Pracodawcy nagminnie nie przestrzegają kodeksowych przepisów, bo są one skomplikowane i przystosowane tylko do dużych firm. 87 proc. z ponad 1,5 tys. firm objętych w ubiegłym roku kontrolą przestrzegania przepisów o czasie pracy łamało kodeksowe regulacje. Łącznie pracodawcy ci zatrudniali ponad 157 tys. osób.
Więcej niż połowa z nich nieprawidłowo określała systemy i rozkłady czasu pracy oraz okresy rozliczeniowe. Prawie połowa źle prowadziła ewidencję czasu pracy, a co czwarta firma łamała przepisy o dobie pracowniczej.
– W małych i średnich przedsiębiorstwach – najczęściej za zgodą pracodawcy i pracownika – nikt nie przejmuje się tymi rozwiązaniami, bo w praktyce uniemożliwiałyby one zarówno prowadzenie działalności gospodarczej, jak i zatrudnienie osób. Wszyscy wiedzą, że tam o czasie pracy decyduje praktyka, a nie ustawodawca w niezrozumiałych, rozbudowanych przepisach – mówi Witold Polkowski, ekspert Pracodawców RP.
Reklama
Rząd chce tę sytuację naprawić. O tym, jaki system czasu pracy i jak długi okres rozliczeniowy obowiązuje w danej firmie, mają decydować pracodawcy i reprezentacja pracowników (patrz infografika). Wprowadzenie takich rozwiązań do kodeksu pracy zapowiedział Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy i polityki społecznej. Rząd i partnerzy społeczni negocjują obecnie szczegóły zmian.
Reklama
Główny cel przyświecający tym rozmowom to likwidacja barier, jakie pracodawcom stawiają obecne przepisy kodeksu pracy o czasie pracy. A te dziś często prowadzą do absurdów. Np. platformy wiertnicze uznaje się za statki, dzięki czemu mogą korzystać z przepisów o pracy na morzu. W efekcie czas pracy oraz okres odpoczynku dobowego i tygodniowego mogą łatwiej dostosować do potrzeb działalności w tych szczególnych warunkach.
Zupełnie inne kłopoty z czasem pracy mają mniejsze firmy.
– Znam właściciela sklepu, który obniżył swoim pracownikom obowiązujący ich wymiar czasu pracy do 36 godz. tygodniowo, aby pracowali oni przez sześć dni w tygodniu, czyli także w sobotę, po sześć godzin. Sądził, że poszedł na rękę zatrudnionym, ale nie wiedział, że jednocześnie łamie całą listę przepisów o czasie pracy, w tym te dotyczące zapewnienia tygodniowego, nieprzerwanego odpoczynku i zasadę przeciętnie pięciodniowego tygodnia pracy – tłumaczy Witold Polkowski.
Absurdy czasu pracy dosięgają nawet sił najwyższych. Zatrudniony w parafii organista powinien mieć zapewnioną – jak każdy inny pracownik – co czwartą niedzielę wolną. Nie ma znaczenia, że w tym akurat przypadku może być to problem.
Siłę niedorzeczności najbardziej odczuwają jednak ci pracodawcy, którzy trafią na pracowników potrafiących wykorzystać przepisy o czasie pracy. Z prośbą o poradę zgłosił się do DGP pracodawca, który udzielił zatrudnionemu – na jego prośbę – dwugodzinnego zwolnienia z pracy w konkretnym dniu na załatwienie spraw osobistych. Pracownik zobowiązał się, że w tym dniu zostanie dłużej w pracy. I został, ale zażądał dodatku za pracę w godzinach nadliczbowych. Zwrócił też uwagę, że codziennie wychodzi z pracy 10 – 15 minut po czasie i nie domaga się płacenia za te nadgodziny, choć powinien. Zgodnie z przepisami ma rację, mimo że – jak podkreśla pracodawca – jego przerwy na papierosa w ciągu dnia trwają na pewno dłużej niż 15 minut.
To oczywiście absurdalne przypadki, które nie dotyczą wszystkich pracodawców. Każdy z nich na co dzień styka się jednak z innymi problemami wynikającymi z przepisów o czasie pracy, wielokrotnie wskazywanymi przez DGP. Słynne są już tzw. przedgodziny, czyli sytuacja, gdy danego dnia pracownik rozpocznie pracę wcześniej niż dnia poprzedniego. Będzie pracował wtedy w nadgodzinach, mimo że w oba dni nie przepracuje więcej niż po osiem godzin.
– Nieużyteczne są już dziś przepisy dotyczące systemów czasu pracy. Np. system przerywanego czasu pracy na podstawie umowy o pracę można wprowadzić tylko osoba fizyczna prowadząca działalność rolniczą, u której nie działają związki zawodowe – wylicza Katarzyna Grzybowska-Dworzecka, adwokat z Kancelarii Głuszko & Grzybowska-Dworzecka.
Zdaniem Witolda Polkowskiego dział VI k.p. jest tak skomplikowany, że problem z interpretacją tych przepisów mają nie tylko pracodawcy, ale także specjaliści na co dzień zajmujący się prowadzeniem działów kadr w firmach. Wskazują na to też kontrole PIP.
Pracodawcy skarżyli się inspektorom na niejednoznaczne regulacje, które wymagają np. posiłkowania się orzecznictwem Sądu Najwyższego (np. w kwestii zaliczania do czasu pracy szkoleń zawodowych czy podróży służbowej).
Zmiany negocjowane w Komisji Trójstronnej na pewno zlikwidowałyby wiele absurdów dotyczących czasu pracy. Do tego potrzebna jest jednak zgoda partnerów społecznych, którzy wciąż nie porozumieli się w sprawie trybu, w jakim elastyczne rozwiązania miałyby być stosowane w firmach.
Brak elastyczności przyczynia się do zawierania umów cywilnych
Arkadiusz Sobczyk radca prawny, Kancelaria Prawna Sobczyk i Współpracownicy
Pracodawca i pracownik powinni mieć więcej swobody w ustalaniu czasu pracy. Kodeks pracy nie może w praktyce działać tylko w firmach produkcyjnych, nie zauważać zmian gospodarczych i na rynku pracy. Dla przykładu prawo pracownika – niebędącego menedżerem – do dobowego odpoczynku można naruszyć dziś tylko w razie konieczności prowadzenia akcji ratowniczej lub usunięcia awarii. Ten i wiele innych sztywnych przepisów o czasie powodują, że pracodawcy zawierają umowy cywilnoprawne, zamiast zatrudniać na podstawie umów o pracę. Dotyczy to zwłaszcza specjalistów, np. informatyków, których pracodawcy nie potrzebują przecież przez osiem godzin na dobę, lecz do wykonania określonej czynności.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama
Komentarze(11)
Pokaż:
Tym, sposobem "myślenia" o drugim CZŁOWIEKU charakteryzują się systemy niewolnicze i feudalne.Może niech pan zacznie pisać książki np. na temat jak kiedyś pan i władca na włościach myślał o swoich "dymach", czyli chatach z pańszczyźnianymi chłopami. Jest pan żywym wykopaliskiem.Niech pan na tym zarobi :))))))))))
Porażające gdyby nie to, że w świetle aktualnych przepisów ŁAMANIEM kodeksu jest przystanie na propozycję pracownika "mogę dzisiaj wyjść wcześniej o pół godziny a jutro zostanę pół godziny dłużej?"
Kodeks jest napisany pod urzędnicze molochy, huty, kopalnie; nie dopuszcza relacji czysto ludzkich panujących w małych firmach gdzie pracwodawca jest WSPÓŁPRACOWNIKIEM zatrudnianej przez siebie osoby.
A ode mnie porada.Włącz myślenie, bo pracownik nie jest twoim kozłem ofiarnym.Za wyniki firmy odpowiada pracodawca.Ale jakie ma wyniki, to oczywiście jego słodka tajemnica. Oficjalnie wobec pracownika, to firma zawsze ledwie dyszy, nieprawdaż ? Mam już zmiany w głowie i jestem w tych sprawach niereformowalny, niczym Balcerowicz. Mam napisać ci elementarzu biznesu ??? Nie ośmieszaj się.
Proste? A skuteczne? I ile oszczędności papieru w Kodeksie pracy:)
Jak mam duzo zamowien, to mam je TERAZ. Z konkretnym terminem realizacji.
Potrzebuje pracowników ktorzy już znają robotę. Tę konkretną.
Dlatego opłaca się zaplacić więcej obecnym pracownikom a nie zatrudniać nowych.
Jak zatrudnie takich studento to 3-6 miesięcy będą się uczyć co i jak.
Potem moge realizowac zwiększone zamowienia ...
Fajnie tylko wtedy to akurat będzie posucha z zamowieniami.
I bedzie trzeba zwalniać i płacić odprawy ...
Nie zarobię na Twoim pomyśle i jeszcze dołożę do tego.
W pracach troszkę bardziej skomplikowanych od kopania rowów czy sypania kopców lub piramid ilość nie przechodzi w jakość+wydajność.