Izba wyższa chce zmniejszyć koszty poszkodowanym w wypadkach drogowych. Sprzeciwia się temu resort sprawiedliwości, który wprowadza taką zmianę dla klientów banków.

Inicjatywa senacka przewiduje dodanie do ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 2257 ze zm.) art. 13fm, w efekcie którego obniżone miałyby zostać koszty sądowe pobierane przy roszczeniach przekraczających 20 tys. zł. Przewiduje on bowiem zastąpienie opłaty stosunkowej (5 proc. wartości przedmiotu, nie więcej niż 200 tys. zł) stałą kwotą w wysokości 1 tys. zł. Niższe koszty wszczęcia postępowania dotyczyłyby spraw odszkodowawczych (na podstawie art. 444, 445 i 446 kodeksu cywilnego), które są następstwem przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji. W najcięższych przypadkach, gdy skutkiem wypadku jest śmierć lub poważne obrażenia, kwoty spornych odszkodowań lub zadośćuczynień są wysokie. Opłata stosunkowa w wysokości 5 proc. stanowi więc istotną barierę dla ofiar w dochodzeniu sprawiedliwości. Zmianę popiera rzecznik finansowy, wskazując jednak na zbyt wąskie ujęcie podstaw prawnych roszczenia.
– Artykuły 444, 445 i 446 k.c. nie wyczerpują wszystkich podstaw prawnych roszczeń, z jakimi mogą występować do sądu osoby poszkodowane na skutek przestępstw przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji. Roszczenia związane z bardzo poważnymi następstwami wypadków komunikacyjnych mogą być formułowane choćby na podstawie art. 4462 k.c. czy 447 k.c. – wskazuje dr Bohdan Pretkiel, rzecznik finansowy.
Szczególnie ten pierwszy przepis stanowi podstawę zasądzenia zadośćuczynienia za krzywdę wyrządzoną naruszeniem więzi rodzinnej spowodowanym ciężkim i trwałym uszkodzeniem ciała, a więc dotyczy to najbardziej drastycznych skutków wypadków.
Interesy państwa
Jednak stanowisko Ministerstwa Sprawiedliwości odnosi się negatywnie do senackich propozycji. W piśmie przesłanym do Senatu Katarzyna Frydrych, wiceminister sprawiedliwości, wprost podaje, że z perspektywy interesów fiskalnych państwa oraz potrzeby – przynajmniej częściowej – rekompensaty za sprawowanie wymiaru sprawiedliwości, w tym z uwagi na stopień zaangażowania zarówno orzeczników, jak i pracowników sekretariatów sądowych „wprowadzenie proponowanej zmiany jest niecelowe”.
MS wskazuje też, że propozycja izby wyższej jest wycinkowa, bowiem obejmuje tylko ofiary przestępstw przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji, a już nie innych czynów zabronionych.
Poza tym, jak wskazuje resort, istnieje przecież instytucja zwolnienia od kosztów sądowych. „Szczególna sytuacja osób dochodzących swoich praw na podstawie przytoczonych przepisów kodeksu cywilnego sprawia, że wnioski o zwolnienie od kosztów w przeważającej mierze są uwzględniane. Ponadto niejednokrotnie są to zwolnienia od ponoszenia kosztów sądowych w całości, a zatem nie tylko opłaty od pozwu. W sytuacji możliwości złożenia wniosku (…), argument, jakoby właśnie wysokie opłaty sądowe były najpoważniejszą barierą uniemożliwiającą ofiarom wypadków dostęp do sądu, wydaje się nietrafny” – uważa Katarzyna Frydrych.
Zaskoczenie i niedoróbki
Praktycy mają jednak inne zdanie.
– To nie jest tak, że przepisy umożliwiające zwolnienie z kosztów sądowych działają tak rewelacyjnie, że poszkodowani ich nie ponoszą. Przepisy o zwolnieniu nie różnicują źródła pochodzenia pieniędzy. W związku z tym, jeżeli poszkodowany dostanie od firmy ubezpieczeniowej choćby 5 tys. przed procesem, to już nie jest biedny i sądy tak chętnie go z tych kosztów nie zwalniają – tłumaczy adw. Magdalena Fertak. Jak dodaje, rzadko się zdarza, by sąd przyznał rację powodowi w 100 proc.
– Jeśli zatem uwzględni powództwo w 80 proc., to art. 113 ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych pozwala sądowi pobrać z przyznanej kwoty 20 proc. kosztów sądowych, nawet od osoby, która została zwolniona z nich całkowicie – dodaje mec. Fertak.
Jednak największe kontrowersje wzbudza to, że równolegle MS w przygotowanym przez siebie projekcie nowelizacji ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych wprowadza analogiczną zmianę, dzięki której przy roszczeniach powyżej 20 tys. zł będzie pobierana opłata w wysokości 1 tys. zł, ale tylko w sprawach o roszczenia z umowy z kredytu hipotecznego oraz z zakresu obrotu instrumentami finansowymi. Wcześniej niższą opłatę wprowadzono co do roszczeń wynikających z czynności bankowych, co było ukłonem w stosunku do frankowiczów.
MS argumentuje, że w sprawach o roszczenia wynikające z takich umów konsument jest stroną ekonomicznie słabszą, więc spłaszczenie maksymalnej opłaty (do 1 tys. zł) jest uzasadnione. Rozwiązanie to znacznie ułatwi konsumentom oraz rolnikom dostęp do sądu, gdyż wyeliminuje konieczność uiszczania wysokich opłat sądowych albo ubiegania się o zwolnienie od tych opłat. Innymi słowy ułatwienie dostępu do sądu w stosunku do konsumentów, którzy w sporach z bankami są słabszą stroną, jest uzasadnione, ale ofiarom wypadków drogowych, którzy w sporach z ubezpieczycielami nie mają przecież uprzywilejowanych pozycji, już nie.
– To stanowisko mnie absolutnie zaskoczyło. Wypada popukać się w czoło, bo jak można tutaj przedstawiać negatywną opinię, a samemu w tym samym czasie wychodzić z propozycją obniżenia opłaty w innych sprawach – irytował się senator Krzysztof Kwiatkowski podczas pierwszego czytania projektu ustawy przygotowanego przez izbę wyższą.
Z kolei Sąd Najwyższy, który nie kwestionuje co prawda zasadności senackich propozycji, zwraca uwagę na jej niedopracowanie. Projekt stanowi, że preferencyjna opłata będzie dotyczyć strony będącej osobą fizyczną, co oznacza, że na zmianie skorzysta nie tylko powód, lecz także sprawca wypadku. Przepisy mówiące o opłacie od pozwu stosuje się bowiem także do opłaty od apelacji i skargi kasacyjnej. Tak więc, jeśli powództwo ofiary wypadku będzie uwzględnione, a od tego rozstrzygnięcia odwoła się sprawca wypadku, to on też zapłaci tylko 1 tys. zł. „Zgodnie z założeniami projektu ewentualne obniżenie opłat sądowych miało obejmować jedynie ofiary takich wypadków i członków ich rodzin” – zauważa Małgorzata Manowska, I prezes SN. ©℗