- Nie uważam, że wszyscy, którzy zostali zatrudnieni przez Dariusza Barskiego czy przez Bogdana Święczkowskiego, muszą być odwołani. Nawet w głośnym medialnie przeszukaniu pomieszczeń zajmowanych przez zastępców rzecznika dyscyplinarnego sędziów brali udział prokuratorzy powołani przez Święczkowskiego - zauważa Dariusz Korneluk, prokurator krajowy.

Robert Bohdanowicz: Mijają cztery miesiące, od kiedy premier Donald Tusk powołał pana na stanowisko prokuratora krajowego. Zdążył się już pan zapoznać z sytuacją podległej panu instytucji?

Dariusz Korneluk: Był czas na zapoznanie się, wyznaczenie głównych kierunków działań i przystąpienie do ich realizacji. Zadań jest przede mną bardzo wiele. Mam świadomość oczekiwań społecznych, ale także oczekiwań prokuratorów i urzędników prokuratury. Tematów, które zaniedbano przez ostatnie osiem lat, jest bardzo dużo. Staram się sukcesywnie nimi zajmować, ale to wymaga więcej czasu niż cztery miesiące. Na tę chwilę jedno mogę powiedzieć z całą pewnością – prokuratorzy odetchnęli. Nie od codziennych zadań, bo tych, jak widać to chociażby w mediach, realizujemy bardzo wiele, ale z całą pewnością odetchnęli od jakiegokolwiek nacisku natury politycznej. Gwarantuję, że obecnie w prokuraturze tego nie ma.

Wiele razy mówił pan, że fundamentem są prokuratury rejonowe, w których jest prowadzone 99 proc. spraw. Co udało się zrobić dla tych podstawowych jednostek, które są najbliżej społeczeństwa?

Może po czterech miesiącach nie jest tego zbyt dużo, ale mam już pierwsze informacje zwrotne od prokuratorów, że dostrzegają zmianę, dostrzegają, że jest trochę lżej. Może to wynikać z korekt funkcjonowania prokuratury, które już zaczęliśmy wprowadzać, jak chociażby nałożenie rzeczywistego obowiązku pełnienia dyżurów zdarzeniowych na prokuratorów wszystkich szczebli – od rejonu do Prokuratury Krajowej.

Wydawało mi się, że zostało to wprowadzone już lata temu.

Teoretycznie tak, ale w praktyce to nie działało. W rzeczywistości takie dyżury obciążały jedynie prokuratorów z rejonu. Teraz dyżury pełnią wszyscy i na jednakowych zasadach.

A w praktyce to działa? Zwykle policja nie dzwoni do prokuratora innego szczebla niż rejonowy.

Teraz już dzwonią. W prokuraturze rejonowej jest przygotowany w porozumieniu z prokuratorem regionalnym harmonogram, który jest przekazywany do właściwego rejonowego lub powiatowego komendanta policji, który na nim się opiera. I rzeczywiście prokuratorzy ze szczebla wyższego niż rejonowy jeżdżą na zdarzenia wymagające udziału prokuratora. Może jeszcze nie wszędzie, ale pracujemy nad tym, żeby tak było. Wielu prokuratorom wyższego szczebla to się nie spodobało, ale uważam, że nie ma niczego hańbiącego w tym, żeby prokurator na te zdarzenia jeździł.

Jedną z bolączek funkcjonowania prokuratur rejonowych zawsze było zabieranie ludzi do jednostek wyższego szczebla w drodze delegacji. Coś w tej sprawie się zmieniło?

Tak. Bardzo poważnie podchodzę do tej kwestii. Obecnie wyrażam zgodę na delegację jedynie z tych prokuratur rejonowych, w których rzeczywiste pokrycie kadrowe jest w granicach 80 proc. etatów przysługujących danej jednostce. Chodzi o to, aby zabezpieczyć te prokuratury, w których kadry jest mało, a spraw dużo. Gdy analizuję decyzje moich poprzedników, to dochodzę do wniosku, że do tej pory nie istniało żadne systemowe uregulowanie tego problemu. Nikt się nie interesował, czy są ręce do pracy w rejonie. Dzisiaj kładziemy na to szczególny nacisk.

Czy takie korekty rozwiążą problem wielu jednostek, w których prokuratorzy mają na biegu po co najmniej 80 spraw w referacie zajmującym się dochodzeniami? Może po prostu potrzeba więcej etatów?

Nie jestem zwolennikiem powiększania korpusu prokuratorów, czyli zwiększania liczby etatów. Sześć tysięcy prokuratorów, których mamy w Polsce, to jest naprawdę bardzo dużo. Dostrzegam natomiast potencjał dla zmian organizacyjnych na wszystkich szczeblach prokuratury, aby zadania były lepiej podzielone, a etaty odpowiednio rozłożone. Nawet w niektórych prokuraturach rejonowych etatów jest za dużo w stosunku do obciążenia jednostki. Trzeba się także przyjrzeć zapotrzebowaniu na etaty na wyższych szczeblach. Nie jestem przekonany, że są one potrzebne w taki dużej liczbie, jak to jest obecnie. Jednocześnie, jeśli chodzi o ich obsadzenie, to sukcesywnie to robimy, w szczególności dopływ kadr zapewnia nam Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury (KSSiP).

Na ile widzi pan możliwość zmiany organizacji pracy jako sposobu usprawnienia pracy?

Na pewno w tym zakresie jest wiele do zrobienia, zarówno na poziomie legislacyjnym, jak i organizacyjnym i szkoleniowym. Prokurator prowadzący referat jest bowiem wręcz zasypany drobiazgami, które nie mają bezpośredniego związku z prowadzeniem śledztwa czy dochodzenia, a zabierają czas. Są to m.in. różnego rodzaju meldunki, raporty, wyjaśnienia itp. Obciąża to również urzędników prokuratury. Już jako prokurator krajowy uchyliłem dużą część tego rodzaju obowiązków, gdyż w mojej ocenie były one zbędne. Przykładowo wydałem zakaz żądania udzielenia informacji, gdy prokurator wyższego rzędu może je sobie wygenerować z systemu informatycznego. Do tej pory były to sytuacje nagminne. To może się wydawać drobną zmianą, ale to te małe kroczki pozwalają usprawnić pracę w rejonie.

Trzeba też podkreślić, że do tej pory sfera zarządzania ludźmi oraz pracą własną była w procesie kształcenia prokuratorów pomijana. Podobnie było z kompetencjami potrzebnymi w relacjach z ludźmi – zarówno wewnątrz prokuratury, jak i z petentami, sądami czy biegłymi. Ja, podobnie jak inni prokuratorzy, wszystkich tych elementów musiałem się uczyć we własnym zakresie. Obecnie jednak zwróciłem się do KSSiP, aby na te kompetencje został położony większy nacisk.

Wielokrotnie podkreślał pan, jak ważna w funkcjonowaniu prokuratury jest praca urzędników, chociażby obsługujących sekretariaty. Jak z pana perspektywy wygląda sytuacja tej części instytucji, którą pan zarządza?

Prokurator niejednokrotnie bez urzędnika nie poradziłby sobie przy prowadzeniu postępowania. Te osoby wykonują przytłaczającą większość czynności administracyjnych. Jednocześnie wynagrodzenia dla korpusu urzędniczego są przygnębiająco niskie. W konsekwencji mamy kłopot z pozyskaniem i zatrzymaniem kadr, zwłaszcza w dużych aglomeracjach miejskich. W prokuraturze praca jest niewątpliwie interesująca, ale to nie zastąpi adekwatnego wynagrodzenia i perspektyw zawodowych, które są jednak ograniczone.

Co z tym można zrobić?

Sytuacja musi ulec diametralnej zmianie i wręcz bardziej troszczę się dzisiaj o wynagrodzenia urzędników niż prokuratorów, których sytuacja finansowa jest naprawdę przyzwoita. Oczywiście prokurator krajowy sam nie zmieni płac swoich urzędników, gdyż to wymaga działań na poziomie rządowym czy wręcz ustawodawczym. Jednak ze swojej strony robię, co mogę, by urzędnikom pomóc. Staram się m.in. przekonywać kierowników jednostek, by te warunki finansowe polepszali przez dodawanie różnego rodzaju premii i dodatków specjalnych za większe obciążenie. Ufam, że od nowego roku uda mi się ten finansowy los urzędników polepszyć. Mam tu olbrzymie wsparcie prokuratora generalnego oraz nadzieję na zrozumienie ze strony Ministerstwa Finansów. Prokuratura bez profesjonalnego urzędnika nie będzie w pełni sprawnym urzędem, a żeby go pozyskać, potrzebne są godne warunki wynagradzania.

Pieniądze to jedno, ale ważne jest również środowisko pracy, czyli odpowiednie traktowanie przez przełożonych oraz współpracowników.

Doszły mnie informacje o różnych nieprawidłowych zachowaniach w relacjach międzyludzkich, w tym takich, które mogłyby być zakwalifikowane jako mobbing. Dlatego jedną z moich pierwszych decyzji jako prokuratora krajowego było powołanie specjalnego zespołu, który zrobi na szczeblu orzeczniczym i urzędniczym badanie co do zachowań mobbingowych. Prace zespołu są obecnie na ukończeniu. Mam nadzieję, że niedługo zapoznam się z ich wynikami i w zależności od nich podejmę właściwe kroki. Chciałbym jednak podkreślić, że nie znam prokuratora, który by nie doceniał pracy urzędnika. Wszyscy mamy świadomość, jak ciężka to praca, a jednocześnie czujemy pewien dyskomfort, że nasi współpracownicy są tak fatalnie wynagradzani.

Ostatnie osiem lat odbiło się na relacjach wewnątrz prokuratury. Widać to chociażby wśród tych prokuratorów, którzy wykazują się aktywnością w mediach, także tych społecznościowych. Jak głęboki jest ten konflikt?

Nie nazwałbym tego konfliktem. Z całą pewnością dostrzegalny jest natomiast pewien podział. Z jednej strony mamy bowiem prokuratorów, którzy w poprzednich latach bardzo szybko i wysoko awansowali, często z niejasnych powodów i którzy jednocześnie podejmowali bardzo kontrowersyjne decyzje w prowadzonych postępowaniach. Z drugiej strony jest grupa prokuratorów, którzy albo zostali zdegradowani, albo byli całkowicie pomijani w rozwoju zawodowym. Ten podział jest rzeczywiście bardzo wyraźnie dostrzegalny. Wiele decyzji kadrowych moich poprzedników jest z punktu widzenia prawidłowego zarządzania całkowicie niezrozumiałych. Jak choćby te, kiedy osoba niepracująca nawet jednego dnia w prokuraturze rejonowej czy okręgowej zostaje prokuratorem prokuratury krajowej. To budzi uzasadnione emocje i generuje podziały.

Ci, którzy w pana ocenie niesłusznie lub zbyt szybko trafili na wyższe szczeble prokuratury, lądują teraz w rejonach?

To jest złożony problem. W okresie dwóch ostatnich miesięcy ub.r., jeszcze przed zmianą na stanowiskach prokuratora generalnego i krajowego miało miejsce wiele nominacji. Wielu prokuratorów, także tych o bardzo niewielkim stażu pracy, trafiło do jednostek wyższego szczebla. Tym samym zabrano prokuratorów z prokuratur rejonowych, osłabiając je. Obecnie w celu ich zasilenia są podejmowane decyzje o delegowaniu prokuratorów z tytułem prokuratora prokuratury wyższego rzędu do rejonu. Deleguję także tych z tytułem prokuratora prokuratury krajowej w celu edukacyjnym. Mówię o takich osobach, które w prokuraturze szczebla podstawowego pracowały bardzo krótko albo w ogóle. Chodzi mi o to, aby zdobyły doświadczenie, choćby to elementarne, w zakresie pracy w rejonie. Po to, żeby taki prokurator miał świadomość, na czym praca na pierwszej linii polega, zanim będzie rozstrzygał problemy wyższego rzędu.

Podkreślam jednak, że nie ma tu mowy o żadnej degradacji i ci ludzie wrócą do jednostek macierzystych, gdy sytuacja w rejonie czy okręgu się poprawi. Jednocześnie żadnych pieniędzy ci prokuratorzy nie tracą i mają świadomość, do kiedy ich delegacje potrwają. Oczywiście w rejonie tej pracy jest dużo więcej niż np. na szczeblu regionalnym, ale nie ma nic wstydliwego w tym, żeby prokurator prokuratury regionalnej wykonywał czynności w rejonie. Natomiast jeszcze raz powtarzam – to nie ma nic wspólnego z degradacją.

Delegacja w dół to nie degradacja?

Trzeba wyraźnie odróżnić te dwie sytuacje. Ja obecnie deleguję w dół, ale nie zabieram tytułu ani należnego uposażenia wynikającego ze stawek awansowych. Delegowani wiedzą, że po kilku miesiącach wrócą do jednostki wyższej, tej z której pochodzą. Tym czasem w 2016 r. wiele osób zostało zdegradowanych – pozbawiono ich tytułów, przeniesiono na stanowisko prokuratora prokuratury niższego rzędu, nie mogli się posługiwać tytułem prokuratora prokuratury regionalnej, czy krajowej. Teraz nikt nikogo nie degraduje.

To teraz zapytam o powroty z delegacji. Czy osoby zdegradowane lub delegowane w dół za czasów ministra Zbigniewa Ziobry wróciły już na poprzednio zajmowane stanowiska?

Staram się, żeby wróciły. W większości przypadków to nastąpiło, może poza działami i wydziałami ds. wojskowych. Niektóre opóźnienia wynikają np. z powodu przebywania danego prokuratora na długotrwałym zwolnieniu lekarskim albo z uwagi na niezakończone postępowanie dyscyplinarne. Ale to tylko kwestia czasu. Trzeba też pamiętać, że dla każdej takiej osoby muszę znaleźć etat w jednostce odpowiedniego szczebla. Tak samo było ze mną.

A jak wygląda kwerenda dotycząca spraw i decyzji politycznych, czyli tych, co do których istnieją podejrzenia, że stały za nimi motywacje inne niż wynikające z norm prawnych?

Mamy już wypracowany pewien algorytm postępowania. Sprawy kontrowersyjne, w tym te, w których na zarządzenie prokuratora przeprowadzono zatrzymania, a sądy uznały je za niezasadne, będą analizowane. Wracamy też do spraw, w których z niewiadomego powodu delegowano prokuratora referenta, gdyż taka delegacja mogła być motywowana chęcią odsunięcia danego prokuratora od prowadzenia sprawy. Te wszystkie postępowania przeglądamy, wracamy do nich, ale skala tego jest naprawdę duża. Część z tych spraw trafi lub już trafiła na szczebel dyscyplinarny lub karny.

Jaka będzie przyszłość w prokuraturze tych zastępców prokuratora generalnego, którzy nie uznają pana za prokuratora krajowego?

Każda sprawa i każde zachowanie prokuratora, w tym zastępców prokuratora generalnego, powinny być rozpatrywane indywidualnie. Prokurator generalny powołał specjalnego rzecznika dyscyplinarnego ad hoc, który ocenił zachowanie jednego z zastępców PG. Ta sprawa będzie przedmiotem rozpoznania przez sąd dyscyplinarny.

Prowadzeniem postępowań przeciwko prokuratorom zajmuje się wydział spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej. W jakim zakresie nastąpiła w tej newralgicznej komórce zmiana składu osobowego po objęciu przez pana obecnej funkcji?

Zmiana w prokuraturze krajowej, we wszystkich komórkach następuje, ale ma ona charakter spokojny i sukcesywny. Nie mogą bowiem ucierpieć postępowania, które prokuratorzy WSW prowadzą. Nie wykluczam, że ci prokuratorzy będą nadal pracowali, jeżeli nie sprzeniewierzyli się ślubowaniu. Nie uważam, że wszyscy, którzy zostali zatrudnieni przez Dariusza Barskiego czy przez Bogdana Święczkowskiego, muszą, być odwołani. Nawet w głośnym medialnie przeszukaniu pomieszczeń zajmowanych przez zastępców rzecznika dyscyplinarnego sędziów brali udział prokuratorzy powołani przez Bogdana Święczkowskiego.

Wybiera pan prokuratorów do spraw głośnych lub mających polityczne znaczenie?

Nie robię tego. Wyboru prokuratora referenta dokonuje kierownik danej jednostki prokuratury. Zwykle kolejnego z listy, ale czasami spoza niej, gdy konieczne jest zadbanie o równe obciążenie prokuratorów pracą. Nie może być przecież tak, że jeden prokurator prowadzi jednocześnie pięć ciężkich, medialnych spraw. Te czasy, kiedy wpływała sprawa polityczna i brało się do niej delegata, aby nim móc sterować, bezpowrotnie minęły. Gwarantuję, że już nie ma tego rodzaju sytuacji.

27 września Sąd Najwyższy zapewne wypowie się co do tego, jaki jest status prawny prokuratora Dariusza Barskiego. Co się stanie, jeżeli stwierdzi, że to Dariusz Barski jest nadal prokuratorem krajowym?

Nie przewiduję takiej możliwości. Znam osobiście trzy orzeczenia, które mówią, że Dariusz Barski nie powinien być przywrócony, bo przepisy, na podstawie których to nastąpiło, już nie funkcjonowały. To są orzeczenia sądów Okręgowego i Apelacyjnego w Szczecinie, a także jedno z orzeczeń Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście. Według nich prokurator Barski nie został skutecznie przywrócony ze stanu spoczynku i w konsekwencji nie jest prokuratorem krajowym.

Takie stanowisko ma swoją drugą stronę – powstają wątpliwości co do skuteczności wszystkich decyzji prokuratora Barskiego, w tym tych dotyczących mianowania asesorów.

Stoję na stanowisku, że wszystkie decyzje Dariusza Barskiego, jako prokuratora krajowego podjęte do 12 stycznia 2024 r. zachowują ważność. Wówczas PG wręczył prokuratorowi Barskiemu dokument stwierdzający, że przywrócenie go do służby czynnej 16 lutego 2022 r. zostało dokonane z naruszeniem obowiązujących przepisów i nie wywołało skutków prawnych. Dopiero od tego momentu nie mógł już skutecznie działać jako prokurator krajowy.

Jakie stawia pan sobie cele na kolejne miesiące?

Moim głównym zadaniem jako PK jest zapewnienie optymalnych warunków pracy prokuratorom na wszystkich szczeblach oraz przywrócenie prokuratury społeczeństwu w taki sposób, aby każdy wiedział, że w trudnych sytuacjach karnych, cywilnych czy administracyjnych znajdzie oparcie w instytucji działającej wyłącznie na podstawie przepisów prawa. I to niezależnie od tego, kto w danym momencie rządzi prokuraturą bądź jaka siła polityczna ma większość parlamentarną. ©℗

Rozmawiał Robert Bohdanowicz