Sądy coraz częściej przerzucają na pełnomocników osób poszkodowanych z powodu błędów medycznych odpowiedzialność za znalezienie biegłego. Jeśli ci go nie znajdą, postępowania sądowe są zawieszane bezterminowo. Jak wskazują pełnomocnicy poszkodowanych pacjentów, problem narasta
W przypadku spraw, do których rozstrzygnięcia wymagana jest specjalistyczna wiedza, np. medyczna, to na sądzie ciąży obowiązek powołania biegłych do oceny zgromadzonego materiału dowodowego. W praktyce jednak coraz częściej sędziowie zwracają się do stron postępowania z prośbą o znalezienie eksperta, który wypowie się w sprawie. Od niedawna pełnomocnicy mierzą się z wyborem: albo znajdą biegłego, albo prowadzona przez nich sprawa zostanie zawieszona.
Poszukiwanie biegłego albo zawieszenie postępowania
„Sąd informuje, że nie może znaleźć biegłego (nawet w postaci instytutu lub Instytucji, również zagranicznych) do sporządzenia opinii. W związku z tym sąd wzywa pełnomocników stron do wskazania biegłego (również może być to instytut, klinika, uniwersytet), który podejmie się sporządzenia opinii (…) – w terminie dwóch miesięcy pod rygorem zawieszenia postępowania”– takie pismo w prowadzonej przez siebie sprawie otrzymała Jolanta Budzowska, radca prawny reprezentująca poszkodowanych pacjentów w sprawach o błędy medyczne.
Jak wyjaśnia w rozmowie z DGP, postępowanie w tej sprawie trwa już osiem lat. Mecenas Budzowska już kilka razy proponowała sądowi biegłych.
– W pewnym stopniu rozumiem sytuację sędziego. Listy biegłych świecą pustkami w zakresie większości specjalizacji medycznych, a poszukiwanie biegłego ad hoc wymaga czasu i choćby podstawowej znajomości akt sprawy. Dlatego zwykle, korzystając z art. 278 k.p.c., staram się zaproponować sądowi biegłych z listy, co do których mam doświadczenie z innych procesów, że są rzetelni, albo we własnym zakresie robię research, szukając biegłych ad hoc – mówi Jolanta Budzowska.
– Wszystko ma jednak swoje granice. Ani pełnomocnicy, ani sąd nie są od wyręczania Ministerstwa Sprawiedliwości, które ma nam stworzyć zaplecze do sprawnego stosowania przepisów – dodaje mec. Budzowska.
Problem potwierdza również dr Anna Banaszewska, radca prawny, ekonomista, farmaceuta oraz ekspert w zakresie prawa farmaceutycznego i medycznego.
– Często spotykam się z sytuacjami, w których sądy po tym, jak nie znalazły biegłego, zawieszają postępowanie. Niestety z reguły nie zdarza się, by po jakimś czasie sąd dokonał weryfikacji, czy nie pojawił się biegły, który mógłby wydać opinię w danej sprawie. A jeśli pełnomocnik go nie znajdzie, to postępowanie będzie zawieszone bez terminu. Nie powinno się tak dziać, bo zdolności pełnomocników do znalezienia biegłego są mniejsze niż sądu – mówi dr Banaszewska.
Nasza rozmówczyni wskazuje, że sytuacja komplikuje się wtedy, gdy potrzeba opinii wydanej nie przez jednego biegłego, ale opinii łącznej biegłych kilku specjalizacji. – Wówczas zwracamy się o pomoc do instytutów, których nie ma zbyt wiele i które nie są szczególnie chętne, by opiniować sprawy – wyjaśnia Banaszewska.
Patowa sytuacja dla pacjenta
O tym, że strony nie powinny być obciążane koniecznością samodzielnego poszukiwania biegłych i instytutów do zaopiniowania spraw toczących się przed sądami, jest przekonana Jolanta Pietrkiewicz-Knecht, radca prawny z kancelarii WKB Lawyers. Nasza rozmówczyni także obserwuje zjawisko przenoszenia odpowiedzialności za znalezienie biegłego na strony postępowania. Według niej pełnomocnik poszkodowanego pacjenta zostaje w takiej sytuacji pozostawiony z bardzo wątpliwymi narzędziami do zdobycia opinii od właściwego eksperta.
– Nie istnieją jakiekolwiek mechanizmy prawne, które mogłyby na takim potencjalnym biegłym wymóc wydanie opinii lub chociażby udzielenie odpowiedzi na zapytanie o możliwość jej wydania. Prowadzi to do patowej sytuacji, ponieważ strona jest uwikłana w spór sądowy, który istnieje, ale de facto się nie toczy. Strona nie ma również środków prawnych, by zmienić ten stan rzeczy – wyjaśnia mec. Pietrkiewicz-Knecht.
Według niej powoduje to fikcyjną ochronę prawną dla dochodzących swoich roszczeń przed sądem. Z jednej strony taka ochrona prawna jest przez państwo sądownie gwarantowana, a z drugiej strony staje się iluzoryczna wobec faktycznego braku jej uzyskania z powodu braku biegłych i instytutów, które mogłyby zaopiniować sprawę.
– Problem wymaga więc bez wątpienia wprowadzenia rozwiązań systemowych, a nie przerzucania go na strony postępowania – konkluduje Jolanta Pietrkiewicz-Knecht.
Niska jakość opinii biegłych
Problem z biegłymi polega nie tylko na ich braku, ale również na niskiej jakości sporządzanych przez nich opinii. Nie istnieją żadne regulacje prawne, które wprowadzałyby standardy i określały, co powinno się znaleźć w takiej opinii. Anna Banaszewska mówi, że często zamiast rzetelnych opinii sędzia oraz strony postępowania dostają dwie–trzy strony lapidarnego tekstu.
– Na listach figurują osoby, które wydają opinie urągające podstawowym zasadom sztuki, czekamy na nie latami, a koszty sięgają kilkudziesięciu tys. zł. Zarzuty pod adresem obecnego systemu można mnożyć. Prostym rozwiązaniem jest pełna kontradyktoryjność: to strony powinny przedstawiać opinie, a rolą sądu byłaby ocena, stanowisko którego biegłego podziela – wskazuje Jolanta Budzowska.
Zdaniem Anny Banaszewskiej do uzdrowienia tej sytuacji potrzeba uregulowania zasad rekrutacji biegłych, podniesienia stawek za ich pracę, ale również zobowiązania biegłych do cyklicznego szkolenia się w zakresie sporządzania opinii, bo dziś brakuje jasnych wskazań od ustawodawcy, jakie konkretnie elementy powinny składać się na opinię biegłego.
Z analogicznymi problemami dotyczącymi biegłych mierzą się prawnicy innych specjalizacji. Zapytaliśmy resort sprawiedliwości, jak planuje zaradzić tej sytuacji. W odpowiedzi odesłano nas do założeń projektu ustawy o biegłych sądowych ogłoszonych przez Adama Bodnara w lipcu ub.r. (patrz: infografika). Dodano, że „projekt jest na etapie uzgodnień między departamentami. To jest konieczne, ponieważ ta regulacja dotyczyć ma bardzo wielu sfer – procedury karnej, cywilnej, przepisów o dokumentach publicznych. Gdy będzie akceptacja wewnątrz ministerstwa, trafi do uzgodnień międzyresortowych”. W lipcu ub.r. resort zapewniał, że projekt ustawy trafi do konsultacji przed końcem 2024 r. Tak się jednak nie stało. ©℗