Samorządowcy i prawnicy mają wątpliwości, jak w praktyce stosować przepisy nowelizacji ustawy o ochronie przyrody, która może wejść w życie już na przełomie maja i czerwca.
Samorządowcy i prawnicy mają wątpliwości, jak w praktyce stosować przepisy nowelizacji ustawy o ochronie przyrody, która może wejść w życie już na przełomie maja i czerwca.
/>
– To nieudana próba naprawienia ustawy. Obciąży urzędy, a nie uchroni drzew przed wycinką – mówi Sławomir Jończyk, kierownik referatu utrzymania przyrody i utrzymania zieleni w Urzędzie Miasta Częstochowy.
Niewiele czasu
Obecnie właściciel nieruchomości nie musi nikogo pytać o zgodę ani rejestrować wyrębu, jeżeli wycinka nie ma związku z prowadzoną działalnością gospodarczą. Ta swoboda niedługo już się skończy. Nowelizacja z 11 maja 2017 r. wprowadzi wymóg zgłoszenia wycinki w gminie. Urząd po jego otrzymaniu będzie musiał przeprowadzić oględziny drzew, które mają zostać usunięte.
Samorządowcy obawiają się jednak, że będą mieli za mało czasu na przeprowadzenie całej procedury. Na oględziny będzie 21 dni, a na sprzeciw kolejnych 14.
– To i tak lepiej niż wcześniej. Pierwotny projekt zakładał, że na oględziny będzie tylko 14 dni. Jednak z uwagi na zasoby kadrowe niektóre urzędy mogą mieć problem z dostosowaniem się do nowego przepisu. Gdy 1 stycznia 2017 r. zniesiono zezwolenia na wycinkę dla osób fizycznych, część gmin zredukowała liczbę etatów w wydziałach, które się tym zajmowały. Teraz będą musiały ten proces odwrócić – mówi Sławomir Jończyk.
Podobnie uważają inni urzędnicy. – Okres 21 dni nie pozwala na skuteczne pisemne zawiadomienie stron o oględzinach. Jest możliwy do dochowania jedynie w przypadku telefonicznego uzgadniania terminu – twierdzi Renata Stawiarska z Urzędu Miasta Nowego Sącza. Dlatego samorządowcy zabiegali w trakcie prac nad nowelą o wydłużenie okresu do 30 dni.
Niefortunna ósemka
Anna Kowalska z Urzędu Miejskiego w Białymstoku zauważa ponadto, że oprócz nierealnych terminów znowelizowana ustawa ma pewne luki i niedociągnięcia. Na przykład w art. 83f ust. 10. Chodzi w nim o to, że w przypadku, gdy właściciel nieruchomości w zgłoszeniu nie poda wszystkich wymaganych informacji, np. o lokalizacji drzewa, gmina może go zobowiązać do jego uzupełnienia. Do tego czasu postępowanie ma zostać zawieszone. Z tym że ustawodawca błędnie wpisał numer – zamiast ust. 6, podał ust. 8. Artykuł powinien brzmieć: „Nałożenie obowiązku uzupełnienia zgłoszenia przerywa bieg terminu, o którym mowa w ust. 6” (a jest ust. 8).
– W obecnej formie przepis ten, w przypadku braków w zgłoszeniu, nie przerywa 21-dniowego terminu dokonania oględzin przez organ, ale 14-dniowy okres na wyrażenie sprzeciwu – wyjaśnia Anna Kowalska.
Samo wyrażenie sprzeciwu przez gminę też może okazać się problematyczne. Będzie mogła nie zgodzić się na wycinkę tylko w kilku przypadkach wskazanych w ustawie. Gmina skorzysta z tej możliwości, gdy drzewo: rośnie na nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków, znajduje się na terenie, który jest objęty formami ochrony przyrody (np. parki krajobrazowe, narodowe, obszary Natura 2000), został przeznaczony w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego na zieleń lub drzewo spełnia kryteria do uznania za pomnik przyrody.
Dwie ostatnie możliwości wniesienia sprzeciwu mogą okazać się w praktyce martwe, przynajmniej w początkowym okresie obowiązywania nowelizacji. Po pierwsze, wiele gmin nie ma planów zagospodarowania przestrzennego, zatem nie uchroni drzew, które mogłyby znajdować się na terenach zielonych. Po drugie, nie ma jeszcze określonych kryteriów uznawania tworów przyrody za pomniki. Określi je dopiero minister środowiska w rozporządzeniu. Ma na to sześć miesięcy od wejścia w życie nowelizacji.
Niewykonalne przepisy
Prawnicy dostrzegają też kolejny problem.
Zgodnie z nowelą, w przypadku gdyby w terminie 5 lat od oględzin dokonanych w związku ze zgłoszeniem wystąpiono o pozwolenie na budowę związaną z prowadzeniem działalności gospodarczej, która miałaby być realizowana na części nieruchomości, z której zostało usunięte drzewo, organ będzie miał obowiązek nałożenia na właściciela opłaty za usunięcie drzewa.
– Regulacja ta nie jest wolna od niejasności – wskazuje Agata Legat, radca prawny Kancelarii Ziemski & Partners w Poznaniu. – Nie rozstrzyga na przykład, czy w przypadku zbycia nieruchomości opłatę miałby ponieść ten, kto był właścicielem w dacie zgłoszenia, czy ten, kto jest właścicielem w dacie wydawania decyzji o nałożeniu obowiązku uiszczenia opłaty – wskazuje.
Samorządowcy obawiają się też, że w praktyce może być im trudno pilnować wszystkich działek, z których wycięto drzewa.
– W jaki sposób mamy sprawować nadzór nad całą procedurą, biorąc pod uwagę, że wydawaniem decyzji na usuwanie drzew zajmuje się kto inny niż wydawaniem decyzji pozwolenia na budowę – zastanawia się Grażyna Ziętal, kierownik referatu zarządzania zielenią, ochrony przyrody i drzewostanów w Urzędzie Miasta Kielce.
– Nie wyobrażam sobie, jak w praktyce będzie wyglądało stosowanie tych przepisów. Senat trochę naprawił poselską nowelizację. Ale łatanie przepisów, które spowodowały chaos, nie ma większego sensu. Powinniśmy wrócić do tych regulacji, które obowiązywały do 1 stycznia 2017 r., i na ich podstawie wypracować nowe zasady wycinki drzew – podsumowuje Sławomir Jończyk.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama