Dania nie może pozwalać, by działające na jej terytorium firmy sprzedawały ser pod nazwą „feta”. Nawet jeśli nie robią tego na rynku wewnętrznym, tyko eksportują poza UE – uważa rzecznik generalna Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

Prawne boje dotyczące fety toczą się od 20 lat, kiedy to zarejestrowano ją jako chronioną nazwę pochodzenia. Od tego czasu nic, co jest wyprodukowane poza Grecją, nie może być nazywane „fetą”. Mimo to wielu producentów próbuje obchodzić ten zakaz, w czym przodują przede wszystkim duńscy producenci serów. Według Grecji na rynku oferuje się pięć razy więcej podrabianej niż prawdziwej fety.
„To znowu feta. Tak właśnie można by przedstawić niniejszą sprawę adeptom i adeptkom prawa Unii, skoro stanowi ona przynajmniej czwartą odsłonę tak zwanej sagi o fecie” – zaczyna swą opinię Tamara Ćapeta, rzecznik generalna TSUE.
Tym razem Danię zaskarżyła Komisja Europejska, która domaga się uznania, że państwo to uchybiło swym zobowiązaniom, pozwalając, by duńscy producenci sprzedawali poza granicami UE ser pod nazwą „feta”. Zaskarżony kraj nie przeczy, że działające na jego terenie firmy rzeczywiście wywożą ser pod sporną nazwą. Jego zdaniem nie oznacza to jednak łamania prawa, bo rozporządzenie nr 1151/2012 w sprawie systemów jakości produktów rolnych i środków spożywczych dotyczy wyłącznie produktów sprzedawanych na terenie UE, a nie poza nią. Rzecznik generalna zgodziła się z argumentem, że trudno mówić o ochronie konsumentów, gdyż przepisy unijne dotyczą wyłącznie obywateli żyjących na jej terytorium, a więc nie mają zastosowania do państw trzecich. Mimo to uznała jednak, że państwo powinno zapewnić ochronę produktów, nawet jeśli poza granicami UE używanie nazwy „feta” nie narusza prawa.
„Zakaz wywozu do państw trzecich produkowanego w Danii sera o nazwie «Danish Feta» mieści się w zakresie uprawnień ustawodawczych Unii, w przeciwieństwie na przykład do zakazu sprzedaży na rynku Stanów Zjednoczonych sera o nazwie «Wisconsin Feta»” – zauważyła w swej opinii Tamara Ćapeta.
Zwróciła ona uwagę, że choć w innych państwach nie ma analogicznych przepisów chroniących produkty regionalne, gdyż skupiają się one na znakach towarowych, to jednak nie oznacza to, że kraje UE nie muszą dbać o ochronę nazw. Już w preambule rozporządzenia podkreślono podejmowanie przez Unię wysiłków na rzecz zapewnienia ochrony także na rynkach państw trzecich. Ta polityka jest widoczna choćby w trakcie negocjacji prowadzonych – z mniejszymi lub większymi sukcesami – w celu zawarcia umów z państwami takimi jak Kanada, Chiny, Singapur czy Stany Zjednoczone.
„Ta polityka przemawia za taką wykładnią zakresu rozporządzenia, zgodnie z którą obejmuje ono zakaz wywozu podrabianych produktów opatrzonych chronioną nazwą pochodzenia na rynki państw trzecich. Jak wskazały Republika Grecka i Republika Cypryjska, byłoby w istocie nielogiczne, gdyby Unia negocjowała umowy międzynarodowe z państwami trzecimi, na mocy których to umów zobowiązywałyby się one do podejmowania środków w celu zapobiegania produkcji produktów niezgodnie z prawem opatrzonych zarejestrowanymi nazwami, a jednocześnie tolerowała tego rodzaju praktykę na swoim terytorium, w odniesieniu do własnych produktów” – podkreśliła rzecznik.

orzecznictwo

Opinia rzecznik generalnej Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 17 marca 2022 r. w sprawie C-159/20 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia