Przedsiębiorca, który nie przekaże klientowi kompletu wymaganych prawem danych, zapłaci grzywnę nawet do 5 tys. zł. Wystarczy, że nie wspomni o reklamacji.
Nowe sankcje przewiduje projekt ustawy o prawach konsumenta, którego pierwsze czytanie odbyło się w środę w Sejmie. Kładzie on duży nacisk na obowiązki informacyjne przedsiębiorców wobec klientów, jednocześnie dodając do kodeksu wykroczeń art. 139b. Zgodnie z nim nie tylko zatajenie informacji, ale nawet niepełne ich udzielenie podlegać będzie karze grzywny.
– Wprowadzenie tej kary ma na celu przede wszystkim zapewnienie efektywnego wdrożenia przez przedsiębiorców nowych przepisów – wyjaśnia Rafał Bugajski, menedżer serwisów Prokonsumencki.pl i Prawoecommerce.pl.
– Wydaje się, że powinna ona spełnić pokładaną w niej nadzieję. Dopingująca może być nie tylko wysokość grzywny, ale też to, że sam konsument będzie mógł złożyć zawiadomienie we właściwych organach o naruszaniu przez konkretnego sprzedawcę obowiązków wynikających z ustawy. W rękach konsumenta może to być dodatkowe narzędzie nacisku na sprzedawcę, pomagające mu w egzekwowaniu praw – ocenia.
A co na to branża handlowa?
– Te zmiany mają na celu eliminowanie nieuczciwych sprzedawców; dla tych uczciwych nie powinny stanowić dużego problemu. Jeżeli chodzi o kary, to oczywiście liczymy na rozsądek i wyrozumiałość przy ich wymierzaniu, zwłaszcza na początku obowiązywania nowych przepisów – mówi Joanna Chilicka z Polskiej Izby Handlowej.

Maksimum informacji

Projekt nowej ustawy wylicza w art. 8 siedmiopunktowy katalog informacji, które sprzedawca czy usługodawca będzie musiał przekazać konsumentowi. Powiadomi go nie tylko o głównych cechach świadczenia, lecz także sposobach porozumiewania się, swoich danych wraz z numerem telefonu, procedurze rozpatrywania reklamacji, przewidzianej przez prawo odpowiedzialności, sposobie i przesłankach wypowiedzenia umowy czy nawet o usługach posprzedażowych i gwarancji. Szczegółowe informacje przekaże też na temat kosztów. Nie wystarczy samo wskazanie ceny wraz z podatkiem, ale też wysokości opłat za dostarczenie towaru, usługi pocztowe i jakichkolwiek innych kosztów związanych z transakcją.
Wszystkie te informacje klient będzie musiał otrzymać przed jej zawarciem. W praktyce wystarczy więc, że sprzedawca nie wyjaśni mu, jak wygląda procedura składania reklamacji czy też nie wskaże sposobu kontaktowania się z konsumentem, a ten będzie mógł zgłosić to wykroczenie policji lub prokuratorowi. Ci zaś będą musieli zająć się sprawą.
Niedopełnienie obowiązków informacyjnych może być karane także dzisiaj przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ale tylko gdy narusza to zbiorowy interes konsumentów. Po wejściu w życie nowych przepisów grzywna będzie grozić przy każdym jednostkowym naruszeniu.
– Wymóg nałożenia przewidzianych ustawą sankcji na przedsiębiorców, którzy nie dopełnią obowiązków informacyjnych wobec konsumentów, wynika wprost z dyrektywy 2011/83/UE – wyjaśnia Patrycja Loose, rzecznik prasowy Ministerstwa Sprawiedliwości, które przygotowało projekt ustawy.
Obowiązki informacyjne nie będą miały zastosowania przy drobnych umowach życia codziennego wykonywanych natychmiast po ich zawarciu. Innymi słowy klient kupujący mleko i bułki nie będzie musiał otrzymywać kompletu wskazanych w przepisach danych, ale ten nabywający odkurzacz czy tablet – już tak.

E-sklepy muszą więcej

Szczególną uwagę na nowe regulacje będą musiały zwrócić sklepy internetowe. Tu bowiem obowiązki informacyjne będą jeszcze bardziej rozbudowane. Wyliczono je nie w siedmiu, ale aż w 21 punktach. Chodzi dodatkowo m.in. o szczegóły związane z kosztami zwrotu rzeczy, prawem odstąpienia od umowy bez podania przyczyn czy możliwością pozasądowego rozpatrywania reklamacji.
Część tych informacji e-sklepy powinny przedstawiać zresztą już dzisiaj. W praktyce jednak tego nie robią. Powód? Musiałyby przesyłać je klientom na papierze, i to przed rozpoczęciem spełniania świadczenia. Ten anachronizm od lat jest krytykowany przez sieciowych sprzedawców. Teraz wreszcie ich głosy mają zostać wysłuchane. Jeśli klient wyrazi na to zgodę to, sklep przekaże mu wymagane prawem informacje w postaci elektronicznej „na trwałym nośniku”.
Prawnicy uważają, że w pojęciu tym mieści się również poczta elektroniczna, chociaż ubolewają, że nie doprecyzowanego tego w projektowanych przepisach.
– W dyrektywie wprost wskazano, że za trwały nośnik należy rozumieć również pocztę elektroniczną jako narzędzie do udzielania informacji i potwierdzenia warunków transakcji. Jest absolutnie uzasadnione praktyką i sposobem funkcjonowania obrotu online, aby możliwość porozumiewania się za pomocą poczty elektronicznej była kwalifikowana jako spełnienie wymogów ustawowych – mówi Michał Kluska, adwokat w kancelarii Olesiński & Wspólnicy.
E-sklepy będą musiały szczególnie dbać o dopełnienie obowiązków informacyjnych nie tylko z powodu grożącej im grzywny. Jeśli nie powiadomią klienta o tym, że ma prawo do odstąpienia od umowy, to aż do 12 miesięcy wydłuży się okres, w którym będą musieli zgodzić się na zwrot towaru bez podawania przyczyn. Normalnie konsumentom przysługiwać ma 14 dni na rozmyślenie się i oddanie zakupionych w sieci rzeczy (dzisiaj jest to 10 dni).
Zarówno tradycyjni, jak i internetowi sprzedawcy powinni śledzić proces legislacyjny, gdyż prawdopodobnie będzie on przebiegał w ekspresowym tempie. Nowa ustawa powinna bowiem zacząć obowiązywać najpóźniej 13 czerwca 2014 r., gdyż taki ostateczny termin wyznacza nam dyrektywa. Podczas pierwszego czytania posłowie opozycji dopytywali Wojciecha Węgrzyna, wiceministra sprawiedliwości, dlaczego tak długo trwało przygotowanie ustawy, skoro o konieczności implementacji unijnych przepisów wiedzieliśmy od dawna. Wiceminister tłumaczył to rozbudowanymi konsultacjami społecznymi i koniecznością wprowadzenia wielu poprawek zgłoszonych przez organizacje konsumenckie.
Etap legislacyjny
Projekt skierowany do komisji gospodarki