Obowiązkowe świadczenia na Fundusz Sprawiedliwości od sprawców przestępstw narkotykowych osłabią finansowanie organizacji pozarządowych. Co więcej, płacić będą musieli nawet uzależnieni skazywani za posiadanie narkotyków.

Finansowany głównie z pieniędzy od pijanych kierowców Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej (zwany też Funduszem Sprawiedliwości) dostał kolejne źródło zasilania. Od tego roku obowiązują przepisy nakazujące sądom orzekanie obligatoryjnych świadczeń w wysokości od 1 tys. do 60 tys. zł za popełnienie wybranych przestępstw narkotykowych z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 2050 ze zm.; dalej: u.p.n.) - patrz: ramka. Wszystko przez dodanie do art. 70 ustawy nowego par. 4a.
Jak tłumaczyło Ministerstwo Sprawiedliwości będące autorem przepisów, uzasadnieniem dla obligatoryjności orzekania świadczenia pieniężnego jest wzmożenie finansowej dolegliwości reakcji prawnokarnej wobec sprawców przestępstw narkotykowych. „W szczególności dlatego, że w przypadku orzekania kary pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania często sprawca nie ponosi dolegliwości finansowej i w konsekwencji tego kara nie spełnia w wystarczający sposób swojej funkcji” - czytamy w uzasadnieniu.
Tyle że już przed zmianą prawa w przypadku skazania za każde z tych przestępstw sąd miał (i nadal ma) możliwość orzekania nawiązki w wysokości do 50 tys. zł na podstawie art. 70 par. 4 u.p.n. bezpośrednio na cele związane z zapobieganiem i zwalczaniem narkomanii, czyli np. na lokalne stowarzyszenia w rodzaju MONAR.
Skoro więc intencją ustawodawcy było wprowadzenie dolegliwości finansowej dla sprawcy, to powstaje pytanie, dlaczego po prostu nie wprowadzono obligatoryjnej nawiązki tam, gdzie do tej pory była ona fakultatywna.

Niezrozumiały wybór

Zapytane o to Ministerstwo Sprawiedliwości nie odpowiada wprost. Wskazuje jedynie, że „oba środki są orzekane na rzecz innych podmiotów i mają inne cele”. Dodaje, że „charakter przestępstw stypizowanych w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii oraz pośrednie zagrożenie dla istotnych dóbr osobistych powodują, że są one powiązane z celem Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej, jakim jest pomoc pokrzywdzonym oraz działania w zakresie przeciwdziałania przyczynom przestępczości, na który to cel środki te będą przeznaczone”.
Ale to nie wszystko. Zdziwienie budzi również dobór czynów, w przypadku których sąd będzie zmuszony do stosowania obowiązkowego świadczenia na FS. I tak w przypadku posiadania np. marihuany (art. 62 ust. 1 u.p.n.) sąd będzie musiał orzec świadczenie w wysokości od 1 tys. do 60 tys. zł, ale w razie skazania za posiadanie dopalaczy (art. 62b ust. 1 u.p.n.) już tego obowiązku nie ma.
- To rzeczywiście dziwne - przyznaje prof. Krzysztof Krajewski z Katedry Kryminologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, który specjalizuje się w prawie narkotykowym. - Jeśli wyłączamy spod obligatoryjnego świadczenia pieniężnego drobne posiadanie nowych substancji psychoaktywnych (art. 62b ust. 1 u.p.n.), to logiczne byłoby wyłączenie także drobnego posiadania środków odurzających i substancji psychotropowych (art. 62 ust. 1 u.p.n.). Zwłaszcza że praktyka pokazuje, iż olbrzymia większość przypadków posiadania nieznacznych ilości na własny użytek jest kwalifikowana z art. 61 ust. 1, a nie jako art. 62 ust. 3 (przypadek mniejszej wagi) - dodaje.
Resort tłumaczy, że skoro celem zmian było wzmożenie finansowej dolegliwości reakcji prawnokarnej, to w przypadku posiadania tzw. dopalaczy, które zagrożone jest tylko grzywną, obowiązkowe świadczenie na fundusz nie było konieczne.

Uzależniony też zapłaci

Ale to nie koniec kłopotów z nowymi przepisami. Fakultatywnych nawiązek na cele związane z przeciwdziałaniem narkomanii nie stosuje się wobec sprawców przestępstw z art. 62 ust. 1 u.p.n. (posiadanie narkotyków) oraz art. 62b ust. 1 u.p.n. (posiadanie nowych substancji psychoaktywnych), jeśli sprawca jest osobą uzależnioną. Takiego wyłączenia nie ma jednak w stosunku do obligatoryjnego świadczenia na FS.
To znaczy, że w przypadku skazania za posiadanie narkotyków osoby uzależnionej sąd nadal nie będzie mógł zastosować środka kompensacyjnego w postaci nawiązki np. na lokalny oddział MONAR, ale będzie musiał zastosować środek karny w postaci minimum 1 tys. zł na Fundusz Sprawiedliwości.
Dlaczego nie ma wyłączenia dla osób uzależnionych? Ministerstwo Sprawiedliwości odpowiada, że zdecydował o tym „odmienny charakter obu środków”.

Mniej na leczenie uzależnień

- To jest niekonsekwencja niemająca żadnego uzasadnienia, chyba że są to proste niechlujstwo i przeoczenie. Dlaczego takiego samego sprawcę traktować odmiennie w zależności od tego, czy chodzi o nawiązkę czy o świadczenie pieniężne, trudno pojąć. Skutek będzie zapewne taki, że nawiązki nie będą orzekane w ogóle (bo nie jest to obligatoryjne), a świadczenia pieniężne będą musiały. Żaden sąd nie będzie taki skrupulatny, żeby obniżać nawiązkę ze względu na świadczenie, bo po co dodawać sobie roboty - ocenia prof. Krajewski.
Istnieje więc ogromne ryzyko, że efektem nowych regulacji będzie to, że sądy - związane orzekaniem świadczenia na FS - albo przestaną orzekać nawiązki na organizacje pozarządowe zajmujące się np. terapią uzależnień, albo będą zasądzać je w mniejszej wysokości.
Tymczasem, jak przyznaje dr Maria Banaszak ze Stowarzyszenia MONAR, dla niektórych lokalnych oddziałów pozbawienie dopływu środków z nawiązek orzekanych przez sądy to być albo nie być.
- Leczenie narkomanii w Polsce boryka się wciąż z brakiem pieniędzy. Wartość kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia nie rośnie, w przeciwieństwie do rachunków za prąd i kosztów pracy, więc każdy grosz się liczy. Zwłaszcza tym oddziałom, które nie mają stałych kontraktów z NFZ i utrzymują się z grantów, pieniądze uzyskiwane z nawiązek pozwalają na zapewnienie niezbędnego dla zdobycia finansowania wkładu własnego. W przypadku mniejszych jednostek może to zdecydować o ich przetrwaniu, a to może oznaczać, że w niektórych rejonach ludzie mogą stracić dostęp do bezpłatnej pomocy w leczeniu uzależnień - mówi dr Banaszak.
Ubolewa, że wprowadzono takie przepisy, bo mogą one sprzyjać dyskryminacji w leczeniu uzależnień ze względu na status materialny. - A niestety problem narkomanii wcale nie dotyka tylko najbogatszych, których stać na leczenie w prywatnych klinikach - dodaje Maria Banaszak.
Co na to Ministerstwo Zdrowia? - Regulacja w art. 70 ust. 4 u.p.n. miała i ma charakter fakultatywny. W związku z tym stwierdzenie, że zależy od niej funkcjonowanie organizacji zajmujących się pomocą osobom uzależnionym, wydaje się nadmiarowe. Odnoszenie się do praktyki orzekania sądów jest jednak poza właściwością Ministerstwa Zdrowia - odpowiadają przedstawiciele resortu.
Tymczasem zdaniem sędziego Jakuba Kościerzyńskiego ze Stowarzyszenia Iustitia sądy faktycznie mogą ograniczyć nawiązki na organizacje społeczne, zwłaszcza że nie są one obowiązkowe. Poza tym nawiązki w dużych kwotach są stosowane, gdy w grę wchodzi duża ilość narkotyków. W przypadku ich nieznacznej ilości nawiązki wynoszą od kilkuset do 1 tys. zł, w zależności od stanu majątkowego sprawcy.
- Jeśli więc sąd będzie musiał orzec środek karny w wysokości co najmniej 1 tys. zł na FS, to trudno, by w takiej sytuacji orzekał jeszcze nawiązkę na rzecz stowarzyszenia zajmującego się np. leczeniem uzależnień. Nie widzę innego wytłumaczenia jak to, że ustawodawca chce nabić kasę funduszu, z którego pieniądze, jak wykazała kontrola Najwyższej Izby Kontroli, wydawane są w sposób nietransparentny, a często i niecelowy - mówi sędzia Kościerzyński.

Automatyzm niezgodny z konstytucją

Podobnie uważa prof. Krajewski, który zaznacza, że nowe regulacje wpisują się w myśl przewodnią kierownictwa resortu sprawiedliwości. - Czyli zasady „byle surowiej”, w szczególności wobec uzależnionych - mówi.
Zwraca uwagę, że w uzasadnieniu projektu napisano wprost, że chodzi o zwiększenie dochodów FPPiPP. - Gdyby to rozwiązanie rzeczywiście miało służyć tylko pomocy pokrzywdzonym i pomocy postpenitencjarnej, byłoby jeszcze pół biedy. Ale pomysł, aby ze środków karnych orzekanych przez sądy finansować przy okazji od czasu do czasu inwestycje takie jak Pegasus albo działania jakiejś partii politycznej, to jednak chyba przesada - konkluduje ekspert.
Sędzia Kościerzyński dodaje, że art. 70 ust. 4a jest kolejnym przepisem, w którym wprowadza się automatyzm do decyzji sądu. - Gdy automatyzm wypiera luz decyzyjny, mamy do czynienia z ograniczeniem sprawowania wymiaru sprawiedliwości. Bo to już nie sąd, ale ustawodawca decyduje o reakcji prawnokarnej - tłumaczy sędzia.
Na ten aspekt zwracał uwagę Sąd Najwyższy już na etapie prac legislacyjnych. Wskazywał, że nowy przepis może być niezgodny z konstytucją.©℗
ikona lupy />
Co może (i musi) orzec sąd / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe