Lokalne władze pozbywają się majątku i sztucznie zawyżają swoje wyniki finansowe. Robią to, by zaciągać nowe długi. Pora z tym skończyć – zdecydował resort finansów.
Samorządy grzmią, że to zamach na ich wolność do decydowania o własnym mieniu. Walka toczy się o 3 mld zł rocznych wpływów gmin.
Przelicytowują
Początkowo wszystko szło gładko. Ministerstwo Finansów (MF) w kwietniu zamieściło na stronach Rządowego Centrum Legislacji projekt nowelizacji ustawy o finansach publicznych z prośbą o jego zaopiniowanie do 25 kwietnia.
Samorządy zdawały się zachwycone proponowanymi regulacjami. Podobało im się, że pojawi się możliwość restrukturyzacji zadłużenia (by spłacać istniejące długi poprzez zaciąganie nowych, ale o niższych kosztach obsługi albo z wykorzystaniem własnych środków finansowych). Przełknęły projektowany zakaz korzystania z „niestandardowych instrumentów finansowych” oferowanych np. przez parabanki. W końcu chodzi o trochę ponad 1,4 mld zł wszystkich tzw. złych długów z wynoszącego niemal 70 mld zł ogólnego poziomu zadłużenia samorządów.
Ale lokalni włodarze zaczęli dokładniej przyglądać się projektowi MF. I dopatrzyli się niebezpiecznych – ich zdaniem – propozycji. Dlatego cały projekt zaopiniowali negatywnie i dokument utknął na etapie uzgodnień.
Nie spodobała im się zasada, zgodnie z którą sprzedaż samorządowego majątku (np. nieruchomości) nie będzie mogła doraźnie poprawić sytuacji finansowej gminy w kontekście jej wskaźników zadłużenia. Mówiąc prościej: chodzi o zakazanie gminom wyprzedawania majątku tylko po to, by poprawić wyniki finansowe i zwiększyć potencjał do zaciągania kolejnych długów, np. na inwestycje.
Ministerstwo zarzuca gminom, że kombinują i sztucznie zawyżają prognozowane dochody ze sprzedaży majątku. Czyli np. gmina w prognozach finansowych zakłada, że sprzeda daną nieruchomość za kwotę X (co brane jest przy wyliczaniu jej wskaźników zadłużenia). Ale potem się okazuje, że przelicytowała i w rzeczywistości sprzedała ją za połowę tej kwoty. Zjawisko to jest dość powszechne. W 2016 r. wykonanie dochodów z tytułu sprzedaży majątku wyniosło dla wszystkich samorządów zaledwie 69 proc. tego, co wcześniej przewidziały w wieloletnich prognozach finansowych. W przypadku aż 655 jednostek samorządowych plany nie zostały wykonane nawet w połowie.
Ograniczone prawa?
Zdaniem władz lokalnych to zamach na ich niezależność od władzy centralnej. – Trzeba przypomnieć resortowi finansów, że w wyniku zmian ustrojowych w Polsce, w tym procesu komunalizacji znacznej części majątku publicznego, gminy stały się właścicielem wielu nieruchomości, które nie są bezpośrednio związane z dostarczaniem usług publicznych mieszkańcom. Zobowiązane do racjonalnego gospodarowania majątkiem gminy mają prawo do traktowania jego części jako składników swego potencjału rozwojowego i takiego nimi dysponowania, by wspierać rozwój lokalny – to stanowisko Związku Miast Polskich, zrzeszającego ponad 300 jednostek.
– To tak, jakby w pulę swoich dochodów mógłby pan wliczyć tylko to, co zarobi w pracy, ale już nie pieniądze ze sprzedaży samochodu czy mieszkania – komentuje jeden z samorządowców.
Ministerstwo odpiera zarzuty: projekt ustawy „w żaden sposób nie ogranicza prawa samorządów do dysponowania ich majątkiem”. – Na podstawie analiz i wniosków organów kontroli, w projektowanej ustawie zaproponowano doprecyzowanie przepisów dotyczących indywidualnego wskaźnika spłaty zadłużenia samorządów, co jest uzasadnione z ekonomicznego punktu widzenia – przekonują pracownicy wydziału prasowego resortu finansów.
Jednak w tej akurat kwestii eksperci przyznają rację samorządowcom. – Ograniczenie proponowane przez rząd jest zbyt daleko idące – ocenia dr Aleksander Nelicki, specjalista ds. finansów komunalnych. Zwraca uwagę, że samorządy – a zwłaszcza gminy – wskutek transformacji ustrojowej wyposażono w bardzo duży majątek, który dziś mogą wyprzedawać. Uzyskują z tego dochody na poziomie 3 mld zł rocznie. I o taką kwotę toczy się teraz walka z resortem finansów. – Gminy mają np. sporo gruntów, które na pewno będą dalej sprzedawać. Wyłączenie tego aspektu z reguł wyliczania potencjału zadłużeniowego gminy oddala te reguły od realiów ekonomicznych – twierdzi dr Nelicki.
Jednak argumenty podniesione przez samorządowców musiały skłonić urzędników podległych Mateuszowi Morawieckiemu do refleksji. – Ministerstwo zaproponowało powołanie specjalnego zespołu w celu szczegółowego przeanalizowania zgłoszonych propozycji do projektu ustawy – informuje MF.
Piszą swoją ustawę
Samorządy nie patrzą zresztą biernie na to, co proponuje im rząd. Pracują nad pakietem ustaw „stabilizujących ich sytuację finansową”. Wśród samorządowych propozycji jest kilka dotyczących nowelizacji ustawy o finansach publicznych. Jeśli chodzi o dług, samorządy chcą np., by przy wyliczaniu ich potencjału zadłużeniowego brane były ich wyniki finansowe nie z trzech lat poprzedzających, lecz siedmiu (co urealniłoby wyliczenia). Ponadto chcą też, by uwzględniać przychody z prywatyzacji (sprzedaż akcji lub udziałów w spółkach).
Miasta chcą np. móc lokować wolne środki pochodzące z rządowych dotacji na rachunkach bankowych. Często zanim samorząd fizycznie przekaże na jakiś cel dotację rządową, pieniądze leżą bezużytecznie kilka dni na koncie bankowym. Tak jest np. w przypadku programu „Rodzina 500 plus”. Tymczasem mogłyby zarabiać, np. na lokatach typu overnight.
Obecnie trwają ostatnie prace nad pakietem ustaw. Będzie on jeszcze omawiany podczas wspólnej konferencji samorządów i Banku Gospodarstwa Krajowego 24–25 maja w Warszawie. Wkrótce potem planowane jest przekazanie go stronie rządowej.