To, czy nauczyciel ma odprowadzać składki, zależy od tego, czy student się czegoś nauczył na zajęciach. Tak uważa zakład i domaga się zaległych wpłat.
Rezultat decyduje o rodzaju umowy cywilnoprawnej
/
DGP
Trwają wzmożone kontrole na uczelniach i w firmach szkoleniowych. Zakład Ubezpieczeń Społecznych chce wiedzieć, dlaczego wykładowcy prowadzą odpłatne kursy czy zajęcia na podstawie umowy o dzieło, która jest wyłączona z systemu ubezpieczeń społecznych i nie trzeba od niej odprowadzać żadnych składek. W wyniku kontroli
ZUS stwierdza, że prowadzenie wykładów tak naprawdę polega na świadczeniu usług, a nie stworzeniu dzieła. Zatem powinna być zawarta umowa-zlecenie, od której odprowadza się składki. W efekcie zakład wydaje decyzję o zapłacie. Nawet za 6–7 lat wstecz. Sytuacja tym bardziej zaskakuje, że kontrolerzy podważają umowy o dzieło, które wcześniej uznali za prawidłowe.
Liczne kontrole w szkołach wyższych
– Sytuacja jest niepojęta. Przedsiębiorcy z branży szkoleniowej gromadzą zaświadczenia, że ZUS nie widzi u nich żadnych nieprawidłowości. A potem przychodzi nowa kontrola i okazuje się, że jednak coś jest nie w porządku, choć zasady
szkoleń w tym czasie się nie zmieniły. Takich przypadków jest coraz więcej – mówi Dorota Wolicka, dyrektor Biura Interwencji i Organizacji Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
W przypadku
szkół wyższych ZUS w tym roku przeprowadził już kilkadziesiąt takich kontroli – ustalił DGP.
– Sygnały o tym, że niektóre oddziały ZUS podważają umowy o dzieło zawierane z wykładowcami spoza uczelni i nakładają na nie składki na
ubezpieczenie społeczne, płyną do nas z wielu szkół wyższych – przyznaje prof. Wiesław Banyś, przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, rektor Uniwersytetu Śląskiego.
Potwierdza, że kontrole ZUS dotyczą także umów zawartych kilka lat temu – często takich, które zostały już wcześniej sprawdzone.
Tegoroczna kontrola objęła m.in.
uczelnie w Krakowie, we Wrocławiu, w Warszawie, Łodzi, Poznaniu, Białymstoku czy Sosnowcu.
– W pierwszym półroczu 2014 r. przeprowadziliśmy trzy kontrole w szkołach wyższych – potwierdza Aleksandra Jamroz z II Oddziału ZUS w Warszawie.
– Kontrole odbyły się już na dwóch uczelniach. Kolejna jest realizowana w trzeciej – informuje Anna Krysiewicz z oddziału ZUS w Białymstoku.
ZUS nie ujawnia nazw sprawdzanych szkół. DGP dowiedział się jednak, że kontrola jest prowadzona np. na Uniwersytecie Wrocławskim; pracownicy ZUS sprawdzali też Wyższą Szkołę Medyczną w Sosnowcu i Wyższą Szkołę Oficerską Wojsk Lądowych we Wrocławiu.
Zakład przyznaje, że interesują go umowy cywilnoprawne.
– Przeprowadziliśmy dwie kontrole wyższych uczelni, w wyniku których dokonano ustaleń w zakresie umów o dzieło. W jednej ze szkół dotyczyły one zawieranych umów o prowadzenie zajęć dydaktycznych, w których był paragraf dotyczący przeniesienia praw autorskich. Druga uczelnia podpisywała umowy o świadczenie usług na prowadzenie różnorakich zajęć dydaktycznych i wykładów. Zawarte kontrakty odpowiadały umowom o świadczenie usług, do których zastosowanie mają przepisy kodeksu cywilnego odnoszące się do umowy-zlecenia – informuje Monika Pawłowska, rzecznik prasowy III Oddziału ZUS w Warszawie.
Oryginalna interpretacja
Zakładu nie interesuje, że wykładowcy wolą taki typ umowy, gdyż daje on największą swobodę i bardziej się opłaca. Można bowiem dodatkowo odliczyć np. 50 proc. kosztów uzyskania przychodu.
– To, jaką umowę zawrze uczelnia z wykładowcą, zależy od woli tych dwóch stron – uważa dr Julian Jezioro z Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii UWr.
Z tym poniekąd zgadza się ZUS.
– Zgodnie z obowiązującą w polskim prawie zasadą swobody umów o ich charakterze decydują strony, które je podpisują. Oznacza to, że mogą swobodnie kształtować ich treść i wybrać taką, jaka im odpowiada – przyznaje Radosław Milczarski z biura prasowego centrali ZUS.
Podkreśla jednak, że decydując się na określony rodzaj umowy, strony powinny przestrzegać przepisów kodeksu cywilnego.
– A o charakterze prawnym umowy świadczą przede wszystkim jej treść oraz warunki i okoliczności towarzyszące jej wykonywaniu. A nie wyłącznie jej nazwa – podkreśla Radosław Milczarski.
Dodaje, że ZUS może zweryfikować, czy firma podjęła słuszną decyzję.
– W każdym przypadku kwalifikacja zawartej umowy dla celów ubezpieczeń społecznych poprzedzona jest analizą jej zapisów i stanu faktycznego – wyjaśnia przedstawiciel centrali ZUS.
Zbadaniu podlegają przedmiot umowy, warunki wykonywania pracy, uregulowania określające odpowiedzialność wykonawcy za osiągnięcie konkretnego rezultatu, powtarzalność czynności oraz to, czy możliwe jest poddanie dzieła badaniu na istnienie wad.
– Warunkiem uznania, że mamy do czynienia z umową o dzieło, jest w szczególności określenie w kontrakcie rezultatu, jaki powinien być osiągnięty w wyniku jej wykonania. Musi być on z góry wyraźnie sprecyzowany – twierdzi Radosław Milczarski.
Tu ZUS jednak stosuje oryginalną interpretację przepisów. Mimo że sam przyznaje, iż istotą umowy o dzieło jest osiągnięcie ściśle określonego celu, to rozumie go po swojemu. Przyjmuje bowiem, że jej rezultatem ma być nie tyle samo odbycie zajęć, ile przede wszystkim nabycie stosownej wiedzy przez słuchaczy. I trudno go przekonać, że celem jest stworzenie możliwości zdobycia wiadomości czy umiejętności. A skorzystanie z tego leży już w interesie uczestników kursu czy wykładów, nie zaś stron umowy.
Różne wyroki
Niektóre sądy podzielają punkt widzenia ZUS. Przykładowo Sąd Apelacyjny we Wrocławiu w wyroku z 5 sierpnia 2014 r. (sygn. akt III AUa 225/14) uznał, że wykładowcy świadczyli usługi edukacyjne, a nie realizowali umowy o dzieło. Argumentował m.in., że właściciel firmy organizującej kursy i szkolenia zawodowe nie pozostawił im swobody w pracy – narzucał harmonogram zajęć, udostępniał lokal w swojej siedzibie. W dodatku kontrolował ich działalność, uczestnicząc od czasu do czasu w prowadzonych wykładach.
Ten sam sąd w wyroku z 1 lutego 2012 r. (sygn. akt III AUa 1280/11) zajął odmienne stanowisko. Orzekł, że przedmiotem umowy o dzieło może być osiągnięcie rezultatu niematerialnego, a za taki uznaje się prowadzenie lub wygłoszenie cyklu wykładów.
– Mnie osobiście argumentacja ZUS nie przekonuje, gdyż po kursie taki człowiek zawsze wie więcej niż przed nim. Z drugiej strony bardzo wiele szkoleń ma charakter rutynowy, bo opiera się na materiałach powszechnie dostępnych. Brak tu oryginalności. W dodatku powtarzane są wielokrotnie w jednej i tej samej formule. W tym sensie bliższe są usługi niż dziełu – uważa prof. Arkadiusz Sobczyk, radca prawny z Kancelarii Sobczyk i Współpracownicy.
Eksperci wskazują również, że z pomocą może przyjść prawo autorskie. Jeżeli zgodnie z nim rezultatem umowy jest utwór o oryginalnym i twórczym charakterze, bez wątpienia należy ją zakwalifikować jako umowę o dzieło, a nie zlecenie.
– Stąd w praktyce obrotu utworami podstawową umową, która prowadzi do nabycia praw do nich, jest umowa o dzieło – wyjaśnia dr Julian Jezioro.
Do takiej interpretacji przychyla się orzeczenie Sądu Najwyższego z 27 sierpnia 2013 r. (sygn. akt II UK 26/13). Uznał on, że działania polegające na wygłoszeniu cyklu wykładów na konkretny temat, mających cechy monografii szczegółowo przedstawiającej określoną problematykę i stanowiących utwór w rozumieniu prawa autorskiego nie są objęte obowiązkiem ubezpieczenia społecznego. Zdaniem sędziów dla oceny sytuacji przesądzające jest nabycie uprawnień praw autorskich, realizowanych najczęściej w drodze umowy o dzieło.
Dr Julian Jezioro, Wydział Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego: Wykładowca ma stworzyć możliwość nabycia wiedzy studentom, a nie ich wyedukować
ZUS błędnie przypisuje umowom zawieranym na prowadzenie wykładów cechy zlecenia. Powinny być one kwalifikowane jako dzieła
Nasilają się działania kontrolne ZUS dotyczące umów zawieranych przez różne podmioty korzystające z usług specjalistów. Przykładowo dotyczy to umów o dzieło na podstawie, których prowadzone są wykłady na studiach podyplomowych, szkolenia i innego rodzaju tzw. świadczenia edukacyjne. Celem jest ustalenie, czy strony takich umów prawidłowo zakwalifikowały je jako umowy o dzieło, a nie jako tzw. zlecenie. Jeśli ZUS uzna, że konkretna umowa została nieprawidłowo zakwalifikowana - powstaje obowiązek zapłaty zaległych składek z tytułu ubezpieczenia społecznego. Zwykle łączy się to dodatkowo z obowiązkiem zapłaty odsetek za zwłokę, bo kontrole często prowadzone są tuż przed upływem przedawnienia należności składkowych.
O tym, czy dana umowa jest dziełem decyduje to, czy występuje sprawdzalny efekt w postaci rezultatu, a dodatkowo, czy nastąpiło jego utrwalenie (np. w postaci wydruku) umożliwiające weryfikację.
Niejednokrotnie ZUS prezentuje opinię, że strony zawieranych umów zmierzają, zawierając je, do realizacji celu określonego jako wyedukowanie studentów, pojmowanego jako weryfikowalny rezultat. Przyjmował, że jest to obiektywnie efekt niemożliwy do osiągnięcia, a więc nie może być elementem umowy o dzieło. Jednak analiza treści zawieranych w praktyce umów prowadzi do wniosku, że ich cel jest inny. Jest nim stworzenie studiującym możliwości nabycia wiedzy. A to już jest rezultat sprawdzalny.
ZUS argumentuje również, że wykładowcy powinni prowadzić zajęcia w ramach umowy zlecenie dlatego, że wykład nie jest utworem, bo prawo autorskie nie chroni ustaleń i odkryć naukowych, a przecież wykład z nich się składa. Istotnie odkrycie, czy też ustalenia naukowe nie są chronione przez prawo autorskie jako utwory. Jednak błędność tego rozumowania ZUS wynika z tego, że istotą wykładu jest pewne ustalenie tych elementów, czyli forma w jakiej są przekazywane (a w tym określony dobór faktów, odkryć i formuł matematycznych). A taki sposób ich wyrazu oczywiście może być i zwykle jest przedmiotem prawa autorskiego. Co jednoznacznie wynika np. z art. 3 Prawa autorskiego z 1994 r. Tego jednak ZUS zdaje się często nie dostrzegać.
Zainteresowanych szerszą wypowiedzią uwzględniającą orzecznictwo i poglądy doktryny w tej sprawie - odsyłamy do opracowania dr Julian Jezioro, pt.: „Charakter prawny umów o realizację świadczeń edukacyjnych – na tle orzecznictwa sądowego” zamieszczonego w nr 3 z 2014 r. „Przeglądu Radcowskiego”, czasopisma OIRP we Wrocławiu.