- To paradoks, że najbardziej promowane w UE odnawialne paliwo od kilkunastu lat jest najbardziej dyskryminowanym odnawialnym źródłem energii w Polsce. I to z niewiadomych powodów. A 15-25 mln ton biomasy agro może zastąpić 10-15 mln ton węgla, którego nam teraz brakuje - przekonuje Janusz Kowalski, wiceminister rolnictwa i poseł Solidarnej Polski.
Powierzona mi rola wynika z porozumienia między prezesem Jarosławem Kaczyńskim i Zbigniewem Ziobrą. Celem jest zwiększenie możliwości produkcji energii elektrycznej i ciepła, i ograniczenie importu węgla i gazu. Mój wniosek z kryzysu jest oczywisty. To biomasa z rolnictwa powinna być paliwem OZE nr 1 w Polsce.
O jakich surowcach w ogóle mówimy?
Biomasa agro dzieli się na suchą i mokrą. Przykład tej pierwszej to słoma czy kaczany kukurydzy, czyli "rdzenie", dziś niewykorzystywane. Szacuje się, że co roku moglibyśmy w ciepłowniach spalić ok. 6 milionów ton słomy. Kaloryczność 1,5 tony np. słomy odpowiada 1 tonie węgla. Co więcej, taka biomasa może być wykorzystana na potrzeby energetyczne zarówno na obszarach wiejskich, jak i miejsko-wiejskich. W Polsce mamy ok. 400 lokalnych ciepłowni i elektrociepłowni, które wytwarzają ok. 49 proc. ciepła systemowego. Są także rozsiane po całej Polsce ciepłownie i elektrociepłownie przemysłowe, z których część zaopatruje też osiedla mieszkaniowe. Rolnictwo musi być kluczowym elementem polskiej transformacji energetycznej, zwłaszcza, że dzięki temu stopniowo zastąpimy importowany węgiel czy gaz ziemny. Tak robią już od wielu lat np. Duńczycy, gdzie tworzone są lokalne zakłady energetyczne, w skład których wchodzą kotły biomasowe, biogazownie, pompy ciepła i magazyny ciepła. Podobnie Szwedzi czy Niemcy. Efektywność wykorzystania jednostek energetycznych wykorzystujących biomase sięga nawet 92 proc. nominalnych zdolności produkcyjnych w roku, podczas gdy wiatraki czy fotowoltaika daje 20-30 proc. Co więcej, większe wykorzystanie biomasy pochodzenia rolniczego zapewni dodatkowe dochody dla rolników indywidualnych, a więc pieniądze, zamiast przeznaczane na import gazu czy węgla, będą zostawały w polskiej gospodarce. Dzięki temu stworzy się tysiące miejsc pracy w małych gminach, w powiatach, które będą się zajmowały kompleksowo dostarczaniem surowca, jego obróbką i przetwarzaniem na cele energetyczne.
Wszystko to brzmi obiecująco, ale konkretnie to jak miałoby wykorzystanie biomasy wyglądać?
Pracuję z ekspertami nad Narodowym Programem Biomasy Rolniczej dla Energetyki i Ciepłownictwa. Chodzi o to, by wykorzystać na cele energetyczne pozostałości po produkcji rolno-spożywczej, to co nie jest wykorzystywane do produkcji żywności, jako naturalny nawóz. Wykorzystać to, co jest dostępne w tej chwili, ale także stworzyć warunki do istotnego wzrostu produkcji biomasy na cele energetyczne, z obecnego poziomu – w przypadku słomy szacowanego na 5-10 mln ton rocznie – do w pierwszej kolejności 15-25 mln ton rocznie, a docelowo nawet więcej. Swoją drogą to paradoks, że najbardziej promowane w UE odnawialne paliwo od kilkunastu lat jest najbardziej dyskryminowanym odnawialnym źródłem energii w Polsce. I to z niewiadomych powodów. A tych 15-25 mln ton może zastąpić 10-15 mln ton węgla, którego nam teraz brakuje. Proszę sprawdzić jakie były wartości premii kogeneracyjnych dla projektów biomasowych czy ile aukcji OZE. Tymczasem krajowy potencjał biomasy agro 15-25 mln ton może zastąpić 10-15 mln ton węgla, którego nam teraz brakuje, ale także może zastąpić gaz ziemny, który musimy importować a jego ceny stały się niebotycznie wysokie.
To jednak ogromne przedsięwzięcie organizacyjne. Na ile dziś jesteśmy infrastrukturalnie gotowi, by to zrobić?
To projekt rozłożony na wiele lat, ale efekty będą widoczne bardzo szybko. Należy wytyczyć kierunki działań, cele oraz dobrać środki działania. Zaproponuję Zjednoczonej Prawicy i naszemu rządowi stworzenie systemu przetwarzania biomasy agro, tworzenia z niej paliwa energetycznego dla energetyki, przede wszystkim lokalnej, paliwa w postaci np. pelletu, brykietu i innych, generalnie biomasy przetworzonej, bo taka jest wygodniejsza pod względem logistyki, a także popierana przez UE. Także wykorzystania biomasy agro, która nie może być spalona ze względu na zawilgocenie czy zanieczyszczenie, do produkcji biogazu. Biomasa powinna być traktowana jak energetyka wiatrowa czy fotowoltaiczna, w przypadku których zawierane są długoterminowe kontrakty, a nadzór sprawuje Prezes URE. A ponieważ dziś tych regulacji wspierających produkcję biomasy agro dla energetyki i ciepłownictwa lokalnego nie ma, trudno o takie inwestycje. Konieczny jest system dopłat dla producentów i sektora przetwórstwa biomasy. Dzięki temu można byłoby tworzyć spółdzielnie energetyczne, rolnicze, spółki i klastry, które mogłyby przetwarzać ten surowiec z myślą o lokalnych ciepłowniach, jak ma to miejsce w Grudziądzu czy w Sanoku, a także dla indywidualnych odbiorców. To musi być proces budowania wzajemnych relacji między producentami biomasy, a energetyką, która będzie ją odbierać. Rolnicy będą się angażować w produkcję biomasy na cele energetyczne, jeśli będą wiedzieć, że będą mieli na nią zbyt na korzystnych warunkach, a z kolei energetyka będzie się angażować w technologie wykorzystujące biomasę, w tym także w najprostszy sposób w postaci dostosowania urządzeń energetycznych do spalania przetworzonej biomasy, jeśli będzie wiedzieć, że będzie miała zapewnione dostawy tej biomasy, a produkcja energii i ciepła z tej biomasy będzie dla nie korzystna oraz atrakcyjna cenowo dla konsumentów.
Ile kosztowałoby stworzenie takiego systemu w skali ogólnopolskiej i skąd wziąć na to pieniądze?
To w dużej mierze zależy od tego jaka będzie skala tych działań, jak będzie rozłożone w czasie, jakimi technologiami będzie można się posłużyć. Jeśli proces ten dotyczyłby w pierwszej kolejności konwersji jednostek energetycznych w kierunku zastępowania węgla biomasą, odpowiednio przetworzoną, a także budowy zakładów przetwarzania takiej biomasy, to nie musiałby być aż taki duży. Wśród energetyków panuje wiele niepochlebnych opinii nt. wykorzystania biomasy agro w energetyce, wskazuje się na szereg problemów związanych ze spalaniem biomasy. Tu może być opór, zwłaszcza, że lansowano przez wiele lat pomysł zastępowania węgla gazem. Ale proszę mi wierzyć, postęp techniczny w zakresie wykorzystania biomasy, jej przetwarzania, spalania jest naprawdę ogromny. Oczywiście, to wszystko będzie kosztować, także budowa takich lokalnych zakładów przetwórstwa biomasy. Natomiast to się spłaci przede wszystkim z oszczędności. Biomasa jest paliwem zeroemisyjnym w systemie limitów emisji UE, bo przyjęto, że wprawdzie CO2 się wydziela w procesie spalania, ale jednocześnie roślina zużywa więcej CO2 w okresie wzrostu. Natomiast węgiel jest i pewnie dalej będzie, nawet jeśli teraz zostaną przyjęte jakieś rozwiązania tymczasowe w zakresie systemu EU ETS, np. zamrożenie ceny na poziomie 30 euro/tonę, obciążony kosztami zakupów limitów emisji. Tu będzie główna oszczędność. Oczywiście, trzeba znaleźć pieniądze na te wydatki inicjujące, na budowę zakładów, modernizację jednostek energetycznych, a tam, gdzie konieczne wymianę. Myślimy o tym i będzie to elementem programu.
W dzisiejszych czasach bardzo istotnym czynnikiem jest cena surowca. Jak to miałoby wyglądać w przypadku energii z biomasy?
Razem z ekspertami szacujemy, że na dziś w przypadku przetworzonej biomasy jeden gigadżul (GJ) kosztowałby, w zależności od rodzaju biomasy, od 30 do 40 zł/GJ, a przy założeniu, że ceny płacone rolnikom za pierwotną biomasę wzrosną, to do 50 zł/GJ. W przeliczeniu na megawatogodziny to 30-50zł/GJ byłoby 108-180 zł/MWh. Jeśli weźmiemy obecną cenę węgla energetycznego, ona cały czas się zmienia, ale według ostatnich informacji z kopalń to 1300-1400 złotych za tonę, co daje koszt 59-64 zł/GJ. Do tego trzeba by doliczyć nieco jeszcze za transport z kopalni do miejsca docelowego, ale przede wszystkim trzeba doliczyć jeszcze ceny limitów emisji. Trochę spadły ostatnio, bo notowania w ostatnich dniach są już poniżej 70 euro za tonę, ale to jest wciąż dodatkowe 30 złotych, czyli razem 89-94 zł/GJ, tzn. średnio dwa razy więcej niż w przypadku biomasy. Jeśli w UE przystano by na propozycję rządu zawieszenia EU ETS i np. zamrożenia ceny limitów emisji CO2 na poziomie 30 euro/t to wtedy koszt w przypadku węgla wynosiłby 73-77 zł/GJ, to znaczy dalej więcej niż w przypadku biomasy. Ale jeśli niestety ceny limitów emisji CO2 wróciłyby do rekordowego poziomu blisko 100 euro/tone, to byłoby to już 104-109 zł/GJ. Jeśli porównać to do gazu, to ze względu na spadek notowań cen gazu na TGE z rekordowych ponad 1500 zł/MWh pod koniec sierpnia br. do poziomu nieco ponad 250 zł/MWh, to koszt gazu przy obecnym poziomie cen limitów emisji na poziomie 67,5 euro/tonę jest zbliżony do ceny węgla – ca. 89zł/GJ, tzn. prawie dwa razy więcej niż biomasa. Ale jeśli ceny gazu wróciłyby do poziomu, może już nie rekordowych 1500 zł/MWh, ale tylko 800 zł/MWh, przy obecnym poziomie cen limitów emisji CO2, to byłoby to już 240 zł/GJ, czyli pięć razy drożej niż biomasa. Trzeba mieć nadzieję, że do takiego poziomu cena gazu nie wróci, ale też nie ma większych szans na to, aby w najbliższych latach cena gazu wróciła z kolei do poziomu rekordowo niskich cen, tj. ca. 70 zł/MWh, jakie były w roku 2020. I co istotne, to biomasę mamy własną, gaz musimy w większości importować. Sprzedaż biomasy na cele energetyczne to dochód dla polskich rolników indywidualnych. Przy szacowanej obecnie ilości samej słomy, która mogłaby być przeznaczona na cele energetyczne, tj. 5-10 mln ton rocznie, przy obecnej cenie ok. 200 zł za tonę słomy to jest to 1-2 mld złotych rocznie, ale przy produkcji 25-35 mln ton biomasy rocznie i cenie 300 zł za tonę, to jest to już 7,5-10 mld złotych. Tak naprawdę dopiero wpisanie biomasy w kompleksowy system pozwoli dokładnie oszacować te koszty i przychody. Do tego konieczne jest zaangażowanie jak największej liczby ciepłowni. Dobry przykład z Brzegu w Opolskiem. W związku z tym, że koncepcja oparcia polskiej transformacji energetycznej o gaz ziemny jako paliwo przejściowe całkowicie zbankrutowała burmistrz z PiS Jerzy Wrębiak podjął świetną decyzję o budowie instalacji biomasowej, a nie gazowej w brzeskiej samorządowej ciepłowni. I to jest ten kierunek, o którym mówię!
Tyle że sytuacja finansowa wielu ciepłowni w Polsce jest fatalna. Jak one teraz miałyby się "przebranżowić" np. z węgla na biomasę?
Właśnie najlepszym argumentem za przestawieniem ciepłownictwa na biomasę jest to, że można zrobić to bardzo szybko i bardzo tanio. Przede wszystkim dlatego, że znakomita większość ciepłownictwa w Polsce jest oparta o węgiel kamienny. To są kotły głównie rusztowe, w znakomitej większości wyprodukowane w polskich fabrykach - w Rafako, Sefako i innych. Znaczną ich część można przystosować do spalania biomasy. Tak, wiem, energetycy zaraz podniosą różne wątpliwości, że szlakowanie kotłów (powstawanie osadów na ściankach kotła - red.), że biomasa zawiera chlor, który powoduje korozję, że temperatura płynięcia popiołu inna itp. itd. A tak w ogóle, to nie ma biomasy…
I nie ma w tym trochę racji?
To są takie mity, przy pomocy których utrudniano rozwój energetyki opartej na biomasie. Po pierwsze, to już w tej chwili biomasa jest. A można zwiększyć jej ilość. Tak, doświadczenia ze spalaniem czy współspalaniem biomasy są w wielu przypadkach zniechęcające. Ale technologia bardzo poszła naprzód. Trzeba uczciwie przyznać, że nie można mieć pretensji do energetyki, że nie interesowała się szczególnie biomasą. Gaz rzeczywiście wydawał się praktycznie bezkonkurencyjną alternatywą – niskoemisyjny, a przynajmniej, jeśli chodzi o CO2, bo jeśli chodzi o metan to już nie bardzo, tylko że na to akurat nie zwracano uwagi. No i gaz był tani. Tylko, że to było tak jak powiedział Premier Morawiecki – ten gaz to jak narkotyk, który dealer na początku sprzedaje bardzo tanio, a pierwszą działkę daje nawet za darmo. Aby się ktoś uzależnił, a jak już się uzależnił, to już cena była inna. Wracając do możliwości stosowania biomasy w istniejących jednostkach, to każdy przypadek będzie wymagał oczywiście osobnej analizy technicznej i ekonomicznej, a także logistycznej. Ale możliwości są.
Ale zapewne z jakąś finansową pomocą od rządu?
Już dziś Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej wspiera przekształcanie np. jednostek węglowych na gazowe. To samo może działać w przypadku przejścia na biomasę. W Polsce z 400 ciepłowni systemowych, około 300 może wymagać wsparcia regulacyjnego ze strony rządu i to zaproponuję. Stworzymy też zachęty dla rolników, by opłacało im się sprzedawać pozostałości z upraw i wykorzystywać je na cele energetyczne. I jak już mówiłem, to większe zainteresowanie biomasą agro powinno zwiększyć jej cenę, ale w dalszym ciągu będzie to atrakcyjne paliwo.
Roztacza pan piękne wizje i jeśli okażą się prawdziwe, to ktoś mógłby zapytać: czy naprawdę trzeba było wielkiego kryzysu energetycznego, byśmy wpadli na - wydawałoby się - oczywisty pomysł?
Niestety do tej pory w pierwszej kolejności wspieraliśmy gaz ziemny. Potem doszła energetyka wiatrowa i fotowoltaika. Natomiast biomasa agro była traktowana po macoszemu. A jestem przekonany, że to jest akurat to paliwo OZE, które połączy wszystkie partie polityczne ponad podziałami. W tym systemie zyskuje rolnik jako producent, zyskuje lokalny wytwórca, firmy, które przetwarzają biomasę, przemysł maszynowy produkujący kotły i urządzenia do przetwórstwa biomasy. A na końcu zyskuje ciepłownictwo i energetyka. I co najważniejsze, również zyskuje węgiel.
Mówił pan, że biomasa raczej zredukuje zapotrzebowanie na węgiel.
Chodzi mi o węgiel importowany. Jestem przekonany, że przyjmując nowy rządowy program, w krótkim okresie jesteśmy w stanie zlikwidować import węgla i oprzeć się wyłącznie na własnym wydobyciu węgla kamiennego oraz biomasie.
Czy w tej sytuacji nie trzeba będzie skorygować zapisów umowy społecznej dotyczącej tempa zamykania polskich kopalń?
Postawienie na biomasę agro wzmocni polski sektor górniczy, ponieważ da mu możliwość dłuższego, efektywniejszego kosztowo funkcjonowania. Mówię to jako wielki patriota polskiego węgla! Właśnie z uwagi na możliwość wyeliminowania węgla importowanego, ale i także obniżenia poziomu emisji CO2 w systemie EU ETS ze strony energetyki, co powinno wpłynąć na obniżenie cen limitów emisji CO2. Aczkolwiek tutaj jest dość sceptyczny, o ile nie zostanie zmodyfikowany system handlu emisjami EU ETS, przede wszystkim wyeliminowanie instytucji finansowych z tego handlu. Chciałbym spowodować, że będzie boom na biomasę, tak samo jak to było w przypadku fotowoltaiki i wiatraków. Zwłaszcza, że jesteśmy jednym z największych europejskich producentów żywności, mamy ogromne ilości odpadów, które nadają się do spalania i produkcji energii. Mogę powiedzieć, że jedna ze spółek Skarbu Państwa już to przetestowała potwierdziła, że to świetnie się spala.
Która spółka konkretnie?
Jestem po bardzo dobrych wstępnych rozmowach merytorycznych z władzami koncernu PKN Orlen – PGNiG. Moim zdaniem PKN Orlen wraz z Krajowyą Grupą Spożywczą powinny stać się liderami promocji biomasy agro i budowy nowego filaru dochodów dla polskich rolników indywidualnych. KGS uzupełnia działania energetyki w branży przetwórstwa rolno-spożywczego, która jest bardzo energochłonna. Dziś tematem numer jeden dla wszystkich przetwórców jest koszt energii. Mówimy także o możliwości tworzenia przez nich systemów energetycznych na własne potrzeby, to samo, jeśli chodzi społeczności lokalne, które w ten sposób chciałyby dostarczać energię i ciepło do swoich mieszkań. Takie inicjatywy są implementowane lokalnie w niektórych gminach, ale to musi stać się po prostu masowe.
To, ile ten narodowy program ma kosztować? I jaki udział w miksie energetycznym ma stanowić biomasa agro?
W perspektywie do roku 2030 mogłaby stanowić nawet 20-proc. udział, jeżeli chodzi o wytwarzanie energii elektrycznej. Z tych 15-25 mln ton potencjalnej biomasy, jaką mamy w Polsce, moglibyśmy osiągnąć skalę produkcji energii elektrycznej, jaką dziś wytwarza np. Elektrowni Bełchatów - a to dziś przecież jedna piata wytwarzanego w Polsce prądu. Jeżeli chodzi o koszty, to posłużę się przykładem transformacji, która dokonała się np. w Danii. Tam, w porównaniu z rokiem 2010, cena ciepła uległa obniżeniu o ok. 20 proc., kiedy w tym czasie ogólny poziom cen wzrósł o 25 proc. Przykładem jako wykorzystano biomasę w ciepłownictwie jest Ringsted, gdzie dzięki kompleksowemu zastosowaniu biomasy oraz biogazu władze komunalne zapewniły mieszkańcom ciepło taniej o ok. 36 proc. i to przy praktycznie niezmiennej cenie w okresie 5 lat. Popiół z biomasy i poferment z biogazowni wykorzystywane są jako komponenty nawozowe. Nic nie stoi na przeszkodzie aby podobne rozwiązanie znalazło zastosowanie w Polsce. Struktura gospodarcza obu krajów jest podobna – ok. 60% powierzchni kraju zajmują grunty rolne. Jednak w przeliczeniu na osobę w Polsce w Danii z biomasy produkuje się ok. 30 razy więcej energii.
Stawia pan energię w biomasy w kontrze do energii z wiatraków i fotowoltaiki?
Produkcja energii elektrycznej z wiatru i fotowoltaiki jest niestabilna, dlatego biomasa może być tu traktowana jako lepsza alternatywa lub uzupełnienie. Jest tańszą technologią, a przede wszystkim zapewnia efektywniejszą produkcję prądu i ciepła, jest realizowana przez cały rok, a nie tylko w określonych warunkach pogodowych. Ale energetyka oparta o biomasę oraz energetyka wiatrowa i fotowoltaiczna mogą i powinny ze sobą współpracować, tak aby efektywnie wykorzystywać swoje możliwości – np. energia z wiatru i fotowoltaiki może być wykorzystana – gdy nie ma na nią zapotrzebowania w sieci, tzn. jej cena jest niska – do produkcji paliw biomasowych, tzn. przetworzonej biomasy w postaci pelletu, brykietu, mikropyłu. Mówimy o magazynach energii, przedstawia się różne technologie specjalnych baterii, akumulatorów. Ale właśnie energię można magazynować w paliwie biomasowym i wykorzystywać - tj. spalać w jednostkach energetycznych produkując prąd i ciepło wtedy, gdy jest potrzeba, bo np. ze względów pogodowych nie mogą działać farmy wiatrowe i fotowoltaiczne. Trzeba myśleć o układach hybrydowych, w tym z wykorzystaniem już istniejących farm wiatrowych i fotowoltaicznych, które z jednej strony niwelowałyby by te góry i doliny dostępności, ale i też wykorzystywały istotne różnice w kosztach oraz cenach energii w różnych porach i różnych okresie, a jednocześnie zapewniałyby gwarantowane dostawy energii elektrycznej i ciepła po najniższych kosztach.
PiS po latach uporu przeprasza się z teraz wiatrakami i mówi o liberalizacji ustawy 10H, dlaczego?
Ważne jest to, abyśmy nie popełniali błędów, które popełnili inni jak np. Niemcy, którzy postawili na drogie wiatraki i mają zdestabilizowany przez nie system elektroenergetyczny. Solidarna Polska będzie przekonywać do produkcji energii z biomasy agro tak, aby transformacja energetyczna była korzystka dla wszystkich Polaków, a nie tylko dla developerów farm wiatrakowych. Musimy oprzeć bezpieczeństwo energetyczne o własne zasoby, czyli o węgiel z jednej strony, a z drugiej strony np. o biomasę agro, która jest w stanie zastąpić gaz w procesie transformacji i uzupełnić węgiel. Oczywiście. Dzisiejsze kotły, a jest ich w Polsce 3-4 miliony, bez żadnego problemu mogą do spalać pellet czy brykiet z biomasy agro.
To kiedy program dotyczący biomasy zostanie przyjęty przez rząd?
Przedstawię go w ciągu kilku tygodni. Jeżeli będzie zgoda wszystkich stron koalicji rządzącej co do tego, że idziemy w tym kierunku, to potem już będą zapadać decyzje na różnym poziomie - z jednej strony regulacyjne, a z drugiej strony decyzje np. spółek Skarbu Państwa, które otworzą opcje zakupowe dla biomasy agro. W tej sytuacji w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi powstałby system wsparcia dla producentów biomasy agro, dla rolników indywidualnych, czyli np. system dopłat. Plus oczywiście wsparcie na sprzęt, czyli np. dla tych firm czy grup producenckich, które będą chciały stawiać instalacje związane z produkcją pelletu, brykietu czy innych rodzajów paliw z biomasy albo kupić maszyny do zbierania tej biomasy.
Kogo w rządzie już pan przekonał do tego pomysłu?
Mam wsparcie wicepremiera Henryka Kowalczyka, który jest entuzjastą tworzenia nowego filaru dochodów dla rolników indywidualnych. Jestem po bardzo dobrych rozmowach z wicepremierem Jackiem Sasinem w kontekście otwarcia się spółek Skarbu Państwa na biomasę agro. Dialog z minister Anną Moskwą i jej współpracownikami jest również rozpoczęty. Sądzę, że wszyscy decydenci są przekonani, że warto wspierać tych, którzy uważają, że na Podkarpaciu najlepiej wykorzystać biomasę leśną albo słomę, której najwięcej jest w Wielkopolsce. Liczę na ponadpartyjne porozumienie, bo lista korzyści płynących z wykorzystania biomasy w produkcji energii jest długa i niezaprzeczalna.
Mamy zablokowane wypłaty z KPO. W zeszłym tygodniu pojawiły się niepokojące sygnały, że to samo może czekać pieniądze z polityki spójności. Czy ten sam los nie spotka np. dopłat dla rolników ze Wspólnej Polityki Rolnej UE?
Celem eurokratów jest zatrzymanie wszystkich środków po to, by spowodować kryzys w Polsce, który wyniesie totalną opozycję do władzy. Ostatnie informacje dotyczące ewentualnego blokowania kolejnych miliardów eurofunduszy świetnie wpisują się w ten plan. W mojej ocenie na to uderzenie trzeba być gotowym i szykować plan B. A także blokować wszystkie pomysły w UE, które są niekorzystne dla Polski i dbać o suwerenność energetyczną Polski.
To na koniec proszę powiedzieć, jak idzie szukanie nowego asystenta po tym, jak na skutek artykułu w Newsweeku rozstał się pan z tym dotychczasowym. Zdaniem tygodnika pana były asystent Tomasz Ognisty powoływał się na wpływy w Warszawie i obiecywał swoim znajomym załatwienie dzierżawy gruntów po spółce Top Farms.
"Newsweek" publikując te nagrania, a raczej ich wyrywek, dopuścił się ordynarnej manipulacji w interesie zagranicznego koncernu polegającej na tym, że Renata Grochal wymyśliła sobie rzekome spotkanie związkowców z NSZZ RI „Solidarność” z lutego 2022 r., którego nie było. Spotkanie związkowców odbyło się w styczniu 2020 r.! Sprawę zgłosiłem do CBA i ABW w sprawie ochrony procesu powrotu 10 tys. ha od Top Farms do Skarbu Państwa. Renata Grochal nie chce ujawnić nagrania i nie chce przeprosić za kłamstwo. Przeciwko tygodnikowi szykuję więc pozew. Z kolei Pana Tomasza Ognistego, który jest wielkim patriotą walki o polską ziemię dla rolników indywidualnych, wykreśliłem z funkcji asystenta tylko dlatego, żeby miał otwartą drogę do tego, aby opowiedzieć dokładnie o wszystkich relacjach związanych z procesem dzierżawy gruntów na linii rolnicy – KOWR i działalnością zagranicznego koncernu. Ziemia musi trafić w ręce polskich rolników, którzy chcą się organizować. Te publikacje to medialna ustawka, mająca na celu ochronę interesów zagranicznych koncernów, dzierżawiących grunty w Polsce. Podział jest prosty. Solidarna Polska jest za ziemią dla rolników indywidualnych, a rolników atakuje ciekawy sojusz Newsweek-Onet-Wyborcza-Agrounia-PSL. Ta koalicja staje de facto w obronie interesów zagranicznych koncernów.
Pana rozstanie z asystentem można interpretować równie dobrze w ten sposób, że stracił pan do niego zaufanie.
Nic podobnego! Chodziło jedynie o wyeliminowanie potencjalnego konfliktu interesów, dlatego że pan Ognisty to także wiceprzewodniczący NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność,” a więc, związku zawodowego, który walczy o interesy polskich rolników, a ja jako poseł prowadzę aktualnie kontrolę w opolskim KOWR, którego działalność oceniam bardzo krytycznie. Ze spokojem czekam teraz na proces sądowy, by "Newsweek" za wszystko przeprosił.
W dużej mierze przez wasze reformy wymiaru sprawiedliwości, pewnie trochę się pan naczeka na to rozstrzygnięcie.
Już w kilku sprawach czekam dość długo na wyrok, bo mamy obstrukcję sądów. Mam jednak nadzieję, że tę reformę sądownictwa będziemy mogli dokończyć, bo ten strajk włoski sędziów trzeba wreszcie przerwać.