Protokoły z posiedzeń kolegium prezydenckiego, a więc ze spotkań włodarza miasta z wiceprezydentami, sekretarzem i innymi urzędnikami wyższych szczebli, podczas których dyskutuje się o wszelkich sprawach istotnych dla miasta, nie podlegają upublicznieniu. Tak uznał niedawno Naczelny Sąd Administracyjny.
Badał on skargę kasacyjną w sprawie zainicjowanej przez jedno ze stowarzyszeń. Domagało się ono udostępniania protokołu z posiedzeń ciała opiniodawczo-doradczego prezydenta. Gdy spotkało się z odmową, sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który uznał, że miasto nie miało podstaw, by nie dzielić się wytworzonym dokumentem. Wskazał, że protokół ma charakter urzędowy, ponieważ sporządzony został w urzędzie miejskim na potrzeby działań organu administracji w sprawach publicznych i podpisany przez funkcjonariusza publicznego.
Inne stanowisko zajął jednak NSA. W obszernym uzasadnieniu wyjaśnił, że pojęcie sprawy publicznej, które wyznacza ustawowy zakres prawa do informacji publicznej, nie może być wykładane w sposób prowadzący do „rozszerzenia konstytucyjnych granic tego prawa”. Sąd podkreślił, że prezydenckie kolegium jest wyłącznie wewnętrznym gremium działającym w ramach urzędu, które nie ma charakteru organu administracji publicznej, a jego status prawny wynika z aktu podustawowego (czyli prezydenckiego zarządzenia).
„Ustalenia kolegium nie stanowią wiążących wytycznych dla prezydenta, a z całą pewnością nie są wyrazem stanowiska organu administracji publicznej, jakim jest prezydent miasta. Protokoły z posiedzeń kolegium nie są nośnikami informacji publicznej, ponieważ służą jedynie pomocniczo realizacji zadań publicznych przez organ, nie przesądzają jednakże kierunków działania organu, a ponadto nie są dokumentami wytworzonymi w ramach działalności organu władzy publicznej w rozumieniu art. 61 ust. 1 Konstytucji RP” – zaznaczył NSA.
Dodając, że zgadza się z przyjętym w literaturze stanowiskiem, zgodnie z którym organ, w procesie podejmowania swoich rozstrzygnięć, musi mieć zagwarantowaną pewną sferę swobody i dyskrecji. W jej ramach może gromadzić informacje, rozważać różne, często odmienne rozwiązania, sporządzać projekty dokumentów czy też w sposób całkowicie nieoficjalny utrwalać przebieg spotkań i dyskusji nad wyborem najlepszego z rozwiązań.
„Uznanie, że absolutnie wszystkie tego rodzaju dokumenty i działania podlegają udostępnieniu, spowodowałyby jedynie większe jeszcze niż dotychczas próby ukrycia i utajnienia materiałów niezbędnych w istocie do podjęcia prawidłowej decyzji. Proces jej podejmowania mógłby odbywać się wówczas całkowicie poza sferą jakiejkolwiek oficjalności, a przez to być mniej transparentny i w mniejszym stopniu podlegać społecznej kontroli” – czytamy w orzeczeniu.
ORZECZNICTWO
Wyrok NSA z 13 marca 2017 r., sygn. akt I OSK 1416/15.