W czerwcu br. Bundestag przegłosował rządowy projekt ustawy o „migracji wykwalifikowanej siły roboczej”. Ustawa wchodzi w życie po 6 miesiącach od daty głosowania, tj. na początku stycznia 2020 roku. Nowe przepisy w szerszym stopniu niż do tej pory będą otwierać możliwość zatrudnienia i dostępu do rynku pracy przez obywateli spoza Unii Europejskiej.
Obecnie zgodnie z prawem niemiecki pracodawca zatrudniając osobę spoza UE musi udowodnić, że na dane stanowisko nie ma niemieckiego obywatela. Po zmianach, które wejdą w życie na początku przyszłego roku ta zasada nie będzie obowiązywać. Warto zaznaczyć, że obecne przepisy są utrudnieniem dla niemieckich pracodawców i stanowią częsty powód licznych skarg do sądu.
Należy również wytłumaczyć czym jest tzw. „wykwalifikowana siła robocza”. Są to osoby, które posiadają co najmniej dwuletnie kwalifikacje zawodowe potwierdzone certyfikatem. Kwalifikacje będą uznawane przez specjalnie powołany urząd, który rozpatrując wnioski będzie decydować, czy dane kalifikacje odpowiadają niemieckim wymaganiom. Warunkiem dodatkowym jest udokumentowana znajomość języka niemieckiego, również potwierdzona certyfikatem.
Wśród polskich pracodawców już się pojawiają obawy, że Ukraińcy masowo zaczną opuszczać nasz kraj. Jacek Piechota z Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej uspokaja:
- To jest otwarcie na fachowców, ludzi wykwalifikowanych, przygotowanych i ze znajomością języka. Exodusu Ukraińców nie będzie. Znajomość realiów pokazuje, że wschodni sąsiad dobrze czuje się w naszym kraju. Zdecydowana większość Ukraińców niestety pracuje niezgodnie ze swoimi kwalifikacjami. Jeżeli na tej płaszczyźnie sytuacja nie poprawi się i tych, którzy mają kwalifikacje nie będziemy mogli zagospodarować na właściwych stanowiskach, to Ukraińcy będą szukać pracy gdzie indziej – podkreśla prezes Izby.
Różne historie
Wołodia ma 51 lat, jest budowlańcem i pochodzi z wioski Suchowola, pod Lwowem. Skończył historię, która od dzieciństwa była jego pasją. W zawodzie jednak nigdy nie pracował. Po tym jak rozpadł się Związek Radziecki nie mógł znaleźć pracy. Musiał jakoś radzić sobie w życiu – miał żonę i małe dziecko. Jego „budowlanka” zaczęła się od szpachlowania. Z roku na rok zdobywał coraz większe doświadczenie i większe umiejętności. Najpierw pracował w dużych miastach na Ukrainie, później zaczął jeździć do pracy za granicę, m. in do Rosji i Polski. Jak sam mówi, Polska zawsze była mu bliższa, nie tylko geograficznie, ale również mentalnie.
- W budowlance jestem od dwudziestu paru lat. Tak już ułożyło się moje życie. Do Polski do tymczasowej pracy jeżdżę przez ostatnie 7, być może 9 lat. Owszem, słyszałem o tym, że teraz można będzie łatwiej podjąć pracę w Niemczech. Nam w telewizji zbyt sielankowo o tym opowiadają. Z ręką na sercu powiem, nie wyobrażam sobie, że mając pięćdziesiątkę na karku pojadę szukać pracy do Niemiec, ba, zacznę uczyć się niemieckiego. Znam Polskę, Polaków, wiem jak się dogadać w tym kraju. Moim zdaniem jest to oferta skierowana przede wszystkim do młodych ludzi. Z wyjazdu do Niemiec mógłby skorzystać mój syn Ostap. Skończył fizjoterapię i pracuje w lwowskim szpitalu. Zarobki są fatalne, nie ma nawet o czym gadać. Namawiam syna, żeby zaczął uczyć się języka i spróbował znaleźć pracę w Niemczech. A być może się uda, kto wie? Jeżeli jednak nie, zawsze ma gdzie i do kogo wrócić.
Historia Wołodii wpisuje się w tezę o małym zainteresowaniu wyjazdem do Niemiec z Polski. Nie każdy ma czas i możliwości znowu zaczynać wszystko od początku.
Ale są tacy, do których to rozwiązanie może trafić. Ludzie bardzo młodzi.
Być może się uda, kto wie?
Alesia ma 28 lat i pochodzi z Równego. W swoim rodzinnym mieście skończyła technikum gastronomiczne. Robi przepyszne ciasta i dekoruje torty. Kiedy wprowadzono ruch bezwizowy zaczęła jeździć do dorywczej pracy do Polski. Nie jechała w ciemno. W Lublinie mieszka jej przyrodnia siostra Maryna z mężem Bartkiem. Wiosną tego roku Alesia dostała Kartę Polaka. Jesienią zamierza przyjechać do naszego kraju do pracy oraz złożyć dokumenty o stały pobyt. O zmianach w niemieckim prawie wie i nie wyklucza wyjazdu.
- Na swoje wynagrodzenie w rodzinnym mieście nie narzekam, da się przeżyć. Ale wiadomo, życie nie musi być walką o przetrwanie. Mnie ratuje fakt, że nie wynajmuje mieszkania, bo mam własne, zostało mi po babci, więc płacę tylko rachunki. Polskę bardzo lubię, świetnie się dogaduję z Polakami. Nie ukrywam jednak, że jeżeli nowe regulacje wejdą w życie i uda mi się znaleźć pracę w Niemczech, pojadę tam. Jestem otwarta na świat, chcę zdobywać nowe doświadczenie i nowe kwalifikacje.
Masza pochodzi z Kijowa i ma 24 lata. W stolicy Ukrainy skończyła filologię angielską. Od razu po studiach wyjechała do Szanghaju, gdzie pracowała jako nauczycielka języka angielskiego. Po dwóch latach pracy wróciła na Ukrainę. Mówi, że sporo jej znajomych po ukończeniu studiów wyjechało do Polski, więc sama zaczęła się zastanawiać, żeby przyjechać do naszego kraju. Jednak po tym, jak dowiedziała się o zmianach w niemieckim prawie, Masza mówi, że rozważa wyjazd do Niemiec:
- O tym, że Polska jest jednym krajem w UE, który pozwala Ukraińcom na podjęcie pracy, korzystając z ruchu bezwizowego wiedziałam już wcześniej. Dlatego właśnie chciałam przyjechać do Polski i tutaj spróbować swoich sił. Mamy podobne języki, kulturę i tradycję. Jednak po tym, jak przeczytałam o nowych przepisach, dzięki którym łatwiej można będzie dostać pracę w Niemczech, zmieniłam zdanie. Po pierwsze tam są lepsze zarobki, a po drugie niemieckiego zaczęłam się uczyć chodząc do podstawówki, więc nie mam żadnego problemu w posługiwaniu się tym językiem. Dla mnie wyjazd do Niemiec byłby ciekawym doświadczeniem życiowym. Nie wiem oczywiście, czy chciałabym tam zostać na dłużej. Raczej nie. Jeżeli regulacje wejdą w życie w przyszłym roku, zdecydowanie rozważę opcję wyjazdu.
Nie wszyscy jednak chcą jechać do naszego zachodniego sąsiada. Andrij, który pochodzi z Żytomierza mieszka w Warszawie od 8 lat. W 2011 roku rozpoczął studia na Politechnice Warszawskiej, na kierunku telekomunikacja. Po trzech latach przerwał naukę, ponieważ dostał prace w branży IT. O zmianach w niemieckim prawie dowiedział się od znajomych.
- To, co wprowadza niemiecki rząd wydaje się być wspaniałą opcją dla wielu osób. Kolega, który jest prawnikiem powiedział, że jeżeli chodzi o informatyków, pracodawca nie będzie wymagać certyfikatu potwierdzającego kwalifikacje. W moim przypadku liczy się tylko doświadczenie zawodowe. Mimo wszystko nie wiem, czy bym się skusił na taką ofertę. Przyszłość jednak wiążę z Polską. Ze swoją dziewczyną Agnieszką jestem w związku już prawie 5 lat, i myślę, że to jest ta osoba, z którą chciałbym spędzić resztę swego życia. Dużo czasu i wysiłku poświęciłem na to, żeby nauczyć się polskiego. Lubię ten kraj i tych ludzi. Jeżeli kiedyś podjąłbym decyzję o przeprowadzce, to zdecydowanie Stany Zjednoczone, żadne Niemcy.
Co na to Niemcy?
Czy niemiecka prasa omawiając nowe przepisy skupia się na temacie Ukraińców? Bardziej nie, niż tak. Wspomina się o obawach polskich pracodawców, którzy boją się masowych wyjazdów Ukraińców z Polski na Zachód. Niemieccy ekonomiści mówią, że obecnie w kraju przebywa około 14 tys. Ukraińców i nie spodziewają się, że w najbliższych latach ich liczba drastycznie zwiększy się.
Niemiecka prasa również zaznacza, że zmieni się prawo, ale biurokracja się nie zmniejszy. Doświadczenie pokazuje, że przeszkody związane z legalizacją pobytu i udowodnieniem swoich kwalifikacji w Niemczech są trudne do pokonania dla imigrantów. Uzyskanie zgody od niemieckiego urzędu oraz uznanie kwalifikacji zawodowych za równorzędne z niemieckimi wymaga ogromnego wysiłku.
Według raportu Instytutu Badań nad Zatrudnieniem po wprowadzeniu nowych regulacji nie należy spodziewać się ogromnych zmian: ”W gruncie rzeczy tzw. „wykwalifikowana siła robocza” spotka się z tymi samymi problemami, które istnieją obecnie, czyli przed wejściem w życie nowych przepisów”. Oznacza to, że ci Ukraińcy, którzy posiadają potrzebne kwalifikacje (lekarze, inżynierowie, pielęgniarki) już powinni się starać o swoje prawa w Niemczech, a nie czekać na wdrożenie w życie znowelizowanej ustawy.
Bundestag szacuje, że rocznie do Niemiec będzie przyjeżdżać około 25 tys. pracowników spoza UE. Niemcy nie ukrywają, że zainteresowane są programistami z Indii, opiekunkami z Filipin oraz rzemieślnikami z Bałkanów.