Niedopuszczalna jest sytuacja kiedy mamy równych i równiejszych, i jedni robią co chcą, jednocześnie korzystając ze wszystkich przywilejów bycia członkiem UE - mówi w rozmowie z gazetaprawna.pl dr hab. Mariusz Bidziński.

Co oznacza dla Polski dzisiejszy wyrok TSUE?

To, że system odpowiedzialności dyscyplinarnej naszych sędziów narusza prawo UE, w szczególności prawo do niezawisłości i niezależności sędziowskiej. Pozwala również wpływać władzom politycznym, na to, jak sędziowie będą orzekali. Postępowania dyscyplinarne służyć mogą bowiem jako „bat” na niesubordynowanych sędziów.

To co teraz Polska powinna zrobić?

Wyrok TSUE jest już ostateczny, więc tak naprawdę musimy odpowiednio dostosować nasze regulacje prawne, żeby te wszystkie wytyczne i zarzuty, które stanowiły kanwę tego orzeczenia przestały funkcjonować w naszym systemie prawnym.

A co jak tego nie zrobimy?

Pryncypialnie na początku grozi nam możliwość nałożenia sankcji finansowych na Polskę z tytułu niezastosowania się do wyroku TSUE. Lecz to jest najmniej dotkliwa sankcja, z jaką możemy się spotkać.

Dlaczego?

Środki finansowe w jakiś sposób będziemy w stanie pokryć, chociaż to wstyd i uprawianie polityki kosztem obywateli. Środki publiczne są naszym wspólnym dobrem, wiec politycy nie powinni traktować tych środków jak prywatnej kasy, nie dbając co się z nimi stanie. W dalszej konsekwencji wyobrażam sobie, że państwa UE będą miały bardzo poważny orzech do zgryzienia, co zrobić z Polską. Niedopuszczalna jest sytuacja, kiedy mamy równych i równiejszych. Nie można jednocześnie korzystać ze wszystkich przywilejów bycia członkiem UE oraz odmawiać stosowania norm, które się danemu członkowi nie podobają. Wyobrażam sobie, że to początek drogi do tzw. polexitu. Nie możemy mieć dwóch alternatywnych systemów prawnych - z jednej strony prawo UE, które nam się podoba i które będziemy stosowali, z drugiej takie, które nie zyska naszej akceptacji i będziemy ignorowali stwierdzając, że jest niezgodne z naszą konstytucją.

Wspomniał pan o polexicie. Na ile to będzie realna perspektywa, a na ile grożenie palcem przez UE?

Ciężko ocenić obecnie. Wszystko zależy od tego jak zachowa się nasz rząd. Jeśli pójdzie w zaparte to nie wyobrażam sobie tego, aby pozostałe państwa członkowskie chciały trzymać wśród siebie podmiot, który ma je w nosie. To jakbyśmy chcieli zjeść cukierka i mieć cukierka. Nie ma takiej możliwości w ramach struktur unijnych. Każdy musi się do nich stosować, Polska również. Inaczej traci prawo, aby być pełnoprawnym członkiem jak pozostali.

Grozi nam utrata środków unijnych z KPO?

Teoretycznie tak. Będzie zdecydowanie brana pod uwagę zasada praworządności, która determinuje to czy otrzymamy czy też nie określone środki finansowe. Jeśli organy UE stwierdzą, że faktycznie naruszamy tę zasadę, to jedną z konsekwencji będzie utrata środków.

Cofnijmy się na chwilę do wczorajszego dnia. Jak pan ocenia wyrok TK?

To orzeczenie zupełnie nie wpisuje się w nasz system konstytucyjny. Trybunał nie mógł stwierdzić sobie, że w pewnym zakresie TSUE może orzekać, a w pewnym nie – to jest poza obszarem kognicji TK. Podpisywaliśmy traktaty i zobowiązaliśmy się do stosowania orzeczeń. Wszystkich orzeczeń, a nie tylko tych, które są po naszej myśli. Mamy w konstytucji normy określające obowiązek stosowania przez nas umów międzynarodowych, jest hierarchia aktów, które musimy stosować. Rozstrzygnięcie TK pozostają w mojej ocenie obok systemu prawnego. Równie dobrze TK mógłby stwierdzić, że niezgodne z konstytucją jest to, że musimy wpłacać środki do kasy UE, a co za tym idzie od daty takiego orzeczenia będziemy jedynie środki z UE pobierali – bo nam się należą.

Co się stanie jeżeli 3 sierpnia TK przychyli się do wniosku premiera i stwierdzi prymat naszych przepisów nad prawem UE?

To orzeczenie będzie podawało dwie możliwości: albo dokonamy zmiany konstytucji, w której wskażemy wyraźnie, że postanowienia traktowane należy przestrzegać bezwzględnie (choć w mojej ocenie to już wynika z naszego systemu prawnego). Tylko wtedy będzie trzeba taką nowelizację dokonać w sposób precyzyjny, aby każdy potrafił zrozumieć jej treść – obecnie widać, że wielu, w tym i TK ma z tym spore problemy.

Albo?

Wychodzimy z UE. Trzeciej drogi nie ma.

dr hab Mariusz Bidziński jest radcą prawnym, prof. Uniwersytetu SWPS, partnerem w Kancelarii Chmaj i Partnerzy