Wyobraźmy sobie parę w dłuższej relacji konkubenckiej, z dziećmi, wspólnym gospodarstwem domowym i tradycyjnym podziałem ról, w którym kobieta zajmowała się domem i potomstwem. Załóżmy, że jej celem było dalsze wspólne życie i czerpanie owoców z jej starań. Doszło jednak do rozstania i konkubina wystąpiła o rozliczenie.

Zapadły wyroki sądów obu instancji i złożono skargę kasacyjną. Sąd Najwyższy w postanowieniu z 25 czerwca 2025 r. w sprawie I SK 969/25, uzasadniając odmowę przyjęcia kasacji, stwierdził m.in.: „Analizując motywy zaskarżonego orzeczenia, uznać należy, że sąd drugiej instancji trafnie ocenił, że świadczenia powódki stały się świadczeniami nienależnymiw rozumieniu art. 410 k.c., w chwili odpadnięcia ich celu, jakim było wspólne życie.

Jak trafnie wskazał sąd apelacyjny, czyniąc nakłady (pomoc w prowadzeniu domu, w wychowaniu dzieci, pomoc w prowadzonej działalności gospodarczej itd.), powódka działała w przekonaniu i w porozumieniu z pozwanym, że wybudowany dom oraz rozwijana działalność gospodarcza będą służyć zaspokojeniu wspólnych potrzeb rodziny, którą mieli stworzyć. Powódka nie czyniłaby bowiem tego rodzaju nakładów, gdyby miała świadomość, że nie dojdzie do zawarcia związku małżeńskiego i dojdzie do rozstania stron”.

Można wysnuć z tego wniosek, że powódka, nawet jeśli w jakimś zakresie korzystała z zasobów partnera czy swoich starań, to i tak, co najmniej z jej perspektywy, owe nakłady czyniła jakby „na kredyt”. Z perspektywy mężczyzny, gdyby nie owe nakłady, do relacji w ogóle by nie doszło albo nie trwałaby ona długo, bo jego zaangażowanie mierzone np. świadczeniami bieżąco konsumowanymi w jego ocenie było ekwiwalentne wobec zaangażowania powódki. Analogiczne rozumowanie można poprowadzić z odwróceniem płci.

Monogamia seryjna jest coraz częściej normą

Związek na całe życie to założenie, którego nie należy rozszerzać poza kategorię małżeństwa, choćby z powodu braku przyrzeczenia, które mogłoby stanowić podstawę do takiego założenia. Przykładanie do konkubinatu założenia trwałości prowadzi do pytania o faktyczną intencję stron, a może i błędy oświadczeń ich woli. Nie dlatego, że strony taką trwałość zawsze wykluczają, lecz dlatego, że nie mają pewności, czy oczekiwana ekwiwalentność ich starań pozostanie aktualna i pozwoli im tak długo trwać w relacji. Stąd coraz częściej do słowa „monogamia” dopisywane jest słowo „seryjna”.

Przykładanie do konkubinatu waloru rozliczalności, w zależności nie tylko od świadczeń na rzecz drugiej strony, lecz także od zamiaru stron, to otwieranie tej relacji na pytania o regulację świadczeń (kto co robi według umowy), a nawet na pytania o charakter takich świadczeń (usługi, praca, w tym seksualna?). Sięgnijmy jeszcze do uzasadnienia orzeczenia Sądu Okręgowego w Łodzi (sygn. akt III Ca 805/16), w którym wskazano: „Kupowanie przez powoda pozwanej ubrań oraz darowanie telewizora i starej kanapy, (…) z uwagi na łączącą wówczas powoda z pozwaną intymną relację, czyni zadość zasadom współżycia społecznego i w związku z tym nie może być podstawą roszczenia o zwrot kwot wydatkowanych na wyżej wskazane cele.

Każdy bowiem mężczyzna w mocno średnim wieku, chcąc mieć romans z młodą kobietą i żyć z nią w konkubinacie, musi liczyć się z pewnymi wydatkami, chociażby na drobne upominki, do jakich można zaliczyć zakup kobiecie bluzki. Żądanie zwrotu kwot wydatkowanych na upominki w ustalonym przez sąd stanie faktycznym jest moralnie naganne, a co za tym idzie, sprzeczne z zasadami współżycia społecznego i nie może korzystać z ochrony prawnej”.

Starania partnerów czasem są „na kredyt"

Idąc tą drogą rozumowania, można by uznać, że skoro zasadom współżycia społecznego czynią zadość „drobne upominki z uwagi na łączącą wówczas powoda z pozwaną intymną relację”, to być może jest tak również z nakładami i staraniami w większej skali wymienianymi między stronami z uwagi na aktualizowaną w ich bieżącej ocenie szeroko rozumianą ekwiwalentność?

Skoro relacja trwa, to widocznie strony są z niej co najmniej dostatecznie zadowolone. A jeśli jedna ze stron trwa w relacji na „kredyt”, np. stara się bardziej, licząc na przyszły zwrot w postaci „wspólnego życia”, to może powinna brać pod uwagę, że z perspektywy drugiej strony ten poziom starań jest uważany za niezbędny do aktualnego utrzymania relacji, a nie nadmiarowy, tj. na rzecz przyszłego benefitu?

O ile może być zrozumiałe, że stała, istotna pomoc w prowadzeniu działalności gospodarczej może być podstawą do twierdzenia o bezpodstawnym wzbogaceniu, o tyle uznanie pracy na rzecz domu (pranie, gotowanie) może implikować pytania o wzajemność (np. bycie mechanikiem, kierowcą, a nawet wynajem lokalu), ale i o podatek od takiej pracy. Kim więc są wobec siebie konkubenci? Stronami usług umów niespisanych?

Konkubinat - relacja z terminem przydatności?

W opisywanej sprawie SN wskazał: „Z ustaleń faktycznych, istotnych dla rozstrzygnięcia sporu, a wiążących Sąd Najwyższy w toku postępowania kasacyjnego (art. 398[13] par. 2 in fine k.p.c.), bezsprzecznie wynika zatem, że powódka, czyniąc powyżej wskazane nakłady, działała w przekonaniu, że dom będzie służyć zaspokojeniu wspólnych potrzeb rodziny. Ponadto powódka słusznie mogła sądzić, że rozwijana przez pozwanego działalność gospodarcza także będzie miała przełożenie na wspólne życie stron.

Oczywiście sprzeczne z ustaleniami sądów meriti jest twierdzenie skarżącego, jakoby celem stron było funkcjonowanie w związku, ale «nie bezterminowym», a cel związku został osiągnięty wskutek «kilkunastoletniego wspólnego życia», a na tym «założeniu» została oparta większość przedstawionych zagadnień prawnych. Nie sposób uznać, aby jakakolwiek relacja, czy to małżeństwo, czy konkubinat, miała być zawierana z założeniem, że ulegnie szybkiemu rozpadowi; nikt przecież racjonalnie myślący nie decydowałby się na wspólne życie z drugą osobą oraz posiadanie potomstwa, gdyby przewidywał już w momencie zainicjowania relacji i jej realizacji, iż jest ona ograniczona w czasie i ulegnie zakończeniu”.

Z takiego założenia może jednak wynikać, że jakiś procent wchodzących w związek małżeński nie myśli racjonalnie, jeśli dopuszcza rozwód, np. gdy małżonek(-nka) przestanie spełniać ich oczekiwania. Innymi słowy, skoro jedno z partnerów pracowało na rzecz dobrostanu drugiego czy zajmowało się dziećmi w związku, który nie był małżeństwem, więc – choćby a contrario – z założenia nie powinien nieść domniemania „nieskończoności”, to właśnie jego trwanie można było postrzegać przede wszystkim jako efekt utrzymującego się przekonania o ekwiwalentności starań i świadczeń wzajemnych, a nie pewności, że zawsze tak będzie. Skoro jednak zdaniem SN obowiązki w związku nieformalnym są zbliżone do małżeńskich, to czy takie same powinny być prawa do wspólnego rozliczania się z partnerem lub do wprowadzenia rozdzielności majątkowej?

Rozliczenia mogą spowodować niechęć do zawierania związków

Czy gdyby partner przewidywał – idąc za słowami SN – już w momencie zainicjowania relacji i jej stopniowej realizacji, że jest ona ograniczona w czasie i ulegnie zakończeniu tuż po skonsumowaniu możliwie dużych nakładów przez partnerkę, zanim on sam się zniechęci, to czy decydowałby się na jej inicjowanie? Sąd Najwyższy w ww. postanowieniu wskazał: „Oczywiście, z uwagi na fakt, że z chwilą ustania konkubinatu jawi się przesłanka nieosiągnięcia celu świadczenia (trwałego związku), o czym zresztą była mowa powyżej, to uznać należy, że właśnie w tym momencie powstanie zobowiązanie do zwrotu świadczenia nienależnego”.

Jeśli więc w tej odwróconej sytuacji pojawia się przesłanka nieosiągnięcia celu świadczeń mężczyzny (przejście do relacji w pełni seksualnej i długoterminowej, na wyłączność), to czy powstaje przesłanka zwrotu świadczenia nienależnego? Czy jeśli partner oferuje troskę, wspólne wyjścia, podwózki, kolacje, przysługi, ale finalnie otrzyma odmowę pożycia, to może żądać rozliczenia swych nakładów z uwagi na niezrealizowanie ich celu? I czy orzecznictwo przenoszące ryzyko nierównowagi świadczeń wzajemnych na grunt konkubinatu zniechęci polskich mężczyzn do jakichkolwiek stałych relacji? ©℗