Sądowi lekarskiemu nie wolno przechodzić do porządku dziennego nad poważnymi zarzutami co do opinii biegłych, które miały znaczący wpływ na orzeczenie dyscyplinarne. Zwłaszcza gdy zarzuty te dotyczą błędów merytorycznych lub braku bezstronności tych biegłych. Tak orzekł Sąd Najwyższy.

Sprawa dotyczyła lekarza dentysty, obwinionego o popełnienie błędów lekarskich podczas leczenia jednej z pacjentek, której wszczepił implanty zębowe. Po pewnym czasie od zabiegu doszło do komplikacji. Pacjentka skierowała na dentystę skargę do miejscowej izby lekarskiej i wszczęto przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne. Okręgowy Sąd Lekarski (OSL) w I instancji uznał go za winnego błędów medycznych oraz dopatrzył się uchybień w prowadzeniu dokumentacji. Wymierzył więc karę nagany.

Po odwołaniu Naczelny Sąd Lekarski złagodził karę do upomnienia, okazało się bowiem, że zarzuty dotyczące uchybień w prowadzeniu dokumentacji medycznej były niezasadne. Ale rozstrzygnięcie stwierdzające popełnienie przewinienia zawodowego i kara pozostały w mocy. Obrońca lekarza złożył więc skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Głównym argumentem obrony było kwestionowanie rzetelności postępowania dowodowego przed sądem lekarskim I instancji. Chodziło o dowód z opinii biegłego. OSL powołał bowiem biegłych lekarzy w celu uzyskania opinii co do rzetelności leczenia prowadzonego przez obwinionego stomatologa. Tyle że – jak podkreślała obrona – pierwszy z biegłych w ogóle nie był specjalistą w zakresie implantoprotetyki stomatologicznej, a w jego opinii roiło się od błędów. Zresztą tenże biegły sam przyznał przed sądem, że nie jest specjalistą w tej dziedzinie. Mimo to jego opinię przyjęto do akt sprawy.

Drugi biegły, profesor medycyny, specjalista z zakresu stomatologii i implantologii, był z kolei mocno skonfliktowany z obwinionym i wydał całkowicie negatywną opinię. O konflikcie na tle naukowym i osobistym obrona informowała sąd w toku postępowania, nic to jednak nie dało.

W sprawie powołano jeszcze jednego biegłego, którego opinia także nie była korzystna dla obwinionego. Trzeci biegły pracował na tej samej uczelni co drugi i był jego podwładnym. Siłą rzeczy ta kolejna opinia nie mogła zbytnio odbiegać od opinii profesora, sąd lekarski przeszedł jednak nad tym do porządku dziennego.

Mimo tych uwag i zastrzeżeń NSL nie zdecydował się przeprowadzić ponownie postępowania dowodowego, tylko przyjął ustalenia OSL w zakresie opinii co do leczenia i podtrzymał karę dla obwinionego lekarza.

SN po rozpoznaniu kasacji obrony negatywnie ocenił postępowanie sądów lekarskich. Uchylił orzeczenie zarówno NSL, jak i OSL, ale ponieważ sprawa się przedawniła, umorzył postępowanie dyscyplinarne w całości. Powodem takiego rozstrzygnięcia były, potwierdzone przez SN, uchybienia proceduralne – brak właściwej oceny dowodów z opinii biegłych.

– Obrona słusznie podniosła zarzut uchylenia się przez NSL od dokonania rzetelnej kontroli odwoławczej orzeczenia sądu I instancji. Choć rzeczywiście zarzuty może nie były precyzyjnie ujęte, ale odwołanie wniósł sam obwiniony. Należało więc odnieść się do nich, bo dotyczyły one poważnych uchybień, mających wpływ na treść orzeczenia. Wskazano przecież, że niektórzy z biegłych w ogóle nie powinni opiniować w tej sprawie, zważywszy na zależności zawodowe. Sąd odwoławczy powinien więc ocenić, czy te opinie mogły być obciążone wadą, chociażby braku bezstronności – powiedział sędzia Marek Siwek. ©℗

orzecznictwo