- W wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego nie ma żadnych wskazówek, czy żadnych zaleceń, z których wynikałoby, że rada powinna przestać funkcjonować - mówił Paweł Styrna, przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa

Czy po ostatnim orzeczeniu NSA, w którym stwierdzono m.in., że „obecna Krajowa Rada Sądownictwa nie daje wystarczających gwarancji niezależności od organów władzy wykonawczej i władzy ustawodawczej w procedurze powoływania sędziów” rada wstrzyma się z procedowaniem?

KRS będzie normalnie pracowała. Orzeczenie NSA zapadło w jednej ze spraw, natomiast jedyne orzeczenie, które mogłoby spowodować szersze konsekwencje, to orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Poza tym w tym wyroku nie ma żadnych wskazówek, czy żadnych zaleceń, z których wynikałoby, że KRS powinna przestać funkcjonować. Jest to jedynie ocena konkretnego konkursu, jaki odbył się przed radą. I w tym konkretnym konkursie NSA wskazał na wątpliwości co do niezależności KRS. Argumenty, które się znalazły w uzasadnieniu tego orzeczenia, funkcjonują już od dłuższego czasu w obrocie medialnym i prawnym. Były już one wielokrotnie oceniane i dyskutowane w orzeczeniach sądowych, zajmował się nimi także SN w głośnej uchwale z 8 stycznia 2020 r. To było orzeczenie podjęte w składzie siedmiu sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, w którym również wskazano, że sąd rozpoznający odwołanie od uchwał KRS może badać niezależność Rady. Nie ma więc w tym wyroku NSA nic nowego.

NSA odnosił się do problemu braku kontrasygnaty na obwieszczeniu prezydenta o nowych stanowiskach sędziego SN. I stwierdził, że taka kontrasygnata była wymagana.

To jest bardzo poważny argument natury konstytucyjnej i do rozstrzygnięcia tego problemu właściwy jest jedynie Trybunał Konstytucyjny. I tak szczerze powiedziawszy dziwię się, że NSA skierował swoje pytania do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej a nie do TK, który jest powołany do rozstrzygania takich wątpliwości.

Tymczasem mamy kolejne obwieszczenia prezydenta o wolnych stanowiskach sędziego SN i one również nie mają kontrasygnaty premiera. Czy nie niepokoi Pana, że konkursy te będą z tego powodu kontestowane

Były już rozstrzygane inne konkursy do SN, w których odwołania rozpatrywała IKNiSP SN i zdarzało się, że izba uchylała uchwały KRS. Jednak w żadnych z tych orzeczeń nie wskazywano na wadliwość obwieszczeń z powodu braku kontrasygnaty premiera. Także mamy tutaj dwugłos – z jednej strony mamy SN, który nie wskazywał na tego typu uchybienia, a z drugiej strony NSA, który uznał to za uchybienie. Jednak powtórzę, że do przesądzenia tej kwestii właściwy jest TK.

KRS nie zamierza sama zająć się tą kwestią?

Być może w trakcie konkursów do SN, które odbędą się w najbliższym czasie, będzie ten problem podnoszony. O ile oczywiście któryś z członków rady podniesie tę kwestię. Natomiast na tym etapie nie planujemy podejmowania w tej sprawie żadnych czynności.

NSA wskazał m.in., że obecny skład KRS jest niezgodny z konstytucją, gdyż nie są w nim reprezentowani sędziowie administracyjny oraz sędziowie SN.

Nie chcę wchodzić w polemikę z NSA, gdyż należę do tej grupy prawników, którzy nie polemizują z orzeczeniami sądowymi nawet wówczas, gdy się z nimi nie zgadzają. Natomiast to jest bardzo specyficzny wywód, ponieważ, jeśli popatrzymy na historię KRS od 1989r. to okaże się, że bywały bardzo długie okresy czasu, kiedy w KRS nie byli reprezentowani sędziowie sądów rejonowych a także sędziowie sądów wojskowych. I wówczas nikt tej kwestii nie podnosił. Do 2018 r. sędziów do KRS wybierali inni sędziowie, pomimo tego największa grupa sędziów, jaka funkcjonowała w strukturze sądów powszechnych, sędziowie sądów rejonowych, w praktyce nie miała możliwości wybrania swojego przedstawiciela do KRS. Tak bowiem był skonstruowany mechanizm wyboru do KRS. W 2018 r. wprowadzono zasadę, że każdy może się swobodnie zgłaszać. Tymczasem nie zgłosił się żaden przedstawiciel SN, sądów administracyjnych czy sądów apelacyjnych, w większości zgłosili się sędziowie sądów rejonowych. Tak więc nie można mówić o niekonstytucyjności przepisów regulujących proces wyboru członków KRS, bo przecież żaden z tych przepisów nie zabraniał sędziom sądów wojskowych, SN czy administracyjnych zgłaszać się na stanowisko do KRS. O niekonstytucyjności można by było mówić dopiero, gdyby przepisy ustawy uniemożliwiały startowanie w konkursie do KRS jakiejś grupie sędziów. Tak zresztą było przed 2018 r. bo wówczas obowiązujący mechanizm pozbawiał sędziów sądów rejonowych realnej możliwości udziału w wyborach do KRS.

Patrząc jednak na to, jak chętnie członkowie obecnej KRS zgłaszają się do konkursów na stanowiska sędziego sądu wyższego szczebla niż rejonowy to zaraz będziemy mieli taką sytuację, że sędziowie rejonowi znów będą pozbawieni reprezentacji w KRS.

Mam oczywiście świadomość, że takie opinie są formułowane w obrocie medialnym, jednak do tej pory prezydent wręczył nominacje tylko dwóm członkom KRS. Natomiast pozostali koledzy nie otrzymali tych nominacji, mimo że już trochę czasu minęło odkąd przeszli procedurę konkursową przed KRS. Także te uwagi nie są do końca zgodne z prawdą, gdyż nadal w radzie nie widać przewagi sędziów sądów innych szczebli niż rejonowy, mimo że niektórzy członkowie KRS mają takie ambicje.

NSA zarzucił KRS również to, jakoby przy konkursie z 2018 r. działała intencjonalnie, aby uniemożliwić kontrolę sądową uchwały. Wskazywał, że aż dwa miesiące zabrało radzie przekazanie odwołań do sądu.

Nie za bardzo rozumiem, jakie to działanie KRS miałoby uniemożliwiać dokonanie kontroli uchwały przez NSA. Od tej uchwały odwołało się wielu uczestników konkursu i skompletowanie dokumentów, które później były przekazane do sądu, musiało trochę potrwać. Tak więc ten okres, jaki minął między złożeniem odwołania od uchwały a przekazaniem sprawy do NSA, nie był jakoś wyjątkowo długi. Ja tutaj nie widzę żadnego obstrukcyjnego działania ze strony rady.

W uzasadnieniu wyroku NSA zwraca uwagę także na fakt, że wielu spośród członków obecnej KRS pełni jednocześnie funkcje prezesów bądź wiceprezesów sądu. A to oznacza, że są oni zależni od ministra sprawiedliwości. Czy pana zdaniem łączenie takich funkcji nie powinno jednak być niedozwolone?

To też jest bardzo ciekawy argument, który od czasu do czasu pojawia się w debacie publicznej. Jednak dobrze by było go skonfrontować z danymi historycznymi i sprawdzić, jak wyglądała KRS na przestrzeni tych 30 lat. I były takie okresy w historii sądownictwa, kiedy to minister sprawiedliwości miał właściwie nieograniczoną możliwość powoływania i odwoływania prezesów sądów. I wówczas również zdarzało się, że osoby pełniące taką funkcję także zasiadały w KRS. I nigdy z tego powodu uchwały KRS nie były kwestionowane. I słusznie, ponieważ czym innym jest praca w sądzie i nadzór administracyjny ministra sprawiedliwości nad prezesem sądu, a czym innym jest praca i wykonywanie swojej funkcji w KRS.