustalaniu harmonogramu pominęli możliwości kadrowe tych placówek. Nad dodatek wziął pod uwagę, że rada powiatu zlekceważyła całkowicie stanowisko okręgowej izby aptekarskiej.
Przychylne podejście sądów do sprawy zauważał jeszcze w ubiegłym roku resort zdrowia. Ówczesny wiceminister Krzysztof Łanda zapowiadał z tego powodu zmiany w prawie farmaceutycznym, które miałyby rozwiązać problem nocnych dyżurów. Po odejściu z resortu Krzysztofa Łandy sytuacja widocznie się zmieniła.
Kolejny problem to brak finansowania dyżurów. Część aptek, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, na tym ewidentnie traci, obrót z dyżuru bywa bowiem wielokrotnie niższy od kosztu, który ponosi w związku z tym apteka. Przedstawicielka resortu, zapytana przez nas o możliwość dofinansowania nocnych dyżurów aptek, odpowiada, że prowadzenie apteki jest wykonywaniem działalności gospodarczej na własny rachunek i odpowiedzialność.
Pieniędzy nie będzie
– Nie ma zatem podstaw do dotowania tego rodzaju działalności. Za ekspedycję prowadzoną w porze nocnej może być pobierana opłata zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia z 14 czerwca 2002 r. w sprawie maksymalnej wysokości dopłat pobieranych przez aptekę za ekspedycję produktów leczniczych w porze nocnej oraz określenia grupy produktów leczniczych, za które wydanie w porze nocnej nie pobiera się opłaty – mówi Danuta Jastrzębska. Chodzi o to, że za niektóre leki sprzedawane podczas nocnego dyżuru można naliczyć kwotę maksymalnie 3,20 zł. Jak jednak wskazują przedstawiciele samorządu aptekarskiego, obroty placówki w tych godzinach są tak niewielkie, że wspomniana opłata nijak nie pomaga. Zwłaszcza że zabronione jest pobranie opłaty za leki ratujące życie, jak np. antybiotyki. Jednak Danuta Jastrzębska uważa, że obecne rozwiązanie wydaje się wystarczające i nie przewiduje zmian w prawie w tym zakresie.
Samorządy również przekonują, że płacić nie mogą. Brakuje w przepisach delegacji dla organów powiatu w zakresie finansowania działalności aptek. Takie stanowisko zajęła pod koniec ubiegłego roku chociażby Rada Powiatu Łódzkiego Wschodniego. Niekorzystnie dla aptekarzy wypowiedział się niedawno również WSA w Łodzi (wyrok z 24 marca 2017 r., sygn. akt III SA/Łd 1/17). Stwierdził on, że właściciel apteki musi liczyć się z tym, iż działa na szczególnym rynku i jest placówką ochrony zdrowia. To zaś może oznaczać nałożenie na niego pewnych obowiązków.
Jak zaradzić
Przedstawiciele samorządu aptekarskiego nie godzą się z niekorzystnymi sentencjami oraz komentarzami MZ i zapowiadają zaskarżanie do sądu krzywdzących dla nich uchwał. Co zatem zrobić, by pogodzić ich z samorządami? Eksperci nie wskazują wprost odpowiedzi, ale sugerują, że przedstawiciele rad powiatu mogą próbować się po prostu dogadać z farmaceutami. Adwokat Dominik Jędrzejko, partner w Kancelarii Kaszubiak Jędrzejko Adwokaci sp. p., mówi nam, że np. w części powiatów dyżury nocne odbywają się tylko na telefon. Oznacza to, że wyznaczony w harmonogramie farmaceuta ma obowiązek odebrać połączenie od osoby, której życie lub zdrowie będzie zagrożone, w przypadku gdy niezwłocznie nie otrzyma leku z apteki.
– Takie rozwiązanie nie jest idealne i nie zostało dopuszczone wprost w przepisach, jednak warto wziąć je pod uwagę. Odciąża ono bowiem farmaceutów z konieczności przesiadywania w aptece lub zatrudniania kolejnego magistra farmacji, których w Polsce mamy wyraźny deficyt. Pacjenci zaś zastanowią się dwa razy, czy rzeczywiście jest im konieczna pomoc farmaceuty w nocy czy też najczęściej kupowany na takich dyżurach produkt – prezerwatywy – kupią sobie jednak na pobliskiej stacji benzynowej – podsumowuje Marek Tomków.
Ministerstwo Zdrowia: Prowadzenie apteki jest wykonywaniem działalności gospodarczej na własny rachunek i własną odpowiedzialność. Nie ma zatem podstaw do dotowania tego rodzaju działalności.