Wynagrodzenia i inflacja rosną, a zwrot zarobku lub utraconego dochodu świadka od lat pozostaje na tym samym poziomie. Czy obowiązkowe stawiennictwo musi oznaczać obligatoryjną stratę finansową?
Wynagrodzenia i inflacja rosną, a zwrot zarobku lub utraconego dochodu świadka od lat pozostaje na tym samym poziomie. Czy obowiązkowe stawiennictwo musi oznaczać obligatoryjną stratę finansową?
Zarówno z art. 618b par. 1 kodeksu postępowania karnego, jak i z art. 86 par. 1 ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych wynika, że z powodu stawiennictwa na wezwanie sądu (w sprawach karnych również na wezwanie prokuratury) świadkowi przysługuje zwrot zarobku lub utraconego dochodu.
Jak jałmużna
Odpowiedni wiosek należy złożyć w terminie trzech dni od stawiennictwa i dołączyć do niego dokumenty poświadczające wysokość straty (np. zaświadczenie od pracodawcy). W praktyce zainteresowani już na rozprawie pojawiają się z odpowiednim papierem z księgowości, lecz na miejscu spotyka ich niemiła niespodzianka. Co prawda w pouczeniach są informowani, że górną granicą zwrotu jest równowartość „4,6 proc. kwoty bazowej dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe”, ale nie każdy zdaje sobie sprawę, że oznacza to 82,31 zł. Czyli prawie zawsze wielokrotnie mniej, niż wynoszą rzeczywiste dniówki.
Jak wówczas reagują świadkowie? - Najczęściej są w szoku. Bardzo często słyszy się wtedy deklarację, że ktoś więcej w sądzie się nie pojawi, niektórzy potrafią trzasnąć drzwiami, a są tacy, którzy słysząc kwotę, w ogóle rezygnują z ubiegania się o zwrot, traktując go jak jakąś jałmużnę. Niestety ostatnio problem niedostosowania limitów do rzeczywistych wynagrodzeń świadków bardzo się nasilił i osoby wzywane do sądu coraz częściej dają to do zrozumienia - mówi sędzia Piotr Mgłosiek z Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Krzyków.
- Dlatego trzeba urealnić stawki, ponieważ dziś są one groteskowo śmieszne. O ile zasady zwrotu kosztów dojazdu do sądu są względnie korzystne, to jeśli chodzi o utracony zarobek, świadkowie zwyczajnie na stawiennictwie tracą. Przykładowo wezwany lekarz przedstawił zaświadczenie, że jego dzień pracy kosztuje 450 zł, podczas gdy przepisy pozwalają na zwrot kwoty pięciokrotnie mniejszej. Po tym jak zażalenie na postanowienie o kosztach nie zostało uwzględnione, powiedział, że więcej zeznawał nie będzie - mówi sędzia Paweł Pośpiech z Sądu Rejonowego w Wołowie. I dodaje, że obecne stawki nie przystają do rzeczywistych zarobków nie tylko specjalistów, ale także praktycznie każdego, kto ma pracę w pełnym wymiarze.
Poniżej pensji minimalnej
Przy pensji minimalnej wynoszącej 3010 zł średnie wynagrodzenie dziennie wynosi 144 zł. Rzecznik praw obywatelskich już w 2019 r. w wystąpieniu do ministra sprawiedliwości wskazywał, że rozwiązanie uniemożliwiające świadkowi uzyskanie zwrotu faktycznie utraconych przychodów, ograniczając sumę do poziomu poniżej tego, który ten sam prawodawca uznaje za wynagrodzenie minimalne, jest sprzeczne z zasadą demokratycznego państwa prawa określoną w art. 2 Konstytucji RP.
- Dbałość o interes finansowy Skarbu Państwa w tym przypadku przyjmuje charakter nieproporcjonalny do dolegliwości wyrządzonej świadkowi - przekonywał RPO. Argumentując, że choć konieczność złożenia zeznań jest dopuszczalnym obowiązkiem nałożonym na obywatela, to art. 31 ust. 3 konstytucji przemawia za tym, aby związane z tym ujemne konsekwencje dla świadka zostały w rozsądnym stopniu wyrównane.
Zbigniew Ziobro nigdy nie odpowiedział na to wystąpienie, dlatego rzecznik, do którego wciąż napływały skargi, zasygnalizował problem Senatowi. Komisja ustawodawcza przygotowała nawet projekt stosownej nowelizacji. Przewiduje ona podniesienie mnożnika wykorzystywanego do ustalenia maksymalnego pułapu zwrotu z 4,6 proc. do 10 proc., co by oznaczało wzrost kwoty z 82,31 zł do 178,94 zł. Jednak gdy projekt trafił do Sejmu w sierpniu ub.r., negatywne stanowisko przedstawiło… Ministerstwo Sprawiedliwości. Głównym argumentem był wzrost kosztów dla Skarbu Państwa. Według prognoz resortu spowodowałoby to podniesienie wydatków na sądy (od 1,5 do 3,3 mln zł w skali roku) i niecały milion, jeśli chodzi o organy ścigania.
Z tym że, jak wskazuje sędzia Marcin Świerk z Sądu Okręgowego w Rzeszowie, trzeba jeszcze pamiętać, że Skarb Państwa zwracając koszty świadkom, robi to niejako w zastępstwie strony, która w procesie cywilnym przegra, a w karnym zostanie skazana. Co do zasady to ta strona ponosi koszty procesu.
Zarzuty za prokonstytucyjną wykładnię
Sędzia Świerk wraz z pozostałymi sędziami II Wydziału Karnego SO w Rzeszowie, powołując się na ustawę zasadniczą, zwraca utracony zarobek z pominięciem ustawowego limitu z art. 618b par. 3.
Jego zdaniem, w przypadku gdy rzeczywiste zarobki świadka są wyższe niż 82,31 zł, zastosowanie tego przepisu naruszałoby art. 2, art. 31 ust. 3 (zasadę proporcjonalności) oraz art. 64 ust. 1 i 2 (chroniący prawo własności) konstytucji.
- Jeśli świadek jest wzywany pod rygorem kary za niestawiennictwo, nie tylko o charakterze finansowym, ale także w postaci aresztu, to moim i moich kolegów zdaniem, w państwie prawa nie może tracić na realizacji tego obowiązku. Zwłaszcza że ustawodawca nie wskazał nigdy przyczyn tego ograniczenia zwrotu utraconego zarobku - wskazuje sędzia Świerk. - To narusza zaufanie do państwa, ale w pierwszej kolejności uderza w wizerunek sądu. I tak po ludzku to jest nie w porządku w stosunku do ludzi, którzy poświęcają swój czas, a czasem z uwagi na to, że sprawa spadnie z wokandy, muszą się pojawić dwa albo nawet trzy razy. Jeśli pani nauczyciel przyjeżdża z Warszawy do sądu w Rzeszowie trzy razy, na czym traci ponad 600 zł, to jak ja mam jej przyznać tylko 240 zł? - pyta sędzia Świerk.
Takich dylematów zdaje się nie dostrzegać jednak sędzia Michał Lasota, który wszczął postępowanie dyscyplinarne przeciwko Marcinowi Świerkowi, Tomaszowi Wojciechowskiemu, Annie Romańskiej, Marzenie Ossolińskiej-Plęs oraz Marcie Krajewskiej-Drozd. Sędziowie ci, stosując prokonstytucyjną wykładnię przepisów, zwracali świadkom realnie poniesione straty przychodów. Zdaniem zastępcy rzecznika dyscyplinarnego sądów powszechnych jest to przekroczenie uprawnień. Wczoraj sędzia Świerk otrzymał trzecie już zawiadomienie o postawienie zarzutów. Z kolei Prokuratura Krajowa bada, czy doszło do złamania art. 231 kodeksu karnego.
Co ciekawe, w sprawach, w których były wydawane postanowienia w przedmiocie zwrotu rzeczywiście utraconego zarobku przez świadka, co do zasady prokuratura ich nie kwestionowała. W jednym przypadku takie postanowienie zostało zaskarżone do sądu apelacyjnego, który je uwzględnił. Pomimo to Marcin Świerk cały czas konsekwentnie orzeka w ten sam sposób, korzystny dla świadków. - Jeśli coś trzy dni temu było na bakier z konstytucją, to nie przestało takie być dziś - pointuje sędzia.
Choć jeszcze pół roku temu MS był przeciwny podwyżce limitu i sam nie prowadzi żadnych prac w tym kierunku, to widzi konieczność jego zwiększenia. - Kwestia ta, zwłaszcza w kontekście inflacji, jest na bieżąco analizowana. Dostrzegamy problem zbyt niskiej górnej granicy utraconego dochodu/zarobków, ale jego ewentualne podwyższenie zależy od decyzji Ministerstwa Finansów, ponieważ w budżecie muszą zostać zapewnione środki na dodatkowe wydatki - zastrzegają przedstawiciele resortu.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama