Produkty zamawiane w serwisie Ezakupy.tesco.pl w dniu dostawy niejednokrotnie okazują się droższe niż na stronie. Sieć tłumaczy, że nie prowadzi typowego sklepu internetowego, a ceny są tylko... orientacyjne.
O czym przedsiębiorca musi poinformować konsumenta / Dziennik Gazeta Prawna
Ryzyko zapłacenia większego rachunku pojawia się, gdy towar jest dostarczany w innym dniu niż ten, w którym klient składa zamówienie. Taka przykra niespodzianka spotkała naszą czytelniczkę. – Przed wybraniem produktów musiałam podać termin dostawy. Pierwszy możliwy przypadał na następny dzień. Gdy zakupy dotarły, rachunek opiewał na ok. 30 zł więcej, niż się spodziewałam. Okazało się, że w momencie składania zamówienia część produktów była w promocji, która w dniu dostawy już nie obowiązywała. A sklep za wiążącą uznaje cenę z dnia dostawy – opowiada pani Anna.
Kiedy zajrzała do regulaminu, który wcześniej oczywiście musiała zaakceptować, odkryła, że Tesco na swojej platformie e-zakupów posługuje się cenami orientacyjnymi.
Bo to nie jest e-sklep
– Serwis Ezakupy.tesco.pl nie jest sklepem internetowym w tradycyjnym znaczeniu tego zwrotu. Nie służy on zawieraniu pomiędzy klientem a spółką Tesco umów sprzedaży towarów na odległość – tłumaczy biuro prasowe firmy.
Według sieci konsument, składając zamówienie, wskazuje jedynie interesujące go towary. Dopiero w momencie dostawy dochodzi do przedstawienia mu oferty. Po zapoznaniu się z nią i sprawdzeniu ewentualnych różnic cenowych klient swobodnie podejmuje decyzję o zawarciu umowy. Może przyjąć ofertę w całości lub zrezygnować z niektórych albo nawet ze wszystkich produktów. – Oznacza to, że umowa sprzedaży zawierana jest dopiero w miejscu wskazanym przez klienta. Jest to tzw. umowa zawierana poza siedzibą przedsiębiorstwa, której istotne elementy, a więc cena i przedmiot sprzedaży, uzgadniane są między stronami w domu klienta – doprecyzowuje spółka.
W sprawie Tesco postępowanie wyjaśniające prowadził Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta. – Miało ono na celu wstępne ustalenie, czy sposób sprzedaży artykułów prezentowanych za pośrednictwem strony internetowej Ezakupy.tesco.pl może stanowić praktykę naruszającą zbiorowe interesy konsumentów. Sprawdzaliśmy, czy nie są oni wprowadzani w błąd co do ceny produktów – informuje Agnieszka Majchrzak z biura prasowego UOKiK. Postępowanie zostało zamknięte w październiku 2014 r., a urząd nie znalazł podstaw do postawienia zarzutów przedsiębiorcy. Według UOKiK spółka w jasny sposób komunikuje klientom, że złożenie zamówienia prowadzi do zawarcia umowy poza lokalem przedsiębiorcy, informuje o uprawnieniach wynikających z tej formy zawarcia umowy (m.in. możliwości odstąpienia od niej). – W informacjach przekazywanych konsumentom Tesco wyjaśnia, że ceny mają charakter orientacyjny. Co bardzo ważne, konsument czytelnie informowany jest przed zawarciem umowy, że cena danego produktu jest odmienna od ceny orientacyjnej podanej na stronie internetowej. Jednocześnie ma on możliwość odmowy zawarcia transakcji, w szczególności jeśli nie akceptuje nowej ceny – dodaje UOKiK.
Jednak zdaniem ekspertów stosowanie przez Tesco przepisów o umowie zawieranej poza lokalem, w odróżnieniu od ogólnie stosowanych w internecie umów zawieranych na odległość, jest nie tylko dyskusyjne, lecz także niekorzystne dla konsumentów. Przy umowach na odległość ceny prezentowane na stronie internetowej muszą być ostateczne, a przed złożeniem zamówienia klient musi znać wszystkie dodatkowe koszty, np. dostawy towaru.

– Specyfiką umowy zawieranej poza lokalem przedsiębiorstwa jest to, że konsument, który dokonuje zakupu, jest niejako zaskoczony przez przedsiębiorcę. Nie ma wtedy mowy o możliwości podjęcia decyzji o nabyciu danego produktu wcześniej, jak również swobodnego porównania ofert innych przedsiębiorców. Zatem konsument świadomie odwiedzający stronę internetową sprzedawcy z zamiarem nabycia określonych produktów oraz składający zamówienie zawiera tak naprawdę umowę na odległość, jak w typowym sklepie internetowym – uważa prawnik Marcin Drzazga, współautor bloga serwisu Legalniewsieci.pl.

Niebezpieczny precedens
Podobnie uważa mec. Miłosława Strzelec-Gwóźdź, partner w GP Kancelaria Radców Prawnych. – Do oceny, czy jest to umowa zawierana na odległość, czy poza lokalem przedsiębiorstwa trzeba m.in. wziąć pod uwagę środek porozumiewania się z przedsiębiorcą i sposób zorganizowania systemu. O zawarciu umowy poza lokalem przedsiębiorstwa decyduje miejsce, w którym doszło do nawiązania kontaktu pomiędzy sprzedawcą a konsumentem, w tym do złożenia oferty, a nie zawarcia umowy – podkreśla prawniczka, która uważa, że jeżeli konsument na stronie WWW sklepu wybiera towary, formy płatności oraz formę i termin dostawy, to mamy do czynienia z umową zawartą na odległość, a nie poza lokalem przedsiębiorstwa.
– Bardzo ważny jest tutaj odbiór konsumenta. Czy wybierając produkty za pośrednictwem strony internetowej, rozumie, że do zawarcia umowy dochodzi dopiero w momencie dostawy produktu. Czy ma świadomość tego, że ceny wybranych produktów mogą ulec zmianie, a jeżeli tak, czy w takim wypadku zdecydowałby się na ich zamówienie. W mojej ocenie w tym przypadku klient, składając zamówienie, nie jest świadomy, że wskazana przy towarze cena może się zmienić – mówi prawniczka.
Z kolei mec. Drzazga zauważa, że szczególną cechą umów zawieranych poza lokalem jest również to, że to przedsiębiorca rozpoczyna negocjacje z konsumentem. – Wątpliwe jest, czy osoba dostarczająca wybrane przez konsumenta produkty faktycznie rozpoczyna z konsumentem negocjacje dotyczące ceny i czy w ogóle jest do tego umocowana – punktuje prawnik. – Zaskakująca w całej tej sytuacji jest również postawa UOKiK, którego celem jest ochrona praw konsumenta, zwłaszcza gdy stosowane praktyki balansują na granicy ich poszanowania. Stanowi to także niebezpieczny precedens, który może okazać się wzorem dla innych sieci handlowych, a w konsekwencji i pozostałych sprzedawców internetowych.