W razie kontroli firma i zatrudniony bez umowy twierdzą, że właśnie zawarli ustne zlecenie i mają siedem dni na zgłoszenie do ZUS.
Nielegalna praca w Polsce w 2016 r.
/
Dziennik Gazeta Prawna
To tzw. syndrom pierwszej tygodniówki. W razie ujawnienia pracy na czarno (czyli bez potwierdzenia na piśmie i zgłoszenia do ubezpieczenia społecznego) obie strony tłumaczą, że podwładny pracuje dopiero od kilku dni na podstawie ustnej umowy zlecenia. Teoretycznie nie łamią więc przepisów – umowa cywilnoprawna nie musi mieć formy pisemnej, a samo zatrudnienie trzeba zgłosić do ZUS w ciągu siedmiu dni. Jeśli firma spełni ten obowiązek w trakcie kontroli lub tuż po jej zakończeniu, nie dojdzie do naruszenia prawa. Inspektorowi pracy pozostaje już wówczas jedynie udowadnianie, że zatrudniony wykonuje obowiązki w firmie dłużej niż przez kilka dni lub że strony powinny zawrzeć umowę o pracę, a nie zlecenie. Nie jest to jednak łatwe, jeśli firma i podwładny zgodnie zaprzeczają tym twierdzeniom. A mają w tym wspólny interes – dzięki pracy na czarno nielegalnie oszczędzali na składkach i podatkach. Gdyby inspektorowi udało się udowodnić łamanie prawa obie strony musiałby się liczyć z kosztami (np. zapłatą należnych składek za czas nierejestrowanej pracy lub ich wyrównaniem).
Ten sposób na oszukiwanie ZUS i fiskusa zastąpił powszechnie stosowany wcześniej tzw. syndrom pierwszej dniówki. W razie kontroli PIP pracodawca twierdził, że osoba zatrudniona w firmie bez żadnej umowy właśnie rozpoczęła wykonywanie obowiązków i do końca dnia podpisze z nią umową o pracę. Od 1 września 2016 r. zmieniły się jednak przepisy i taką umowę trzeba podpisywać jeszcze przed dopuszczeniem do świadczenia obowiązków (a nie do końca pierwszej dniówki). Jak się okazuje zatrudniający znaleźli więc nowy sposób na obostrzenia. PIP dostrzega ten problem i postuluje zmianę prawa – proponuje wprowadzenie zasady, że także zgłoszenie zatrudnienia do ZUS i potwierdzenie umowy cywilnoprawnej na piśmie powinno następować przed rozpoczęciem pracy. Te propozycje popierają związki zawodowe, ale sceptycznie oceniają je pracodawcy.
- Inspekcja ma wystarczające narzędzia do weryfikowania umów cywilnoprawnych. Dodatkowe obowiązki formalne komplikowałaby prowadzenie działalności – tłumaczy Robert Lisicki, radca prawny, ekspert Konfederacji Lewiatan.
O tym, że praca na czarno w Polsce wciąż jest popularna przekonują liczby – tylko w 2016 r. PIP ujawniła nielegalne zatrudnienie 25,2 tys. osób. DGP wystąpił już do ministerstwa rodziny, pracy i polityki społecznej z prośbą o opinię w sprawie postulatów PIP, które mają ograniczyć takie przypadki.
Państwowa Inspekcja Pracy postuluje m.in. wprowadzenie obowiązku zgłaszania zatrudnienia do
ZUS przed rozpoczęciem świadczenia obowiązków. Taka propozycja znalazła się w sprawozdaniu inspekcji za 2016 r. PIP apeluje też o rozważenie innej zmiany – wprowadzenie zasady, że umowę cywilnoprawną z zatrudnionym trzeba potwierdzić na piśmie jeszcze przed dopuszczeniem do pracy. Zdaniem inspekcji takie modyfikacje byłyby najskuteczniejszą metodą walki z nielegalnym zatrudnieniem. Przeciwdziałałyby syndromowi pierwszej tygodniówki (twierdzeniom, że firma i zatrudniony właśnie zawarły ustną umowę zlecenia i w ciągu siedmiu dni zgłoszą zatrudnienie do ZUS) i przyczyniłyby się do ograniczenia przypadków nierejestrowanej pracy. O tym, że jest to duży problem, przekonują statystyki. Ubiegłoroczne kontrole PIP wykazały nielegalne zatrudnienie w co trzeciej sprawdzanej firmie (nieprawidłowości dotyczyły 25,2 tys. osób). W niektórych branżach (np. usługach administrowania) co piąty podwładny był zatrudniony nielegalnie, czyli bez pisemnej umowy lub zgłoszenia do ZUS.
Postulaty PIP wspierają związki zawodowe.
– Jeżeli taka propozycja nowelizacji jest przez PIP sygnalizowana, to na pewno wynika z negatywnych doświadczeń z kontroli – wskazuje dr Ewa Podgórska-Rakiel z biura eksperckiego NSZZ „Solidarność”.
Strona związkowa podkreśla, że omawiane postulaty są spójne ze zmianami wprowadzonymi niedawno w zakresie stosunku pracy. Od 1 września 2016 r. firma musi potwierdzać na piśmie zatrudnienie pracowników jeszcze przed dopuszczeniem do pracy (a nie do końca pierwszego dnia wykonywania obowiązków). Rozwiązanie to miało przeciwdziałać syndromowi pierwszej dniówki, czyli przypadkom, gdy w razie ujawnienia pracy na czarno zatrudnieni oświadczali inspektorowi, że są pierwszy dzień w firmie i do jego zakończenia zawrą umowę. PIP podkreśla, że w okresie czterech pierwszych miesięcy obowiązywania tych rozwiązań (wrzesień–grudzień 2016 r.) odnotowano już tylko nieliczne przypadki takich oświadczeń.
– Skoro omawiane rozwiązanie sprawdziło się wobec pracowników, to można mieć nadzieję, że będzie efektywne także w przypadku zatrudnienia cywilnoprawnego – tłumaczy dr Podgórska-Rakiel.
Podkreśla, że obecne sposoby przeciwdziałania nielegalnej pracy na kontraktach cywilnych nie są wystarczające.
– W początkowym okresie zatrudnienia inspektor ma ograniczoną możliwości weryfikacji, czy umowa cywilnoprawna nie powinna być przypadkiem tą o pracę, bo firma ma kilka dni na jej zgłoszenie do ZUS. Potrafię sobie wyobrazić, jak trudno jest ocenić inspektorowi czy kontrakt, który ma być dopiero potwierdzony na piśmie, wykazuje cechy stosunku cywilnoprawnego czy stosunku pracy – dodaje ekspert Solidarności.
Propozycje zgłaszane przez PIP wywołują jednak także wątpliwości.
– Działania Państwowej Inspekcji Pracy są przesadnie ukierunkowane na ustalenie istnienia stosunku pracy. W opinii inspektorów wszystkie okoliczności zawarcia umowy, jej rodzaj, a także sposób wykonywania obowiązków mają przemawiać za koniecznością podpisania umowy o pracę. A przecież stosowanie umów cywilnoprawnych jest często uzasadnione – tłumaczy dr Łucja Kobroń-Gąsiorowska, adwokat i partner w kancelarii BCKG Adwokaci.
Wskazuje, że wprowadzenie w życie rekomendacji PIP dotyczących terminu na zawiadomienie ZUS oraz potwierdzania umów cywilnoprawnych na piśmie oznaczałoby nadmierną ingerencję w prawo cywilne.
– Jego podstawą jest swoboda zawierania umów, której nie powinniśmy ograniczać. Proponowane rozwiązania zacierają różnice między stosunkiem pracy a cywilnoprawnym – dodaje mecenas.
Podobne stanowisko przedstawiają pracodawcy.
– W przypadku syndromu pierwszej dniówki mieliśmy do czynienia z udokumentowanym zjawiskiem, które trzeba było ograniczyć. Dlatego pracodawcy poparli zmiany w k.p., które weszły w życie od 1 września 2016 r. W omawianej sprawie nie mamy takiej pewności – tłumaczy Robert Lisicki, radca prawny, ekspert ds. prawa pracy Konfederacji Lewiatan.
Wskazuje, że zawsze znajdą się pojedyncze przypadki celowego obchodzenia przepisów.
– Ale nie można z tego powodu wprowadzać istotnych obostrzeń dla wszystkich pracodawców, którzy w zdecydowanej większości przestrzegają prawa – dodaje.
Omawiane propozycje rzeczywiście sformalizowałyby jeszcze bardziej stosunki zatrudnienia. Problemem dla wszystkich przedsiębiorców w szczególności byłyby przypadki, gdy np. zleceniobiorca, który podpisał już umowę i został zgłoszony do ZUS (zgodnie z proponowanymi rozwiązaniami jeszcze przed rozpoczęciem świadczenia usług), ostatecznie nie pojawiłby się w umówionym dniu w firmie. Zatrudnieni nie traktują bowiem pracy na zleceniu tak poważnie jak umowy o pracę. A dla przedsiębiorców oznacza to dodatkowe obowiązki formalno-biurokratyczne (np. dokonywanie korekt w ZUS). Dlatego eksperci sugerują rozważenie innego sposobu na przeciwdziałanie nadużyciom.
– Wzorem innych państw można zastanowić się np. nad ograniczeniem możliwości stosowania umów cywilnoprawnych w przypadku niektórych zawodów. To bardziej racjonalny sposób na wyeliminowanie nadużyć na rynku zatrudnienia niż dostosowywanie prawa cywilnego do kodeksu pracy – podsumowuje dr Kobroń-Gąsiorowska.