Czy sąd, w celu zapewnienia skuteczności prawa unijnego, może pominąć orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego? Z takim pytaniem prejudycjalnym wystąpił jeden z sądów krajowych.

Chodzi o Sąd Rejonowy Poznań-Stare Miasto. Autorem pytania jest sędzia Bartłomiej Przymusiński, członek i zarazem rzecznik prasowy Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. W swoim wystąpieniu do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej pyta on ponadto, czy sądem w rozumieniu prawa unijnego jest sąd, w składzie którego zasiada osoba rekomendowana przez obecną Krajową Radę Sądownictwa, a uczestnikom konkursu nominacyjnego nie przysługiwało odwołanie do sądu.
Wadliwa procedura
To kolejne z wielu pytań dotyczących procedury nominacyjnej sędziów, z jakimi w ostatnim czasie zwróciły się do TSUE polskie sądy. Na czym więc polega nowość? Tłumaczy to sam poznański sąd w uzasadnieniu swojego wystąpienia. Jak czytamy, dotychczasowe pytania dotyczyły albo osoby powołanej na urząd sędziego Sądu Najwyższego, a nie powszechnego, albo akcentowały problem braku wpływu środowiska sędziowskiego na proces nominacyjny. Ten ostatni problem podnoszony był w pytaniu prejudycjalnym przedstawionym TSUE w marcu br. Jego autorem jest Krystian Markiewicz, sędzia Sądu Okręgowego w Katowicach i prezes SSP „Iustitia”.
– Dzięki pytaniu poznańskiego sądu TSUE będzie miał teraz kompleksowy obraz tego, co stało się z procedurą nominacyjną sędziów i jaka jest skala nieprawidłowości – mówi sędzia Markiewicz.
Bartłomiej Przymusiński w uzasadnieniu postanowienia wskazuje m.in., że obecna KRS jest ukształtowana w sposób niezgodny z konstytucją, a w jej skład wchodzą osoby związane z ministrem sprawiedliwości. „Sąd odsyłający również stoi na stanowisku, że prawne i faktyczne okoliczności, w jakich doszło do zmiany kształtu KRS w 2018 r., pozbawiły ją atrybutu niezależności, czyniąc ją niezdolną do obiektywnego wyboru kandydatów na stanowiska sędziowskie” – pisze poznański sąd. I dodaje, że nie może to pozostać bez wpływu na ocenę tego, czy wyłonieni przez tak ukształtowaną KRS sędziowie będą w stanie spełnić wymogi niezawisłości i bezstronności wynikające z prawa Unii.
Ponadto podnosi, że uczestnicy konkursów sędziowskich są pozbawieni możliwości odwołania się od rozstrzygnięć KRS do sądu spełniającego wymogi prawa unijnego. W obecnym stanie prawnym bowiem środki odwoławcze od uchwał KRS rozpatruje jedna z dwóch nowo powołanych izb SN – Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Tymczasem, jak twierdzi sędzia Przymusiński, izba ta nie jest sądem obsadzonym należycie, a jej skład jest sprzeczny m.in. z prawem unijnym. Aby udowodnić swoją tezę o braku niezależności IKNiSP, wskazuje m.in. na polityczne zainteresowanie wyborami do tej izby. Zdaniem poznańskiego sędziego wpływ władzy wykonawczej na proces wyboru kandydatów na sędziów SN był oczywisty. „W konsekwencji, KRS zawnioskowała do Prezydenta o powołania wyłącznie tych kandydatów, którzy byli łączeni z władzą i mieli jej poparcie” – czytamy w uzasadnieniu wystąpienia do TSUE.
Poznański sąd pyta więc, czy w celu zapewnienia skuteczności prawa europejskiego powinien w taki sposób interpretować przepisy prawa krajowego, aby mógł, również z urzędu, osobę powołaną na urząd sędziego w wadliwej procedurze wyłączyć od rozpoznawania sprawy na podstawie – choć stosowanych przez analogię – przepisów o wyłączeniu sędziego, który jest niezdolny do orzekania.
TSUE vs. TK
Nowością w pytaniu poznańskiego sądu jest również to, że pretekstem do jego zadania był wniosek o wyłączenie sędziego. Złożyła go jedna ze stron postępowania, podnosząc, że osoba rozpoznająca jej sprawę nie została skutecznie powołana na urząd sędziego (nie jest sędzią), a to dlatego że uchwałę o przedstawieniu wniosku o jej powołanie podjęła obecna, kontestowana KRS. I tu pojawił się kolejny problem, gdyż tzw. ustawa kagańcowa (Dz.U. z 2020 r. poz. 190) przesądziła, że tego typu wnioski mają trafiać do IKNiSP SN (patrz: grafika). Tymczasem, jak pisaliśmy na łamach DGP jako pierwsi, wydane niedawno przez TSUE postanowienie zabezpieczające dotyczące co do zasady Izby Dyscyplinarnej SN (apel do rządu i I prezes SN o wykonanie tego oraz wcześniejszego orzeczenia TSUE dot. ID SN podpisało wczoraj ponad 2 tys. sędziów z całej Polski) zawiesiło także stosowanie przepisów ustawy kagańcowej. Sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana, gdyż tuż po wydaniu zabezpieczenia przez TSUE polski TK orzekł, że Luksemburg nie ma kompetencji do wydawania środków tymczasowych odnoszących się do naszego wymiaru sprawiedliwości (sygn. akt P 7/20). No i powstał dylemat – czy sędziowie mają podporządkować się orzeczeniu TSUE i samodzielnie rozpatrywać tego typu wnioski o wyłączenie, czy ignorować to rozstrzygnięcie zgodnie z tym, co powiedział rodzimy trybunał i nadal odsyłać je do IKNiSP SN.
Teraz poznański sąd chce, żeby dylemat ten rozstrzygnął sam TSUE. Zaznacza przy tym, że w jego ocenie istnieje wymóg pominięcia rozstrzygnięcia TK, a to z dwóch powodów. Po pierwsze w jego wydaniu brał udział tzw. sędzia dubler (chodzi o Justyna Piskorskiego). Po drugie, jak czytamy w uzasadnieniu postanowienia, instrumenty, jakimi sąd krajowy dysponuje, by zapewnić skuteczne stosowanie prawa UE, muszą być skuteczne same w sobie. Dlatego nie wystarczy, by sąd krajowy mógł zadać TSUE pytanie prejudycjalne. Musi mieć jeszcze realną szansę zastosować prawo unijne po tym, jak już otrzyma od Luksemburga wskazówki.
– Z jednej strony doceniam odwagę sądu rejonowego, który może i powinien pytać TSUE, gdy ma wątpliwości co do wykładni prawa unijnego. Z drugiej jednak mam poważne wątpliwości, czy trybunał udzieli odpowiedzi merytorycznej na tak zadane pytanie, możliwe, że wyda postanowienie, w którym odeśle do swojego wcześniejszego orzecznictwa – mówi prof. Robert Grzeszczak z UW, prawnik i ekspert Team Europe. Jak bowiem przypomina, TSUE kwestię, o którą pyta poznański sąd, rozstrzygnął już kilka dekad temu. Wystarczy przywołać wyrok z 1978 r. w sprawie Simmenthal, w którym przesądzono, że sąd krajowy ma nie tylko prawo, ale i obowiązek pomijać wszelkie decyzje organów, w tym również organów władzy sądowniczej, jeżeli jest to konieczne, aby zapewnić skuteczność prawa unijnego.
– Rozumiem, że sąd chciałby odświeżenia tej ugruntowanej już linii orzeczniczej, a także uzyskać legitymizację decyzji o ewentualnym pominięciu wyroku TK. Tymczasem już teraz sądy dysponują wszelkimi narzędziami pozwalającymi takie decyzje podejmować. To, że sąd tego nie robi, że woli poczekać na to, co powie TSUE, jest dowodem na to, że wśród sędziów występuje efekt mrożący – zauważa prof. Grzeszczak.
Poznański sąd pyta o możliwość pominięcia jeszcze innego wyroku TK. Chodzi o orzeczenie z czerwca 2020 r. (sygn. akt P 13/19), w którym trybunał stwierdził niekonstytucyjność przepisu kodeksu postępowania cywilnego w zakresie, w jakim dopuszcza on rozpoznanie wniosku o wyłączenie sędziego z powodu podniesienia okoliczności wadliwości powołania sędziego.
Co mówią przepisy