Większość naszej armii to urzędnicy, którzy zapomnieli, jak wygląda poligon. Choć ich zadania nie różnią się od pracy cywilów, korzystają z wojskowych przywilejów.
W armii nikogo nie dziwi, że oficerowie chętnie zamieniają się w sekretarki oraz kurierów. To dobra pensja, niewiele odpowiedzialności, jeszcze mniej strachu. Problem w tym, że urzędników w mundurach (choć ubranych po cywilnemu) jest znacznie więcej niż żołnierzy, którzy brali udział w zagranicznych misjach, czy tych, którzy ćwiczą na poligonach czy potrafią zaliczyć egzamin sprawnościowy. Ilu jest biurowych żołnierzy? To nawet 70–80 proc. całej armii liczącej ok. 100 tys. osób. Nasze wojsko, które trzy lata temu stało się zawodowe, zamiast w sprawną armię – zmieniło się w Urząd Wojska Polskiego.
Gdy w 2010 r. zawieszono powszechny pobór, uruchomiono wielką kampanię reklamową zachęcającą do wstępowania do armii, bo obawiano się, że nie będzie tylu chętnych do służby zawodowej. Pesymistyczne przepowiednie się nie spełniły. Ale wielu z tych żołnierzy, którzy podpisali kontrakty, szybko pochowało się za urzędnicze biurka. I żadnemu ministrowi obrony nie udało się ich stamtąd wyprowadzić z powrotem na poligon.
Pozostało
94%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
-
MON: Umorzenie przez TK sprawy dowodzenia wojskiem ustabilizuje sytuację
-
3 dni - tyle funkcjonowała najkrócej istniejąca instytucja publiczna w Polsce W ramach reformy dowodzenia wojska utworzono Dowództwo Sił Specjalnych. Funkcjonowało...
-
MON chce ciąć etaty pracowników cywilnych. Na razie zatrudnia nowych urzędników
Reklama