Gminy twierdzą, że obecny system pomiaru jakości powietrza w Polsce fałszuje wyniki i jest dla nich krzywdzący. Domagają się też kar dla osób, które używają własnych mierników i potem straszą ludzi.
Gminy twierdzą, że obecny system pomiaru jakości powietrza w Polsce fałszuje wyniki i jest dla nich krzywdzący. Domagają się też kar dla osób, które używają własnych mierników i potem straszą ludzi.
/>
Problem został podniesiony na jednym z ostatnich posiedzeń parlamentarnego zespołu ds. uzdrowisk, w którym oprócz posłów zasiadają także przedstawiciele samorządów, resortów środowiska i zdrowia, a także Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
W związku z problemem smogu szefowie gmin uzdrowiskowych (Polska ma 45 uzdrowisk statutowych i wiele miejscowości o walorach potencjalnie uzdrowiskowych) coraz silniej lobbują w parlamencie o zmiany w zakresie pomiarów powietrza.
Niesprawiedliwy pomiar
Zwracają uwagę, że podział Polski na 46 stref pomiarowych jest niesprawiedliwy, bo kiedyś istniało ich ponad 300, co dawało bardziej miarodajne wyniki. Teraz uzdrowiska wskazują, że tak zorganizowany system fałszuje obraz sytuacji. – Co innego mówią pomiary u mnie w miejscowości, a co innego oficjalne komunikaty, bo podaje się wyniki w całej strefie. Strefa w Rabce-Zdroju to cała dolna Małopolska, powiat nowotarski, suski i tatrzański. Tam nie ma przewietrzeń, w Nowym Targu normy są przekroczone codziennie, nieraz po tysiąc razy – wskazała na posiedzeniu zespołu Ewa Przybyło, burmistrz Rabki-Zdroju. – W styczniu na 31 dni badanych miałam 20 dni przekroczeń, ale minimalne były od godz. 16 do 20. A jeśli przeczytamy oficjalne statystyki, to wynika z nich, że przekroczenie było codziennie po 500 razy ponad normę – zwracała uwagę pani burmistrz.
Co na te zarzuty odpowiada Ministerstwo Środowiska? Z jednej strony jego przedstawiciele przekonują, że obecny podział kraju na 46 stref, w których wojewódzcy inspektorzy środowiska co roku oceniają jakość powietrza, jest zgodny z wymogami unijnymi.
– W związku z tym nie ma uzasadnienia zmiany liczby stref, w których dokonuje się oceny poziomów substancji w powietrzu – wyjaśnia Milena Moryson-Kowalska z departamentu edukacji i komunikacji MŚ. Jednak z drugiej strony lobbing ze strony uzdrowisk (wspieranych zresztą w tej sprawie przez resort zdrowia) może się okazać skuteczny. Jak słyszymy w MŚ, wojewódzkie inspektoraty ochrony środowiska mają – w miarę swoich możliwości – zintensyfikować badania na obszarach uzdrowiskowych. – Dlatego też planuje się przeprowadzenie pomiarów jakości powietrza w sześciu kolejnych uzdrowiskach, które do tej pory nie były objęte pomiarami – zapowiada resort. Chodzi o Solec-Zdrój, Augustów, Iwonicz-Zdrój, Konstancin-Jeziornę, Uniejów oraz Kudowę-Zdrój.
To ważna informacja dla wszystkich gmin uzdrowiskowych w Polsce. W ich przypadku fatalna jakość powietrza – niezależnie od tego, czy faktycznie tak jest, czy to jedynie efekt niedokładnych pomiarów – może się okazać gwoździem do finansowej trumny. No bo kto będzie chciał odwiedzać uzdrowisko, w którym ledwo da się oddychać. A obecnie, aby możliwe było np. pobieranie opłaty miejscowej, miejscowość musi łącznie spełniać minimalne warunki klimatyczne, krajobrazowe, a także posiadać bazę noclegową umożliwiającą zakwaterowanie w celach wypoczynkowych, szkoleniowych lub turystycznych. Gminy niespełniające któregoś z tych warunków, a pobierające opłaty, coraz bardziej liczą się z sytuacją, w której turyści i kuracjusze zaczną je pozywać do sądu. Władze Wisły już przegrały jeden taki proces. Sądziło się też Zakopane, ale zagrało na zwłokę – zgłosiło problem do Trybunału Konstytucyjnego i wniosło o odroczenie rozprawy do momentu, gdy trybunał wyda wyrok.
Kara za straszenie
Wśród samorządowców pojawiają się jednak kolejne pomysły. Jeden z nich sprowadza się np. do tego, by możliwość pobierania opłaty miejscowej nie była już związana z warunkami klimatycznymi. Na to jednak zgody rządu raczej nie będzie. – Rezygnacja z wymogu posiadania przez miejscowości – oprócz walorów krajobrazowych oraz warunków umożliwiających pobyt osób w tych miejscowościach – także korzystnych właściwości klimatycznych spowodowałaby możliwość pobierania opłaty miejscowej na znacznie większym obszarze kraju. W rezultacie zmiana taka doprowadziłaby do rozszerzenia zakresu opodatkowania opłatą miejscową – zwraca uwagę Ministerstwo Finansów.
Kolejny kontrowersyjny postulat części lokalnych władz dotyczy tego, kto powinien dokonywać pomiarów jakości powietrza. – Chodzi o karanie osób, które badają ją miernikami wątpliwej jakości, nieskalibrowanymi i bez certyfikatu, przez co budują fatalną jakość i straszą ludzi – argumentowała burmistrz Rabki-Zdroju na posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. uzdrowisk. Pojawiły się też głosy, by państwo (rząd, władze lokalne) miało swego rodzaju monopol na dokonywanie pomiarów jakości powietrza i publikowanie wyników. Efektem tych wszystkich zmian byłoby utrudnienie działalności różnego rodzaju społeczników czy organizacji takich jak Polski Alarm Smogowy.
Na to zgody rządu również nie będzie. – Wiarygodne dane dotyczące stanu powietrza w strefach pochodzą z sieci pomiarowej Państwowego Monitoringu Środowiska. Na potrzeby własne organizacje i osoby indywidualne badają jakość powietrza i nie jest to zakazane – rozwiewa wątpliwości resort środowiska.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama