Merytoryczna dyskusja (jeśli się w ogóle na szerszą skalę w tych warunkach odbędzie) będzie do złudzenia przypominać tę po orzeczeniu w sprawie K 3/21, gdy TK stwierdził niekonstytucyjność niektórych przepisów traktatów europejskich. Nikt nie spodziewał się innego wyroku, bo TK już nas przyzwyczaił, że orzeka na korzyść wnioskodawców, jeśli są akurat z obozu rządzącego. Ale że ten wyrok w ogóle zapadł? I to mimo apelu przedstawiciela prezydenta, by go nie ogłaszać w takiej chwili?
To już szczyt braku wyczucia. Albo przeciwnie – świetne wyczucie czasu. To też już znamy: orzeczenie w sprawie przesłanek przerwania ciąży w jednym ze szczytów kryzysu pandemicznego powinno nas przyzwyczaić, że TK sądzi, że ma do tego nosa. Choć wtedy się akurat przeliczył. Mieliśmy się przejmować własnym zdrowiem, a doszło do bezprecedensowych manifestacji. Teraz też mamy się zająć czym innym…
Ale żeby w dniu, w którym Rosja opuściła Radę Europy? Naprawdę? Podważamy jedną z podstaw europejskiej wspólnoty – prawo do bez stronnego sądu – gdy najprawdopodobniej ważą się jej losy? I nasze? Są momenty, w których brakuje słów. Mnie, nie trybunałowi, jemu nigdy.
Mam tylko nadzieję, że w dniu, w którym polityczni pracodawcy (nie mocodawcy – TK żadnej mocy już nie ma, od kiedy sprzeniewierzył się zasadzie niezależności od władzy wykonawczej) odejdą w cień – a taki dzień dla każdego rządu nadchodzi – tzw. sędziowie TK też wykażą się wyczuciem czasu. I odejdą, nie kompromitując dalej siebie i Polski.