MON zniósł limity długości kontraktu. Bez rezultatu. Liczy na to, że zlikwidowanie barier w awansach pozwoli zatrzymać w armii najlepszych.
Co roku – średnio rzecz biorąc – ponad tysiąc szeregowych żołnierzy odchodzi z armii. Przy czym do marca tego roku musieli odejść z szeregów wojska po przesłużeniu 12 lat. Chyba że udało się im awansować do służby stałej, np. do korpusu podoficerów lub oficerów. Niestety tego typu przypadki były bardzo rzadkie. Zmiana przepisów – znosząca 12-letni limit – miała zatrzymać żołnierzy w szeregach. Niestety, jak wynika z naszych informacji, to się nie udało. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku z mundurem pożegna się rekordowa liczba osób – tylko w I półroczu zrobiło to już ponad 1,4 tys. szeregowych.
Zatrzymać doświadczonych
Od 2010 r. mamy formalnie armię zawodową, która składa się z żołnierzy służby stałej i kontraktowej. Co do zasady na kontrakcie można służyć w każdym korpusie. Niemniej jednak, o ile wśród szeregowych wojsko dopuszczało wyłącznie umowy terminowe, o tyle w pozostałych korpusach – np. podoficerskim – takie przypadki są już marginalne. Poprzednia ekipa rządowa, wprowadzając limit 12 lat, tłumaczyła się tym, że nie chce, aby po poligonie biegali 50- czy 60-latkowie. Nie ukrywano też, że limit ma być zaporą przed nabywaniem przez szeregowców wcześniejszych emerytur (wojskowi nabywają uprawnienia do minimalnej emerytury wojskowej już po 15 latach służby). Obecny rząd postanowił to zmienić – celem było zatrzymanie w wojsku doświadczonych żołnierzy, na których wyszkolenie budżet państwa wydał dziesiątki tysięcy złotych.
Zgodnie z ustawą z 30 stycznia 2016 r. o zmianie ustawy o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych (Dz.U. poz. 308) szeregowi nie muszą odchodzić z armii po 12 latach, przy czym zgodę na to musi wyrazić dowódca. Co więcej, dzięki nowelizacji osoby, które podpisały kontrakt przed 1 stycznia 2013 r., będą mogły też liczyć na nabycie uprawnień do minimalnej emerytury wojskowej. Zachęty jednak nie pomogły.
– Większość z tych zwolnień, bo 76 proc., wynika z braku chęci dalszego pełnienia służby przez żołnierzy, w 24 proc. związane jest to z odmową zawarcia kolejnego kontraktu przez dowódców – informuje Bartłomiej Misiewicz, rzecznik prasowy MON.
Dlaczego tak się dzieje? Otóż zdaniem byłego wiceministra obrony narodowej Czesława Mroczka części szeregowych nigdy nie zależało na stałym związaniu się z armią. – Te dane pokazują, że Antoni Macierewicz, znosząc limit 12 lat, rozwiązał problem, którego nigdy nie było – stwierdza Czesław Mroczek.
Innego zdania jest pułkownik Marian Babuśka, przewodniczący Konwentu Dziekanów Korpusu Oficerów Zawodowych, który reprezentuje wszystkich żołnierzy, w tym szeregowych kontraktowych. – Powodem tych odejść jest to, że część szeregowych nie zdawała sobie sprawy, że nowa ekipa rządowa zdecyduje się na zniesienie limitu. W efekcie zamiast starać się o zawarcie kolejnego kontraktu, szukali pracy na rynku cywilnym – przekonuje płk Babuśka.
Służba kontraktowa w armii / Dziennik Gazeta Prawna
Tymczasem sami szeregowi zwracają uwagę na brak precyzyjnych przepisów. Nie podoba im się, że bez względu na to, czy dobrze wypełniają swoją służbę, czy nie, są zdani na łaskę i niełaskę dowódcy, bo to on – zgodnie z nowymi przepisami – ma decydujący głos w sprawie przedłużenia kontraktu. – Niestety przepisy nie określają jasno, kiedy kontrakt powinien być przedłużony – mówią. – W efekcie do domu nadal mogą być odsyłani nawet żołnierze, którzy otrzymują dobre oceny.
– Faktycznie, nawet szeregowy z oceną powyżej 4 może być odesłany do domu. Wszystko zależy od dowódcy – potwierdza płk Babuśka. Jego zdaniem dopiero najbliższa ocena, między 15 sierpnia a 15 października, pokaże, czy podejście do służby szeregowych się zmieniło.
Zdaniem innych ekspertów skala odejść z armii będzie wzrastać, i to nie z powodu złych ocen służbowych. – Chodzą pogłoski o zmianie systemu emerytalnego, a także są plany w kwestiach mniej korzystnych odpraw mieszkaniowych – podpowiada gen. Waldemar Skrzypczak, były wiceminister MON. I dodaje z przekąsem, że obecnie armia zajmuje się organizowaniem festynów, pikników, asystuje podczas obrzędów religijnych, zamiast zająć się szkoleniami.
Zatrzyma stabilizacja
Ze strony szeregowych pojawiają się też postulaty, aby rozważyć wprowadzenie dla nich służby stałej – obecnie ich kontrakty najczęściej trwają od dwóch do sześciu lat – bo to da im większą stabilizację. Tym bardziej że nadal mają problemy z dostaniem się do korpusu podoficerów.
Eksperci są sceptyczni – nie ma sensu na siłę zatrzymywać szeregowych w wojsku. Ale MON deklaruje, że będzie szukać rozwiązań, które sprawią, że ci z najlepszymi wynikami będą chcieli zostać.
– Poza zmianami w prawie wewnątrz resortu wdrożono decyzję likwidującą niemające uzasadnienia limity awansowe, które utrzymywano przez lata tylko po to, by zaoszczędzić na wynagrodzeniach. Zniesienie tych limitów jest pierwszym etapem porządkowania ścieżek awansu żołnierzy zdolnych do pełnienia funkcji dowódczych – wyjaśnia Bartłomiej Misiewicz.
I dodaje, że bezpośrednio po uporządkowaniu tego fragmentu polityki kadrowej nastąpią dalsze działania zmierzające do podniesienia stanu liczbowego sił zbrojnych. Jakie? Tego nie chce zdradzać.