Lex Kaczyński, który pozwala uniknąć przeprosin, niekoniecznie zadziała w wyborach. Prawnicy przekonują, że czym innym jest ochrona dóbr osobistych, a czym innym prostowanie nieprawdziwych słów, które padają podczas kampanii.
Ruszyła kampania wyborcza, a wraz z nią otworzyła się możliwość szybkiej ścieżki sądowej dla procesów o kłamstwa, oszczerstwa czy pomówienia kandydatów. W takich przypadkach sąd okręgowy musi rozpoznać pozew w trybie nieprocesowym w ciągu 24 godzin. Jeśli zostanie wniesione zażalenie, to sąd apelacyjny ma tyle samo na wydanie orzeczenia, które jest ostateczne (nie przysługuje tu skarga kasacyjna do Sądu Najwyższego) i podlega natychmiastowemu wykonaniu.
Zgodnie z art. 111 par. 4 kodeksu wyborczego publikacja sprostowania, odpowiedzi lub przeprosin następuje najpóźniej w ciągu 48 godzin na koszt zobowiązanego. A co jeśli ten nie wykonana wyroku sądu? W takim wypadku – jak powiada art. 111 par. 5 k.w. – sąd na wniosek zainteresowanego zarządza opublikowanie oświadczenia w trybie egzekucyjnym na koszt zobowiązanego.
Jaka egzekucja
Kłopot w tym, że kodeks wyborczy nie określa odrębnego trybu egzekucyjnego, lecz stosuje się w tym przypadku przepisy kodeksu postępowania cywilnego (art. 1049 i 1050 k.p.c.). Ten ostatni przepis, regulujący tzw. wykonanie zastępcze wyroku przez wierzyciela na koszt dłużnika, w sprawach o naruszenie dóbr osobistych, został niedawno zmieniony. Wcześniej, jeśli zobowiązany nie składał oświadczenia woli (np. przeprosin) w określonej w wyroku formie oraz treści, to druga strona mogła opublikować przeprosiny i obarczyć jego kosztami przepraszającego. Jednak dodanie do art. 1050 par. 4 zastopowało taką możliwość. Zgodnie z tym przepisem, jeżeli w sprawach o naruszenie dóbr osobistych dłużnik nie składa oświadczenia w formie przewidzianej w wyroku, to sąd może tylko nałożyć na niego grzywnę w wysokości do 15 tys. zł oraz nakazać zamieszczenie ich już nie w pierwotnie określonym publikatorze (prasie, radiu czy telewizji lub na portalu internetowym), lecz w Monitorze Sądowym i Gospodarczym.
Prasa ochrzciła ten przepis mianem lex Kaczyński, bo dziwnym trafem prace nad nowelizacją zbiegły się z zasądzeniem przez sąd kwoty ponad 700 tys. zł na rzecz Radosława Sikorskiego (chodziło o publikację przeprosin w Onecie). Choć ostatecznie skończyło się na wpłacie 50 tys. zł na rzecz ukraińskich sił zbrojnych, to przepisy i tak zmieniono.
Nie do końca natomiast wiadomo, czy nowa regulacja może mieć zastosowanie w trybie wyborczym.
– Do tej pory komitety wyborcze na skutek przegranej sprawy z reguły wykonywały orzeczenia sądów, aczkolwiek zdarzała się konieczność skorzystania z przepisów o postępowaniu egzekucyjnym z k.p.c. – mówi dr Krzysztof Drozdowicz, radca prawny specjalizujący się w sprawach z zakresu ochrony dóbr osobistych i wizerunku, w tym prowadzonych w trybie wyborczym.
Publikacja przeprosin w biuletynie, którego nikt nie czyta, mija się z celem – mówi sędzia Wojciech Hermeliński
Jak dodaje, w takich przypadkach, z uwagi na konieczność szybkiego wykonania orzeczenia, nie kieruje się już sprawy do sądu rejonowego, który zasadniczo jest organem egzekucyjnym, lecz do sądu okręgowego, który rozpoznawał sprawę w trybie wyborczym. Taki sposób wykonywania orzeczeń przyjął Sąd Okręgowy w Warszawie, w którym statystycznie toczyło się najwięcej spraw w trybie art. 111 kodeksu wyborczego.
– Rozwiązanie to należy ocenić jako słuszne, z uwagi na czas trwania kampanii. Wszczęcie egzekucji przed sądem rejonowym mogłoby doprowadzić do niewykonania postanowienia zapadłego w trybie wyborczym przed zakończeniem kampanii – tłumaczy mec. Drozdowicz.
O ile nieuchronność wykonania wyroku sprawia, że do tej pory z reguły komitety czy kandydaci wykonywali wyroki zapadłe w trybie wyborczym, o tyle po zmianie art. 1050 k.p.c. rodzi się pokusa, by zamiast wydawania dużych pieniędzy na przeprosiny w prasie, radiu, telewizji czy internecie skorzystać z nowych regulacji i po prostu zapłacić do 15 tys. zł grzywny, a oświadczenie opublikować w Monitorze Sądowym i Gospodarczym.
– Tryb wyborczy służy nie tylko temu, by orzeczenie było od razu wykonywane, lecz także temu, by wszyscy się mogli o nim dowiedzieć. Publikacja przeprosin w biuletynie, którego nikt nie czyta, mija się z celem – mówi sędzia Wojciech Hermeliński, były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej. – Tryb określony w lex Kaczyński nie jest trybem, który czyniłby zadość szczególnym wymogom związanym z procesami wyborczymi – dodaje.
Inny cel przepisów
– Należy wykluczyć stosowanie lex Kaczyński w sprawach rozpoznawanych w trybie wyborczym. Sprawy te nie mają na celu ochrony dóbr osobistych poszczególnych kandydatów, lecz ochronę wyborów przed pojawieniem się w przestrzeni publicznej informacji nieprawdziwych, które mogą wpłynąć na ich wynik. Zatem art. 1050 par. 4 k.p.c. nie powinno się w ogóle stosować w celu wykonania orzeczenia zapadłego w trybie wyborczym. Nie można jednak wykluczyć, że w toku obecnej kampanii wyborczej pojawią się próby jego zastosowania – uważa mec. Krzysztof Drozdowicz.
Podobnie na to patrzy sędzia dr Jacek Sadomski specjalizujący się w problematyce rozstrzygania sporów wyborczych. – Odpowiedź na pytanie, czy art. 1050 par. 4 k.p.c. znajdzie zastosowanie do rozstrzygnięcia sądu wydanego w trybie wyborczym, zależy od wykładni art. 111 k.w. Celem tej ostatniej normy jest ochrona prawidłowości przebiegu kampanii wyborczej, a więc wartości publiczno-prawnych. Nawet jeśli podanie nieprawdziwych informacji prowadzi do naruszenia czyichś dóbr osobistych i zachodzi konieczność orzeczenia obowiązku przeprosin, to nie jest pierwszoplanowy cel tej instytucji – mówi dr Sadomski. – Kandydat nie dlatego domaga się ochrony w trybie art. 111 k.w., że naruszono interes prywatny związany z jego dobrym imieniem, czcią czy godnością, tylko domaga się ochrony dlatego, że w ramach agitacji wyborczej podano nieprawdziwą informację, która może mieć wpływ na wynik wyborów. Oczywiście zdarza się tak, że ta nieprawdziwa treść podana w ramach kampanii uderza w dobra osobiste, ale nie to jest głównym przedmiotem ochrony w sprawach rozstrzyganych w trybie art. 111 k.w. – dodaje.
Jeśli zatem nie jest to sprawa o naruszenie dóbr osobistych z art. 23 kodeksu cywilnego, lecz o zaprzeczenie nieprawdziwej informacji podanej w ramach kampanii, to zdaniem dr. Sadomskiego art. 1050 par. 4 k.p.c. nie będzie miał zastosowania, a egzekucja będzie się toczyć na podstawie art. 1049 k.p.c.
– Notabene w tej samej nowelizacji ten przepis także został dość niekorzystnie zmieniony. Bo o ile wcześniej wierzyciel mógł żądać przysądzenia kwoty potrzebnej do wykonania obowiązku nałożonego na dłużnika, by opublikować przeprosiny na jego koszt, o tyle teraz będzie musiał wykonać tę czynność na własny koszt. Dopiero później będzie musiał zwrócić się do sądu egzekucyjnego o zwrot kosztów z tym związanych – zauważa sędzia dr Sadomski.
Uszczelnianie systemu
W klasycznych sprawach o naruszenie dóbr osobistych na razie również można próbować obejść lex Kaczyński. Już jednak niedługo.
– Na podstawie art. 480 k.c. wierzyciel może żądać już przy wyroku, a nie dopiero na etapie postępowania egzekucyjnego, upoważnienia przez sąd do wykonania czynności na koszt dłużnika. Czujny ustawodawca już to jednak dostrzegł i w uchwalonej 28 lipca nowelizacji kodeksu cywilnego wprowadził zmianę zamykającą taką możliwość – mówi dr hab. Marcin Dziurda, prof. UW.
Zgodnie z art. 480 par. 1 w razie zwłoki dłużnika w wykonaniu zobowiązania czynienia wierzyciel może żądać upoważnienia przez sąd do wykonania czynności na koszt dłużnika. Z kolei par. 3 tego przepisu stanowi, że w wypadkach nagłych wierzyciel może wykonać bez upoważnienia sądu czynność na koszt dłużnika lub usunąć na jego koszt to, co dłużnik wbrew zobowiązaniu uczynił.
Tymczasem nowelizacja, którą właśnie podpisał prezydent, dodaje do art. 480 par. 4, który mówi o tym, że par. 1 i 3 nie stosuje się do roszczeń o złożenie oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie w związku z naruszeniem dóbr osobistych.
Co ciekawe, ustawa, do której doklejono ów przepis, regulowała zupełnie inną materię. Dotyczyła prawa spadkowego (chodziło o lepsze zabezpieczenie sytuacji prawnej spadkobierców, w szczególności osób małoletnich i całkowicie ubezwłasnowolnionych). Poprawkę dodano podczas posiedzenia podkomisji 20 lutego.
Przedstawiciele Biura Legislacyjnego Sejmu zwracali uwagę, że ta poprawka nie jest związana z przedmiotem ustawy i wykracza poza zakres przedłożenia, ale uwagi te zostały zignorowane.
W ten sposób nastąpiło domknięcie systemu. W zasadzie trudno oczekiwać, by ktokolwiek jeszcze publikował przeprosiny w mediach.
– Jeśli tylko ktoś ma 15 tys. zł na grzywnę (publikacja w Monitorze Sądowym i Gospodarczym według obecnych stawek wynosi 70 gr za znak), może rozpętać dowolną kampanię dyfamacyjną, np. na billboardach, a w razie przegranego procesu opublikuje przeprosiny tylko w MSiG, do którego prawie nikt nie zagląda – komentuje dr hab. Dziurda.
Wtóruje mu mec. Michał Błeszyński z kancelarii Błeszyński i Partnerzy, specjalizujący się w sprawach o naruszenia dóbr osobistych. – Kierunek zmian w k.c. jest dokładnie taki sam jak w przypadku poprzednich zmian art. 1050 k.p.c. Powodują one podważenie znaczenia merytorycznego rozstrzygnięcia sądu. Niezależnie od tego, co orzeknie, to przepisy uniemożliwią wykonanie wyroku w istotnej części. Sąd, rozstrzygając spór, decyduje przecież nie tylko o tym, czy zasadnym jest opublikowanie przeprosin, lecz także jakiej treści, a także w jaki sposób mają być one ogłoszone, w szczególności do jakiego kręgu adresatów powinny trafić – mówi mec. Błeszyński.
– Teraz okazuje się zatem, że analizy sądu pierwszej, a następnie drugiej instancji dotyczące tego, w jaki sposób ma być zrealizowana podstawowa przesłanka z art. 24 k.c., stają się zbędne, bo nowy przepis stanowi, że wystarczy zapłacić grzywnę i zamieścić ogłoszenie w MSiG – mówi mec. Błeszyński, konkludując, że takie przepisy będą istotnie osłabiać ochronę dóbr osobistych.©℗